Samarytanką jest każdy z nas

echoewangelii           Każdy z nas nosi w sobie sprzeczne pragnienia. Jedne tłumi, innym daje niekontrolowany upust. Z jednymi pragnieniami radzi sobie bez problemu, a innym potrafi tylko ulegać. Ostatnio mogliśmy przeczytać, że znany celebryta, a przy tym raczej mierny artysta, zaprosił na swój kolejny ślub wszystkie dotychczasowe żony. Jak tak dalej pójdzie, w sztuce rozwodzenia się dorówna Henrykowi VIII - królowi Anglii. Oczywiście nikt z nas nie ma powodów, by czuć się lepszym od wspomnianych rozwodników

Niektórzy się nie rozwiedli tylko dlatego, że nie złożyli przysięgi małżeńskiej, ale tak samo jak owi rozwodnicy mają poligamiczne serca, dla których wierność jednemu człowiekowi to zobowiązanie ponad siły.

Każdy z nas nie radzi sobie z siłami, które w nim drzemią i w tym sensie przypomina ową nienasyconą niczym Samarytankę. Przypomnij sobie, jak próbowałeś się nasycić czymkolwiek i gdzie tylko się dało. Szukałeś dla siebie życia, czyli choćby najmniejszej formy akceptacji, podziwu, szacunku, miłości, wybaczenia, przyjemności itp. Zdradzałeś lub porzucałeś jednych, by pozyskać i posiąść innych. Mamy na sumieniu różne związki i relacje, w których szukaliśmy wyłącznie siebie, nie wierząc w przestrogi, które Bóg wypowiedział ustami Jeremiasza: „Przeklęty człowiek, który nadzieję swoją złożył w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce" (Jr 17,5). Przeklęty nie dlatego, że Bóg go przeklął. Prawdziwe przekleństwo polega na tym, że człowiek generalnie zawodzi i rodzi rozczarowania, po których trudno się pozbierać! Każde rozczarowanie jest raną, niekiedy nawet śmiertelną. Rozczarowani czasem są jak ludzie, z których uszło życie. Jednak najtrudniejszym rodzajem rozczarowań jest rozczarowanie sobą samym. Oto w konkretnej sytuacji okazuje się, że mieszka w nas mięczak, prostak, narcyz, fanatyk, słabeusz, nihilista itp.

Właśnie, Samarytanka jest rozczarowana nie tylko mężczyznami, których zmienia, ale przede wszystkim sobą; głodem i pragnieniem, które dają się jej we znaki. Studnia Jakubowa to miejsce na rozstaju dróg. Nie jest ono przypadkowe, ponieważ Samarytanka rzeczywiście znalazła się  na rozdrożu. Zadziwia fakt, że  nie korzysta ona ze studni w obrębie murów, ale idzie po wodę o wiele dalej, poza miasto. Kobieta, która zdobywa i porzuca kolejnych mężczyzn, jest niebezpieczna, zuchwała i zepsuta. Napiętnuje się ją niczym modliszkę.

Zresztą, wszyscy Samarytanie uznawani byli przez Żydów za mieszańców, rytualnie nieczystych. Spór Żydów z Samarytanami miał długą i burzliwą historię. Kiedy w 720 r. przed Chrystusem upadła Samaria zmiażdżona przez Asyryjczyków, a większość jej ludności została wypędzona na wygnanie, niewielka część jednak pozostała. Gdy okupanci sprowadzili osadników z Babilonu (2 Krl 17,6), nastąpiło wymieszanie się ras, głównie na drodze małżeństw, które Żydzi uważali za niewybaczalną zbrodnię przeciwko czystości krwi. Do dzisiaj ślub z nie -Żydem interpretowany jest przez ortodoksyjnych Żydów jako apostazja, a więc powód do obleczenia się w żałobę. Deportowani w większości już nie wrócili - z tego powodu mówi się o zaginionych dziesięciu pokoleniach.

Żydom z południa, zwłaszcza z Jerozolimy, wydawało się, że oni są bezpieczni i że Bóg nie dopuści do klęski świętego miasta Jeruzalem. Pewność okazała się niepewna - Jerozolima podzieliła los Samarii. Nowe imperium, tym razem Babilon, dokonało ohydy spustoszenia. Po wielu latach, gdy król perski - Cyrus wydał edykt pozwalający na powrót, wróciła jedynie garstka wiernych tzw. reszta Izraela. Gdy pod kierunkiem Ezdrasza i Nehemiasza zaczęła się odbudowa świątyni, Samarytanom, jako niegodnym, arogancko odmówiono udziału w tym dziele. Wtedy odstępca żydowski - Manasses przystąpił do budowy konkurencyjnego sanktuarium na Górze Garizim. W czasie powstania Machabeuszy jego przywódca - Jan Hirkan - zniszczy przybytek w Garizim i to wzbudzi zapiekłą nienawiść, która przetrwała do czasów Jezusa. On i Samarytanka reprezentują kolejne pokolenie, które musi się odnieść do obowiązujących stereotypów i utrwalonej wrogości. Stąd ta długa rozmowa przy studni, w której niby chodzi o wodę, a tak naprawdę  o nawrócenie i nowe życie!

Rozmowa z Samarytanką przypomina wcześniejszą rozmowę z Nikodemem. Schemat jest podobny. Słowo Jezusa zostaje źle zrozumiane, a raczej niezrozumiane, także wtedy, gdy zamiast pojęć  Jezus używa obrazu. W obu przypadkach zarówno wiatr, jak i woda mają tę samą symbolikę - oznaczają Ducha Świętego. Wołanie Samarytanki: „Daj mi tej wody" - oznacza jedno: Jest taki głód w sercu ludzkim, który tylko Jezus Chrystus może zaspokoić! Nikt inny, tylko On! Obyśmy byli świadomi swoich pragnień, także tych, które może nasycić jedynie Bóg, czyli Miłość!

Ks. Ryszard K. Winiarski

TOP