Ponawiane zaproszenie (Mt 22, 1-14)

echoewangelii_wesele

Nikt z nas nie lubi być lekceważonym. Czemu miałby to lubić Pan Bóg? Kolejna przypowieść o królestwie Bożym opowiada dramatyczną historię Izraela. Jej sens jest mniej więcej taki: zaproszenie pierwotnie skierowane do jednego (związane z konkretnym wyborem), w końcu zostaje wysłane do wszystkich.

To, co na początku było wyłącznym przywilejem samego Izraela, staje się łaską dla wszystkich napotkanych. Chodzi o wszystkich ludzi. Dla kogoś, kto przywykł do własnej wyjątkowości, niezwykle trudną rzeczą jest uznać prawa innych do tego samego dziedzictwa. Ktoś, kto przez dużą część historii przyzwyczaił się, że jest jedynym adresatem Bożych obietnic, nagle, ze zdumieniem, odkrywa, że przestaje być jedynym, a staje się  jednym z wielu adresatów. Trudno dzielić miejsce przy stole z tymi, którzy przychodzą nie wiadomo skąd i dlaczego! Bóg ustami proroka Izajasza zapowiadał błogosławieństwo czasów mesjańskich w formie wielkiej uczty, w której wezmą udział wszystkie narody. Stwórca dał do zrozumienia, że chce zbawić wszystkich.

Zarówno gospodarz, jak i goście nie mogą wpływać wzajemnie na swoje decyzje. Są wobec siebie całkowicie wolni. Gospodarz ma prawo zaprosić do swojego domu, kogo chce. Może dzielić swój stół z każdym, kogo zapragnie. To jest jego nienaruszalne prawo. Natomiast goście mogą zaproszenie przyjąć lub odrzucić. Ewangelia mówi wyraźnie, że goście nie tyle nie mogą, co nie chcą przyjść. Co znaczy ta niechęć? Czy chodzi o zwykłe lenistwo? A może to lęk zmusza do uników? Może obojętność sprawia, że komuś jest wszystko jedno.

Ponowienie zaproszenia jest nie tylko oznaką dobrych manier, ale przede wszystkim stanowi dowód, że gospodarzowi zależy na obecności. Zapewne każdy z nas przyzna, że Bóg wiele razy wobec niego powtórzył to samo zaproszenie. Wiele razy podarował mu tę samą łaskę. To samo Słowo. To samo przebaczenie. Tę samą darmową miłość. Otrzymał, ale czy przyjął?

Święty Grzegorz Wielki, papież (540-604), mówi: „Są wezwani do łaski, którzy nie tylko nią gardzą, pogrążając się w sprawach ziemskich i światowych, ale nawet ją prześladują”.  Dla porządku trzeba powiedzieć, że autor tych słów przerwał błyskotliwą karierę polityczną, rozdał swój majątek i wstąpił do zakonu. Najwyraźniej przyjął zaproszenie na ucztę, przecinając trzymające go więzi. Na oczach wszystkich umarł dla świata, by narodzić się dla Boga i Kościoła. Równie dobrze mógł nie przyjąć i tłumaczyć się jak niedoszli goście z dzisiejszej przypowieści. Prawda jest taka, że subiektywnie każdy z nas może wyszukiwać sobie argumenty, które uzna potem za wystarczające alibi. Praktycznie może nim być wszystko: praca i rodzina, służba i obowiązki, studia i polityka, zmęczenie i brak czasu, choroba i starość. Nawet modlitwa lub pisanie Echa Ewangelii może być pobożnym alibi, które nie pozwoli komuś przyjąć właściwego zaproszenia o właściwej porze.

O ile można jeszcze zrozumieć samą odmowę uczestnictwa, to fakt znieważenia i zabicia posłanych, niewinnych ludzi stanowi prawdziwą niegodziwość. Ta niezrozumiała zbrodnia woła o pomstę do nieba. Odrzucając łaskę, sami sobie wymierzamy sprawiedliwość. Wszystkie klęski Izraela pojawiały się w bardzo określonych momentach historycznych jako następstwo jego grzechów. Jednak poza wąskim gronem proroków niewielu potrafiło dostrzec ten związek przyczyn i skutków. Z Kościołem podobnie. Jego klęski nigdy nie są przypadkowe! Zawsze są owocem sprzeniewierzenia się jakiejś łasce i tylko święci widzą to z całą oczywistością.

Przygotowana  uczta ma nowych adresatów. W Liście do Rzymian św. Paweł tak oto interpretuje tę przypowieść: „Przez ich (Żydów) przestępstwo zbawienie przypadło w udziale poganom” (Rz 11,11). Widzimy, że Apostoł używa tylko innej metafory, ale myśl jest ta sama! Ten sam korzeń, z tą samą mocą podtrzymuje przy życiu pierwotne (szlachetne) i wtórne (dzikie) pędy. Można więc powiedzieć: błogosławiona wina ludzi i prawdziwie królewski gest Boga!

 

Ks. Ryszard Winiarski, Puławy

 

TOP