Prosty żebrak przed Bogiem (J 1, 29-34)

    Niedawno niemiecki dziennikarz Peter Seewald przeprowadził z papieżem wywiad - rzekę pt: Światłość świata. Benedykt XVI tak mówił o sobie i swoim powołaniu 
„Nie jestem mistykiem. Jest jednak prawdą, że będąc papieżem, ma się o wiele więcej okazji do modlitwy i do całkowitego oddawania się Bogu. Widzę bowiem, że pawie wszystko, co muszę robić, jest czymś, czego sam w ogóle nie potrafię. Chociażby przez to jestem, że tak powiem, zmuszony, aby oddać się w ręce Pana i powiedzieć mu: „Uczyń to Ty, jeśli tego chcesz!” [...] Papież jest jedynie prostym żebrakiem przed Bogiem – nawet bardziej niż wszyscy inni ludzie”.
Czytając ten wywiad dochodzi się do wniosku, że papież solidnie odrabia swoje lekcje. W jego słowach można wyczytać i usłyszeć doświadczenie Jana Chrzciciela, który mówi: „ Po mnie idzie Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie”. Słowa papieża powinny nadawać kierunek myśleniu wszystkich chrześcijan.  Ale kto z nas czuje się w ogóle żebrakiem? Kto z nas czuje się żebrakiem większym od innych? Kto z nas z pokorą uznaje, że nie potrafi robić większości rzeczy do których został powołany? Czy nie myślimy raczej, że nikt tak jak my nie umie i nie potrafi? Czy zwykły ksiądz ma na tyle pokory, by przyznać publicznie, że nie umie być księdzem? Czy małżonkowie mają odwagę przyznać się przed dziećmi, że nie potrafią być rodziną a rządzący, że władza przerasta ich wielokrotnie? Czy prawnicy gotowi są uznać, że są współwinni bezprawia a nauczyciele, że ich błędy wychowawcze dają początek wielu życiowym tragediom ich uczniów?
Optymizm z jakim ludzie często myślą o sobie zdumiewa i zadziwia, zwłaszcza jeśli się go zestawi z niezwykle krytyczną, niekiedy pogardliwą oceną jaką wystawiają innym. Z wypowiedzi papieża wynika, że czuje się on najmniejszym, wręcz ostatnim z ludzi w wielkiej wspólnocie Kościoła, choć  sprawuje pierwszy i najwyższy urząd. Jego świadomość  jest tożsama z tą, którą mieli święci. Niezwykłe doświadczenie  bliskości  Boga rodziło w nich coraz większe poczucie osobistej grzeszności. Święci bez fałszywej pokory, naprawdę czuli się ostatnimi w szeregu. 
 
      Zdumiewa szczerość i pokora z jaką mówi o sobie zarówno Jan Chrzciciel jak i następca Piotra. Na niedawnym konsystorzu mówił do nowo kreowanych kardynałów: „ W Kościele nikt nie jest panem, wszyscy są powołani, wszyscy są posłani, wszyscy są napełnieni łaską Bożą i przez nią prowadzeni”.         
     
Ewangelia i doświadczenie największych ludzi Kościoła chce nas sprowadzić z piedestału i nienależnych nam zupełnie cokołów na ziemię. Prawdziwą miarą wielkości człowieka jest pokora.
Kilka rzeczy może, choć nie musi, czynić człowieka pokornym:
a/poczucie swojej grzeszności,
b/bezmiar cierpienia
c/fakt, że nie wszystko od nas zależy (poczucie zależności od innych),
d/świadomość popełnionych błędów,
e/ rzeczy ostateczne.
Czasem wystarczy jedna z powyższych okoliczności, częściej jednak jest to splot kilku różnych. Jedno jest pewne: w zdobywaniu pokory nie ma takiej granicy przy której człowiek mógłby się zatrzymać i powiedzieć, że jest wystarczająco pokorny!  W pokorze zachowuje człowieka świadomość, że natura ludzka i uczynki do których jest zdolna potrzebują odkupienia. Właśnie dlatego pojawia się Chrystus, Baranek  Boży, który gładzi grzechy świata. Dla wielu „grzech świata” brzmi abstrakcyjnie i mocno zewnętrznie. W grzechu świata trzeba widzieć swoją grzeszność i konkretne jej przejawy. O ile grzeszność jest pojęciem ogólnym, o tyle  grzech jest zawsze konkretny. To jest zawsze konkretne kłamstwo, konkretnego człowieka, w konkretnej sprawie. Podobnie jest z kradzieżą, zdradą, zabójstwem i każdym grzechem uczynkowym. Jezus Chrystus wyzwala konkretnych ludzi od konkretnych słabości. Przebacza konkretne grzechy. Rozwiązuje konkretne problemy. Tylko nam bardzo trudno być konkretnym przed Bogiem. Wolimy ogólniki, które choć brzmią poprawnie, nie muszą nic znaczyć.

Rosyjski bard - Bułat Okudżawa modlił się konkretnie:

 Panie ofiaruj każdemu z nas
czego mu w życiu brak
mędrcowi darować głowę racz
tchórzowi dać konia chciej
sypnij grosza szczęściarzom
i mnie w opiece swej miej.

 
Władzy spragnionym uczyń
by władza im poszła w smak
hojnych puść między żebraków
niech się poczują lżej
daj Kainowi skruchę
i mnie w opiece swej miej. 

Krzysztof  Drogowy