Wyznanie miłości zamiast definicji (J 3, 16-22)

 Echo Ewangelii
W takie uroczystości jak dzisiejsza chciałoby się, żeby pojawiła się jakaś zgrabna definicja Trójcy Przenajświętszej. Niestety, w żadnej Ewangelii i w całej Biblii, nie znajdziemy definicji Boga.
Kardynał J. Ratzinger, jeszcze jako prefekt kongregacji doktryny wiary, mawiał: „Każde z wielkich podstawowych pojęć nauki o Trójcy Świętej zostało kiedyś potępione; (…)  mają one znaczenie jedynie, gdy jednocześnie są uznane za bezużyteczne i tak, jako nieudolny bełkot- i nic ponadto – zostają dopuszczone.” Widocznie, zdaniem obecnego papieża, zarówno najbardziej zagorzali apologeci i najbardziej zatwardziali heretycy, nie są w stanie za wiele o Bogu powiedzieć. Definicje są może i piękne, ale jeszcze żadna definicja nie zbawiła człowieka (nawet definicje teologów!). Na szczęście, Bóg dla jednych i dla drugich, pozostaje tajemnicą i można w Niego wierzyć. Bóg, którego najbardziej wewnętrzny sekret, niczym enigma, zostałby złamany, przestałby być Bogiem, stając się ekstraktem intelektualnych ambicji ludzi. Jakże wtedy moglibyśmy „zważnieć” czując, że w jakimś sensie mamy nad Nim władzę. Na szczęście Bogu i nam to nie grozi. Wiemy o Nim niewiele, tylko tyle, ile sam o sobie powiedział a właściwie tylko tyle, ile zdołamy z tego pojąć.
Więc to, że nie wiemy strata niewielka zwłaszcza, że dzisiaj możemy się wsłuchać w najprawdziwsze wyznanie  miłości: „ Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął ale miał życie wieczne”. Ta miłość zdumiewa, wręcz szokuje, gdyż jest bezwarunkowa. Jej darmowość sprawia, że jest inna od wszystkich miłości które znamy, których się uczyliśmy, których zaznaliśmy i których padliśmy ofiarą. Jest inna, bo jest wielkim poświęceniem się Boga za wszystkich bez wyjątku. Ta miłość  nie wyklucza nikogo. Zachowuje przy życiu i karmi nawet bałwochwalców, bluźnierców i prześladowców, wiedząc, że nienawidzą i obmyślają kolejne próby dla wierzących. „On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”(Mt 5,45).
   Jeśli ktokolwiek z nas próbował pokochać choćby jednego człowieka, przekonał się jakie to trudne. Momentami wydaje się to wręcz niemożliwe. Każdy człowiek potrafi zrobić  wszystko, by go nie kochać lub wręcz nienawidzić. każdy człowiek potrafi ranić najprawdziwszą miłość. Więc, my mamy problem z miłowaniem choćby niektórych, gdy Bóg kocha bezwarunkowo wszystkich, całą ludzkość.
W Liście do Rzymian znajdujemy szokujące wręcz wyznanie na temat  poświęcenia się  Chrystusa za złoczyńców. Nie chodzi tu o grzeszników pojmowanych ogólnikowo, abstrakcyjnie. Chodzi konkretnie o nas, o mnie i o ciebie. Ci grzesznicy, to nie są oni, to my!
 „Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy byli jeszcze bezsilni. A nawet za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (5,6-8). Wielkim szacunkiem otaczamy tych, którzy będąc na służbie ratowali czyjeś życie, narażając lub oddając swoje (strażacy, ratownicy, żołnierze, partyzanci,  itp.). Wskazujemy im najbardziej honorowe miejsca na cmentarzach i w historii. A jak jest z miejscem dla Chrystusa w życiu każdego z nas? Przecież to, co zrobił Bóg w Jezusie Chrystusie jest nieporównywalne z niczym, bez ryzyka pomniejszenia Ofiary krzyża. Tylko Chrystus umarł  za całą ludzkość. Tylko Chrystus z jednakową miłością umarł za wszystkie ofiary jak i za każdego z oprawców.  To „samowyniszczenie” się Boga na krzyżu było i pozostaje wyznaniem miłości, w której nasza ludzka natura dopiero staje się naprawdę ludzka. Nie szukajmy żadnych definicji Boga. Raczej z całą pokorą odkrywajmy, że Bóg jest miłością (por. 1J4,8) i bądźmy wdzięczni.   Ks. Ryszard K. Winiarski
TOP