Hieroglif cierpienia (J 9, 1-41)

echoewangeliijezuscierniowa         Gdyby istniało tylko cierpienie zawinione jako owoc grzechu, wszystko byłoby o wiele prostsze. Cierpienie proporcjonalne do winy wydaje się być przejawem elementarnej sprawiedliwości, działającej według prostej zasady: przyczyna (grzech) - skutek (cierpienie). Niestety, istnieje również trudny do odgadnięcia świat cierpienia niezawinionego.

 Jak mówi C. K. Norwid: 

„Krwawa plama na czole - nie plami sumienia,
  Krwawa skaza na piersiach - nie jest skazą duszy,
  I owszem, ona, jako hieroglif cierpienia,
  Na ziemi niepojęty, zrozumialszy w niebie,
  Znajdzie tłumacza dla siebie,
  I Boga samego wzruszy!"
       (Dumanie, II)

Ów hieroglif cierpienia to prawdziwy krzyż dla ludzkiego rozumu! Bo jak wykazać racjonalność, logiczność cierpienia, którego człowiek nie spowodował ani swoim błędem, ani grzechem? Jak wtedy uchronić człowieka przed zwątpieniem i rozpaczą? Jak wówczas ocalić go przed fatalizmem, przed myśleniem w kategoriach przypadku?

Czy może nas dziwić pytanie Chrystusowych uczniów o przyczynę cierpienia: „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy - on czy jego rodzice?" To pytanie należy do kanonu ludzkiej wrażliwości. Jest ono na wskroś  współczesne i coraz częstsze. Pojawia się coraz wcześniej w coraz nowszych kontekstach i coraz dłużej nas trzyma na uwięzi. Powraca, gdy stwierdzona zostaje obecność dodatkowego chromosomu; gdy rodzi się dziecko z wodogłowiem albo syjamskie bliźniaki; gdy matka porzuca noworodka na śmietniku; gdy ktoś kogoś molestuje seksualnie; gdy pijany nastolatek masakruje autem przechodnia itd. Nikt nie policzy wszystkich możliwych sytuacji, które, choć tak różne, rodzą to samo pytanie!

Ale czy wystarczy nam odpowiedź, której udzielił Jezus Chrystus: „...stało się tak, aby na nim objawiły się sprawy Boże"? Przecież mamy mnóstwo zastrzeżeń do pana Boga: „..dlaczego tak", „...dlaczego teraz", „...dlaczego ja", „.. w ogóle dlaczego?". Każemy się Bogu tłumaczyć jak w sądzie! Spowiadamy Go dokładnie, po kolei, ze wszystkiego!  Od tego uzależniamy naszą wiarę lub nasze zwątpienie. Czy nie jest tak, że Bóg staje się największym oskarżonym w historii? O co jeszcze nie został oskarżony? O jakie cierpienie nie pytali Go ludzie? Proszę bardzo: niewolnictwo, kolonializm, inkwizycja, pańszczyzna, krucjaty, stosy, wojny (nie wyłączając wojen religijnych), klęski żywiołowe, katastrofy, epidemie, tyranie, holocaust, krematoria, gułagi itp.

Właściwie Bóg odpowiedział cierpieniem Syna, Jedynego Niewinnego! Na wszystkie pytania o sens cierpienia niezawinionego Bóg dał odpowiedź własnym cierpieniem, całkowicie niezawinionym! Co jakiś czas znajduje się ktoś, kto gotowy jest iść tą samą drogą i cierpi niezasłużenie! Niedawno czytałem szczególny dokument - petycję, która dnia 26 II 1941 roku wpłynęła do gestapo w alei Szucha. Oto jej treść: „My, niżej podpisani, zwracamy się do Komendy Policji i prosimy najuprzejmiej o zaaresztowanie nas w celu wymiany za naszych ojców (w tym o. Maksymiliana Kolbego - moje dop.)  Wyjaśniamy, że nikt od nas tego nie wymagał, ani nas do tego nie zmuszał, lecz sami podejmujemy tę ważną decyzję. Jednocześnie jesteśmy gotowi przyjąć na siebie wszelkie zarzuty i oskarżenia, jak również wynikające z nich konsekwencje". Poniżej następują podpisy 20 braci zakonnych. A wszystko w czasach, o których ktoś powiedział: „Człowiek z człowieka zrobi mydło, a potem obmyje nim swoje oblicze", w świecie, który G. Herling -Grudziński nazwał „innym światem". Innym od wszystkiego, co było dotychczas! Czy to nam wystarczy?

 

Ks. Ryszard K. Winiarski

TOP