Nawrócenie czyli chrzest pustyni (Mt 4, 12-23)

      Św. Klemens Aleksandryjski (II/III w.) aby dodać otuchy grzesznikom napisał dzieło pt. „Czy człowiek bogaty może być zbawiony” w którym przytacza historię, która miała się zdarzyć pod koniec życia św. Jana Apostoła, gdy wrócił z wygnania do Efezu.
Pewien młodzieniec po przyjęciu chrztu, pozbawiony należytej opieki i pomocy ze strony starszych w wierze, popadł w złe środowisko. Popełnił wiele ciężkich wykroczeń. Nie tylko dokonał „zawodowego” rozboju ale stał się przywódcą jakiejś bandy. Św. Jan, który znał go jeszcze z czasów katechumenatu postanowił go odszukać i nawrócić. Spotkał go w jakiejś oberży. Na widok Apostoła młodzieniec zaczął uciekać. Wtedy Jan zaczął krzyczeć: „Synu, dlaczego uciekasz przed twoim ojcem. Ulituj się nade mną. Nie lękaj się, jeszcze możesz mieć nadzieję życia. Ja będę przed Chrystusem odpowiadał za ciebie. Jeśli trzeba, chętnie poniosę śmierć za ciebie jak Pan poniósł za nas.” Potem zaprowadził go do wspólnoty. Tam błagał Boga w nieustannych modlitwach, wspierał pokutnika ciągłymi postami i nie oddalił się zanim go nie przywrócił Kościołowi.
Zwróćmy uwagę na sekwencję zdarzeń:
- chrzest - osobiste zaniedbania
- brak duchowego wsparcia wspólnoty (być może zgorszenia),
- presja świata pogańskiego a w konsekwencji upadek
- pasterskie poszukiwania grzesznika
- wspólnoty jako miejsce nawrócenia
- przywrócenie chrześcijanina do życia w łasce
.
    Mamy więc kilka istotnych elementów praktyki pokutnej Kościoła pierwotnego.  Nie był to żaden pręgierz, ale ozdrowieńcze lekarstwo, do którego warto wrócić także dzisiaj. 
                                              1/ Wtajemniczenie   
 
W Kościele pierwotnym  chrzest zasadniczo udzielany był dorosłym, po odbyciu szkoły wtajemniczenia chrześcijańskiego zwanej katechumenatem. Warunkiem udzielenia chrztu było osobiste nawrócenie, poprzedzone badaniem intencji i potwierdzone przez wiarygodnych świadków zwanych gwarantami.  Dlaczego Kościół pierwotny stawiał warunki a współczesny z nich rezygnuje, odkładając tylko w czasie problemy z którymi i tak będzie musiał się spotkać, tego nie wiem? Ale długi proces nawrócenia i wtajemniczenia zmniejszają do minimum ryzyko odstępstwa.  Żeby dzisiaj mówić o nawróceniu trzeba się zastanowić, czy nie powinniśmy zmienić sposobu przygotowania  rodziców i chrzestnych do chrztu dzieci, zwłaszcza, że kontekst życia współczesnych chrześcijan jest właściwie pogański i że ci, którzy uważają się za chrześcijan, żyją w duchowej schizofrenii i moralnej opozycji do nauczania Kościoła.
 
                                            
                                              2/ Zaniedbania
   Każdy upadek zaczyna się od zaniedbań dobra! Natura nie znosi próżni: wcześniej czy później w miejsce zaniedbanego dobra musi pojawić się zło. Dlatego mówiąc o nawróceniu należy pytać o zaniedbania, których dopuścił się chrześcijanin i których dopuściła się wspólnota. Nigdy nie należy mówić o wyłącznej winie wspólnoty albo wyłącznej winie pojedynczego chrześcijanina. Niestety, nawet pojedyncze pytanie czy próba dyskusji o zaniedbaniach Kościoła, odbierane są jako atak, brak lojalności lub wręcz zdrada! Niedawno usłyszałem niesamowicie mądre zdanie: „Kościół potrzebuje krytyków, pod warunkiem, że są święci.” Mówiąc o nawróceniu nigdy nie wolno zapominać o presji jakiej poddani są chrześcijanie w konkretnych sytuacjach życiowych.  Sam fakt, że żyją w jakiejś diasporze, niczym obce ciała w społecznościach, które nie gwarantują wolności religijnej lub wręcz zmuszają do apostazji, stanowi trudne wyzwanie. Świadomość powstałych zaniedbań ma prowadzić do konkretnych wniosków i radykalnych decyzji.                                                3/ Pasterze     By można mówić o nawróceniu trzeba wiedzieć czy pasterze przejawiają  dostateczną troskę i czy gotowi są toczyć walkę o oddalonych - nierzadko z nimi samymi? Czy wszyscy duszpasterze czują się i naprawdę są pasterzami dusz? Czy wykazują zmysł rozeznania? Czy gotowi są przyjmować ataki demona na siebie, by ochraniać powierzonych im ludzi? Na jakie poświęcenia są gotowi? Czy nie za łatwo usprawiedliwiają swoje lenistwo? Czy chcą nowej ewangelizacji dla siebie i swoich wiernych? Czemu programy duszpasterskie zamiast prowadzić do wiary raczej zakładają, że ona już jest? Nie wolno też każdego działania duszpasterskiego nazywać nową ewangelizacją. Wydawanie gazety parafialnej czy prowadzenie jakiejś grupy modlitewnej nie jest nową ewangelizacją tak długo, jak nie przywołuje oddalonych i zgorszonych! Jak długo rodziny pozostają zamknięte na życie, jak długo nie ma nowych powołań i nawróceń, tak długo nie można mówić o nowej ewangelizacji! Wspomniany przykład Jana ewangelisty, który szuka zagubionego chrześcijanina ma być stałym natchnieniem dla księży i biskupów. 
                              
              4/ Wspólnota

 
W procesie nawrócenia zasadniczą rolę spełniała wspólnota, która zdolna była nie tylko demaskować  grzech , ale także nałożyc pokutę, wytrwale towarzyszyć pokutnikowi, by na końcu, na nowo z radością go przyjąć, tak jak przyjmowała go pierwszy raz w momencie chrztu.
 
   W Kościele pierwotnym były trzy stany, które żyły w głębokiej jedności: wierni zobowiązani do świadectwa, katechumeni żyjący obietnicą chrztu i wezwani do nawrócenia pokutnicy. Były cztery klasy pokutników publicznych, w zależności od gatunku i ciężaru winy. Zajmowali oni odpowiednie miejsce i określoną postawę na zgromadzeniach liturgicznych wspólnoty:
a/ płaczący – to najsurowsza kategoria pokutników „wypędzonych z raju Kościoła”, którzy nie mieli w ogóle wstępu na liturgiczne zgromadzenia wiernych. Mogli co najwyżej stać przed bramą domu modlitwy i prosić wchodzących o modlitewne wstawiennictwo u Boga. 
b/ słuchający. Mogli być na zgromadzeniach ale tylko na Liturgii Słowa. Potem ze znakiem błogosławieństwa razem z kandydatami do chrztu (katechumenami) „wypędzani”, odsyłani byli do domów.
c/ klęczącywszystkie liturgie, także  w niedziele i święta, przeżywali na kolanach, jako uniżeni, „złamani grzechem”.
d/stojący byli wyłączeni z obrzędowej procesji z darami i pomijani przy udzielani Komunii świętej. Wyjątek stanowili konający, których dopuszczano do pojednania na łożu śmierci i wtedy udzielano im Wiatyku. Św. Bazyli przytacza przykładowe curriculum pokutnika, który za grzech kazirodztwa przez 11 lat  kolejno przechodził przez wszystkie klasy. Najpierw przez trzy lata musiał stać przy drzwiach kościoła i prosić innych o modlitwę. Potem przez trzy lata dopuszczony był jedynie do słuchania Słowa Bożego. Gdy przykładnie przebył  sześć lat pokuty we łzach i skrusze mógł wejść do klasy „klęczących” na następne trzy lata. A potem jeszcze dwa lata oczekiwania na decyzję wspólnoty, której przełożeni szukali dowodów/znaków prawdziwej przemiany.
Taka wspólnota była przejrzysta dla samej siebie. Była matką, która nie tylko rodzi, ale także karci i wychowuje. Która nie boi się wymagań, ponieważ kocha dojrzale i odpowiedzialnie. A jak jest dzisiaj?                                                   5/ Nowe życie

 
Wbrew pozorom Kościół pierwotny był wspólnotą drugiej szansy. Nie przekreślał człowieka z powodu jego przeszłości, zwłaszcza, że miał pośród siebie ludzi, którzy przychodzili jakby znikąd, z pogaństwa. Bardzo często sami pasterze mając za sobą niechlubną przeszłość pogańską, doskonale rozumieli punkt wyjścia wielu ochrzczonych. W trosce pasterskiej pierwsze miejsce zajmowała nie tyle pobożność nasycona wieloma nabożeństwami, ile posługa Słowa Bożego i katecheza dorosłych (nie tylko mistagogiczna). Gadatliwa dewocja ustępowała nawet miejsca jałmużnie. Ojcowie Kościoła dobrze wiedzieli, że pobożność jest łatwa, nie stawia człowiekowi większych wymagań i tak naprawdę do niczego nie zobowiązuje.
 
   Mówiąc więc o nawróceniu trzeba powyższe problemy zacząć widzieć i rozwiązywać. Inaczej wszyscy będziemy Kościołem rosnącej apostazji. 

Krzysztof  Drogowy