Droga do Emaus czyli dokąd? (Łk 24, 13-35 )

   
 Echo Ewangelii    Wśród wielu humorów żydowskich jest i taki: W przedziale kolejowym siedzi dwóch zacnych rabinów i jeden goj. Wszyscy milczą, podróż długa, cisza zaczyna być męcząca. Goj pyta: Przepraszam, dlaczego nie rozmawiacie ze sobą? Jeden z rabinów odpowiada: Skoro ja jestem wybitnym rabinem i on też jest wybitnym rabinem, to o czym mamy rozmawiać? 
  Myślę, że poza humorem jest w tej scenie jakaś prawda o nas: czujemy się mędrcami monologów. Jest też takie przysłowie, które mówi: „Lepiej milczeć i robić wrażenie mędrca, niż odezwać się i pozbawić innych złudzeń”.
Przemieszczamy się różnymi drogami, ale którędy i dokąd? Przeważnie szybko, pośpiesznie, ogłuszeni szumem ulic, zmęczeni, spóźnieni w tyle miejsc ciągle gdzieś nie zdążamy. Podróżując w tym sam kierunku osiągamy różne cele. I co jest tematem naszych rozmów z towarzyszami drogi?
   Niby wspólnie ale tak naprawdę osobno, odrębnie, niezależnie, samotnie. Podróżujemy milcząco, zamknięci w monologi. Nie chce nam się rozmawiać, rozmawiamy o niczym lub odpowiadamy byle co dla „świętego spokoju”. Czasem oddajemy się lekturze gazety lub piszemy sms-y. Przyjmujemy postawę gapiów pospolitych albo znudzeni zasypiamy. A przecież ruch jest formą życia.
     Tymczasem coś, co uderza w dzisiejszej Ewangelii to zasłyszana rozmowa. To nie jest podróż milczących mędrców, którym wydaje się, że wszystko wiedzą ale rozmowa poruszonych a może zrozpaczonych uczniów. Rozmawiają to znaczy postrzegają wiarę jako dialog z Bogiem ukrytym we wspólnocie ludzi. Nie rozumie wiary ten, kto w relacji do Boga nie znajduje miejsca dla człowieka. Jakże brakuje nam tego dialogu w samym Kościele, w rodzinach, w najróżniejszych środowiskach. Ile jest niedomówień, przekłamań, domysłów, podejrzeń tylko dlatego, że ulegamy pokusie indywidualizmu lub tracimy odwagę mówienia lub słuchania prawdy? Zmarły przed rokiem Abbe Pierre, rozmawiał kiedyś z człowiekiem, który chciał popełnić samobójstwo. Musiało w tej rozmowie być coś tak ważnego i przekonującego, że rozmówca zmienił zdanie. I stał się pierwszym kompanionem wspólnoty, która dała impuls wielkiemu ruchowi odnowy w Kościele. Strach pomyśleć, gdyby do tej rozmowy nie doszło. Nie tylko samobójca uskuteczniłby swoje plany, ale nie powstałby piękny charyzmat. Salezjanie na 23 kapitule generalnej uznali, że Droga do Emaus jest ikoną salezjańskiej metody i celu pracy z młodzieżą.
    Nawet jeśli Idący do Emaus dają się ponieść emocjom, nawet jeśli dochodzą do błędnych wniosków, są prawdziwi. Ten autentyzm rozżalonych ludzi, których nadzieje rozminęły się z faktami, to poczucie klęski i zagubienia, jest nam bliskie. Ile razy wydaje nam się, że w tym, co przeżywamy nie Boga, albo jest jakby przeciwko nam? Ludzkie projekcje wyrażone ustami Kleofasa ( „...a myśmy się spodziewali...” w.21) zderzyły się z wolą Bożą niczym mała łódka z górą lodową. Ale przecież Chrystus ich nie oszukał. Nigdy nie rozbudzał w nich fałszywych nadziei. Nigdy nie godził się, by ze swoich subiektywnych interpretacji uczynili plan życia. Wprost przeciwnie, ciągle osadzał ich w woli Ojca, uznając ją za pokarm także dla Siebie: „ Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał i wykonać jego dzieło”- J 4,34. W istocie cały dramat ludzkości sprowadza się do pytania: Czy spełnią się nadzieje ludzi, czy raczej Boży plan zbawienia? Tu nie ma iunctim. Jezus przyłącza się do Apostołów, by im powiedzieć: dobrze, że nie spełniły się wasze oczekiwania, gdyby do tego doszło nie ma zbawienia dla nikogo. Jest co najwyżej przewrót polityczny na krańcach ziemskiego cesarstwa, które i tak kiedyś się skończy, ale najtrudniejszy problem z możliwych (śmierć) jest nierozwiązany. Kiedy przyjrzymy się naszym modlitwom, możemy zobaczyć, jak bardzo chcemy używać Pana Boga do własnych pomysłów. Spodziewamy się, że Bóg da zdrowie, pieniądze, pracę, sukces, że pozbawi nas problemów i uczyni nasze życie łatwym i przyjemnym. A tymczasem dzieje się coś zupełnie innego: jakieś trzęsienie ziemi, klęska niosąca cierpienie, choroba, starość, bankructwo itp. Plany, które zrodziła nasza inteligencja diabli wzięli. Rozczarowani opuszczamy Jerozolimę i podążamy do Emaus. Ale co znaczy iść do Emaus? W długiej historii zbawienia to miejsce nigdy wcześniej nie jest wymieniane. Iść do Emaus to jakby iść donikąd! Dlatego Jezus dołącza się, by interpretować wszystkie fakty jako historię zbawienia. On chce dać Apostołom poczucie, że wszystko co się wydarzyło ma sens inny od oczekiwanego. To sens zrodzony z miłości.
„Czasem, gdy nic się nie układa,
Gdy dnie są krótkie, a noce długie,
Gdy w czasie prania pada deszcz
I żadna rzecz nie chce schnąć
Gdy przez komin dym przejść nie może
Gdy wszystko staje w poprzek
Gdy przyjaciele ze mnie kpią,
Gdy dziecko łamie zęba
Czasem mówię: w takich dniach
Przeżywam oświecenie,
bo nie w słoneczny dzień łatwizny
On przyjdzielecz w taki dzień jak ten!” 
              Fay Inchfawn, W. Barclay, Ewangelia Św. Łukasza, Warszawa 1984 r. 

Ks. Ryszard K. Winiarski, Lublin

TOP