Przypowieść o siewie (Mt 13, 1-23)

 Czy zastanawialiśmy się kiedykolwiek dlaczego jedni słuchając tej samej Ewangelii osiągają szczyty cnót, gdy tymczasem drudzy nie mogą osiągnąć nawet minimum chrześcijańskiego życia? Dlaczego jedni zostają świętymi, podczas, gdy drudzy żyją okrakiem, w duchowej schizofrenii, szukając ciągłych kompromisów ze światem? Dlaczego jedni stają się męczennikami a drudzy „…okazują  jedynie pozór pobożności, wyrzekając się jej mocy (por. 2Tmt 3,5)?

Dlaczego jedni gotowi są na radykalizm a drudzy odpowiadają Kościołowi jak Grecy na Areopagu: „Posłuchamy cię o tym innym razem” (por. Dz 17,32)? Skąd te różnice? Co one znaczą i o czym świadczą? Pasterze Kościoła czyli urzędowi siewcy nie mogą ignorować znaków czasu. Jednym z nich jest wyraźna, widoczna gołym okiem apostazja całych środowisk i pokoleń. Truizmem jest pogląd, że w Kościele największą reprezentację ma pokolenie 50 plus, które przy wszystkich oznakach swojej pobożności jednak nie potrafiło skutecznie przekazać wiary swoim dzieciom. Pokolenie dzieci i wnuków, które ma największe możliwości awansu, ulega największej konsumpcji, staje się zakładnikiem kariery i sukcesu za wszelką cenę, wyjeżdża za granicę, szybko się bogaci i rozwodzi zarazem. Siewcy muszą wiedzieć, czy wierni, zwłaszcza młodzi, odrzucają Ewangelię z powodu zawartego w niej radykalizmu czy z powodu języka, którym posługuje się Kościół? Czy przyczyną odrzucenia nie są postawy siewców, brak świadectwa, utrata wiarygodności a może i zgorszenia?  Czy młodzi nie chcą żyć ewangelicznie (nie muszą!) czy nie są w stanie (nie zostali wtajemniczeni i odpowiednio przygotowani)? Czy przypadkiem nie wysyłamy młodych  na duchową walkę w nieodpowiedniej zbroi (por. Ef 6, 11-20)? Dawid kiedy ubrano go w zbroję Saula nie mógł się w ogóle poruszać (por.1Sm 17,38n). Do walki z Goliatem potrzebował zupełnie czegoś innego i to wystarczyło. Młodzi nie chcą nawet symbolicznie uczestniczyć w klęskach rodziców, tak jak Dawid nie chciał mieć udziału w klęskach Saula! Nie chcą klęsk cudzych ale powoduję lub godzą się na własne. Trudno się temu dziwić i trudno o to mieć do nich żal. Być może świat stworzony przez pokolenie rodziców, którzy  uważają się za mocno wierzących, stoi w jakiejś zasadniczej i łatwo wyczuwalnej sprzeczności z Ewangelią. Jeśli rodzice zbudowali swoje życie na fałszywych przesłankach, trudno, żeby dzieci szukały prawdziwych! Jeśli pokolenie rodziców legalizuje aborcję  i eutanazję, to nie dziwmy się, że pigułka wczesnoporonna lub inne formy skracania komuś życia, przestają rodzić dylematy moralne i stają się oczywistością!  Jeśli rodzice mówią: „nie opłaca się pracować”, niech się przygotują, że od dzieci usłyszą: „nie opłaca się  uczyć!” W ilu domach i parafiach mamy szkoły słuchania Słowa Bożego? Ilu katechetów i duszpasterzy widzi konieczność katechezy dorosłych bez której katecheza dzieci i młodzieży jest zawieszona w próżni?

 Żadna z przypowieści nie mówi wszystkiego o Królestwie Bożym. Raczej wskazuje na jeden lub kilka jego aspektów. Ponieważ przypowieść jest porównaniem między dwoma płaszczyznami różnego porządku, dlatego tylko główna idea (tzw. tertium comparationis) służy objaśnieniu prawdy moralnej lub nadprzyrodzonej. To, co jest porównywane z tym, do czego się porównuje ma wspólną myśl! I tak trzeba czytać wszystkie przypowieści, które stanowią literackie perły. Małe formy niezwykłej urody i mądrości.

    Dzisiejsza ewangelia nosi niezbyt trafny tytuł: przypowieść o siewcy. Wydaje się, że akurat najmniej jest w niej o siewcy, o wiele więcej mówi ona o roli a najwięcej mówi o losach zasianego ziarna. Problemem nie jest więc ziarno, które symbolizuje Słowo Boże; problemu nie stanowi też siewca, którym jest Jezus Chrystus. Prawdziwym problemem są adresaci Słowa Bożego czyli każdy z nas. Problemem jest to, czy i z jaką dyspozycją serca słuchamy Słowa Bożego. Czy pozwalamy, by Słowo Boże okazało całą swoja moc, „…by było żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić myśli i pragnienia serca” (Hbr 4,12).

Jezus Chrystus za pomocą kilku metafor chce nam dzisiaj pokazać możliwe błędy, zaniedbania i grzechy, które mogą utrudnić lub wręcz uniemożliwić przyjęcie Dobrej Nowiny. Zostały one objaśnione przez samego Chrystusa, dlatego nikt ich lepiej nie objaśni!

 

Ks. Ryszard Winiarski, Puławy

 

TOP