Jarzma i brzemiona (Mt 11, 25-30 )

Jestem świeżo po krótkiej rozmowie na korytarzu szpitalnym. Na moje pytanie skierowane do znanej mi kobiety: „Jak mama (która jest w szpitalu od kilku tygodni)?” - usłyszałem odpowiedź: „ Zabieram matkę do siebie, choć mam męża alkoholika”. Pomyślałem sobie, że moja rozmówczyni jest dosłownym ucieleśnieniem dzisiejszej ewangelii. Ma zarówno jarzmo (mąż -alkoholik) jak i brzemię (ciężko chora matka).

Nie jest więc, dobrą nowiną wmawiać sobie lub komuś, że możliwe jest życie bez jarzma. To jest kłamstwo a nie dobra nowina! Nie ma nawet jednej historii ludzkiej, która byłaby wolna od jakiegoś brzemienia. Życie nasze zostało naznaczone jarzmem, które zawsze  ma jakiś sens. Czasem jest to sens trudny do opisania, wręcz niemożliwy do przyjęcia, ale zawsze - sens!

Znany autor fraszek z właściwą sobie ironią mówi: „Siadamy w karuzeli, a kręcimy się w kieracie”. Wielu ludzi pyta: Czy to znaczy, że wszyscy chodzimy w jakimś gigantycznym kieracie bez możliwości ucieczki? Czy można być szczęśliwym będąc objuczonym? Czy jarzmo jest naszym przeznaczeniem, niemal wszechwładnym fatum? Na pełne zdziwienia pytanie: „Dlaczego jest kierat?” – można odpowiedzieć z równym zdziwieniem: „ A dlaczego miałaby być karuzela?” Kto o tym ma decydować: my czy Pan Bóg?


Niezapomniany A. Hitchcock (1899-1980), jeden z nielicznych praktykujących katolików w historii Hollywood, zwykł mawiać: „ W filmie fabularnym reżyser jest bogiem, w filmie dokumentalnym to Bóg jest reżyserem”. Więc może warto, by każdy zadał sobie pytanie: czy swoje życie traktuje jak film fabularny czy jak wielki, niepowtarzalny dokument? Bez tego nigdy nie będziemy wiedzieli komu jaka rola przypada i dlaczego?Jezus nie każe się wprzęgać w cudze jarzma np. jarzma koleżanek z pracy. Nie każe też nosić cudzych brzemion np. brzemienia sąsiadów. Jezus chce, abyśmy akceptowali własne historie! Chce, abyśmy żyli własnym życiem. Chce abyśmy rozwiązywali nie cudze ale własne problemy. Jezus nie chce abyśmy żyli za kogoś, decydowali za kogoś, pytali i odpowiadali za kogoś.  Tak jak jeleń nie nosi poroża łosia, tak my nie mamy nosić cudzych krzyży. Byłaby to raczej ucieczka niż udzielanie pomocy.


Każdy musi odkryć i nazwać po imieniu własne jarzmo. Np. jarzmem jest drugi człowiek czyli obecność ale nie mniejszym jarzmem jest też samotność, nawet jeśli się ją wybiera i ślubuje! Jarzmem jest przekazywanie życia, wszystkie nasze obowiązki, zwłaszcza te najbardziej powszednie. Jarzmem są czyjeś decyzje, które mają wpływ na nasz los. Jarzmem wspólnym są wzajemne słabości nad którymi mozolą się małżonkowie czy rodzice z dziećmi. Jarzmem jest każda wierność i posłuszeństwo itd. Lista  jarzm jest imponująca i długa. Każde jarzmo wymaga i uczy pokory. Dawcą pokory jest Jezus Chrystus, który nas zaprasza do codziennego i modlitewnego wpatrywania się i wsłuchiwania  w Jego Najświętsze Serce. On nikomu nie zabierze jarzma, ale uczyni je możliwym do przyjęcia. On daje  wewnętrzną moc, daje swojego Ducha, który pozwala  przyjmować wszystko, co wydaje się trudne i niesprawiedliwe. Wszyscy jesteśmy Jego jarzmem, jakże niesprawiedliwym, trudnym i niewdzięcznym. Ale, kto z nas myśli, że uwiera Boga? Kto z nas myśli, że jest Jego ciężarem i problemem? Kto z nas myśli, że jest wyzwaniem rzuconym Bogu w twarz? Kto z nas myśli, że jest Jego krzyżem?  Ks. Ryszard Winiarski, Puławy

TOP