O potrzebach i możliwościach inaczej (Mt 14, 13-21)

 Jedno ze wschodnich przysłów mówi: „ Zamiast narzekać na ciemność lepiej zapalić choćby jedno światło”. Większość z nas potrafi wymienić niezliczone potrzeby (głównie własne!) ale niewielu widzi z taką samą oczywistością także obiektywne możliwości. Skala potrzeb jest ogromna, może zadziwić a nawet przerazić.
   Wszechobecne braki  są wstydliwym piętnem wszystkich społeczeństw nawet najbardziej zamożnych. Litanie oczekiwań, próśb, roszczeń i żądań zdają się nie mieć końca. Ale jeśli widzimy tylko potrzeby to nie widzimy wszystkiego a więc źle widzimy. Trzeba dostrzec konkretne możliwości. Milionom czy wręcz miliardom potrzebujących odpowiadają miliardy depozytów uwięzione nie tylko w sejfach. Np. ile pieniędzy leży w kosztownych nagrobkach. Stosunkowo biedne społeczeństwo, na dorobku, buduje niezwykle drogie, przesadzone, wręcz wystawne, nagrobki swoim zmarłym. Marmury, granity, piaskowce sprowadzane z najdalszych stron świata to też rodzaj konsumpcji w dodatku często pozbawionej smaku. To oznaka pychy żyjących, w której mimo woli muszą uczestniczyć zmarli. I te sztuczne kwiaty... Oto pieniądze, które nikomu nie dają życia, nikogo nie kształcą, nikogo nie leczą i nikomu nie dadzą żadnej nadziei. A przecież wystarczałaby zwykła mogiła. W końcu prawda wszystkich grobów jest ta sama.

    Innym miejscem uwięzionych możliwości są kosztowne płoty i ogrodzenia. Odgradzanie się to specyficzna filozofia myślenia o bliźnich: drugi człowiek to intruz, rywal, może nawet wróg, którego trzeba się bać skoro nie można go unicestwić. Płoty to złudne remedium na nasze kompleksy i lęki. Niby chodzi o prywatność, w rzeczywistości nie radzimy sobie z obecnością innych. Może to relikt społeczeństwa zamkniętego, tłamszonego przez obecność kojarzoną z niewolą, rozbiorami i wojną. Utrwalanie, karmienie i znieczulanie lęków nie jest żadnym rozwiązaniem. Przekonujemy się o tym za każdym razem, gdy przychodzi nam opuścić nasz zmyślony azyl. Coraz większy strach przed wyjściem na zewnątrz, coraz większa ulga w chwili powrotu.  

   Trzecim miejscem uwięzionych i zmarnowanych możliwości są pieniądze wydawane na zaspokojenie nałogów i przywiązań. Kiedy pytam ludzi, którzy dali się uzależnić, ile pieniędzy stracili w czasie wieloletniego spaceru po równi pochyłej, jeśli są szczerzy, to ze wstydem przyznają, że „puścili z dymem" niejedno mieszkanie i niejeden samochód zatopili w morzu alkoholu. A przecież to nie jedyne konsekwencje filozofii luzu i schlebiania swoim słabościom. Wskazałem przykładowe  miejsca ukrytych możliwości, tylko po to, abyśmy się uważnie rozejrzeli. Jest wiele możliwości nienazwanych, nieodkrytych i niedocenionych. Nasze grzechy i zaniedbania pozbawiają nas wielu szans w taki sposób, że nie czujemy się nawet odpowiedzialni.

   Dzisiejsza ewangelia ukazuje nam splot samych niekorzystnych okoliczności: miejsce pustynne, późna pora i tysiące głodnych ludzi. Reakcja apostołów wydaje się więc logiczna, nacechowana realizmem. Nie próbują w żaden sposób zaradzić. Nie szukają żadnych sensownych rozwiązań. Jedynym wyjściem z sytuacji jest sugestia, by Jezus odprawił tłumy. Jezus nie tylko, że nie zostawia  ludzi z problemem samym sobie, ale chce, by wszyscy się stali adresatami, świadkami i uczestnikami cudu.

W wielkim, nieprzeliczonym tłumie trzeba dostrzec tego, który ma pięć chlebów i dwie ryby. A przede wszystkim trzeba dostrzec samego Chrystusa i możliwość najprawdziwszego cudu. Dzisiaj Chrystus chce nas przekonać, że możliwości jest więcej niż potrzeb, choć my myślimy inaczej. Czy damy mu się przekonać czy każdy z nas powie: „ja tam wiem swoje"?! A może przemówi wiersz?

 

A kiedy wszystko

ogrodzimy

wysokim murem

pięknym płotem

zaczniemy czuć

jak dotyk zimy

nieopisaną wprost

tęsknotę

sauny kominki

skóry z dzika

sprzęty i bramy

na pilota

a mimo to w nas

nie zanika

nieopisana wprost

tęsknota

goście podobni

sklonowani

na krótko wpadną

nie dziwota

ich też dopada

za murami

nieopisana wprost

tęsknota

dzieci nie było

lub jedynak

choć klatka duża

i ze złota

w nim też

to samo się zaczyna

nieopisana wprost

tęsknota

sąsiedzi w miedzach

rozkochani

przed własnym murem

co dzień staną

by poczuć coś

co nie ma granic

tęsknotę wprost

nieopisaną

a gdy samotność nam

dokuczy

i zapragniemy wyjść

ku innym

okaże się

że nie ma kluczy

i nie wiadomo

kto jest winny

 

Ks. Ryszard Winiarski, Puławy

TOP