Wykonało się (Łk 24, 35-48)

echoewangeliizmatwychwstani               Gdyby ktokolwiek po zmartwychwstaniu próbował opisać wspólnotę uczniów Jezusa, musiałby użyć naprawdę mocnych słów, nasyconych lękiem, rozczarowaniem i zwątpieniem. Wtedy wszystkie odczucia apostołów i nastrój nie zachęcały bynajmniej do spotkań z nimi. Bo któż z nas chce spotykać ludzi w depresji? Kto chce spotykać ludzi, których obezwładnia zwątpienie, a być może nawet rozpacz?

 Jedynym, który szuka uczniów, jedynym, który ich odnajduje, jedynym, który z nimi rozmawia i ucztuje, jest Jezus Chrystus! Jedyny przyznający się do ludzi, którzy w krytycznej godzinie nie potrafili się przyznać do Niego!

 

Zastanawiam się, komu było trudniej wracać: czy uczniom do Jezusa czy Jezusowi do uczniów? Komu w ogóle trudniej zrobić pierwszy krok: wiernemu w kierunku niewiernych czy niewiernym w kierunku wiernego? Ludzkie doświadczenie pokazuje, jak trudno małżonkom wrócić do siebie po zdradzie. Rodzą się pytania: Czy w ogóle wracać? Kiedy i jak wrócić? Czy można wybaczyć pamiętając? Jak kochać niewiernego? Jak okazać miłość osobie zdradzonej? Jak ma wyglądać dalszy ciąg wspólnego życia? itp.

Jezus rozstrzyga ten dylemat swoją obecnością! Wierny wraca do niewiernych, Zwycięski wraca do pokonanych! Gdyby po zmartwychwstaniu Jezus nie pojawił się, tylko od razu wniebowstąpił, apostołowie nie mieliby czego głosić! Mogliby, co najwyżej, mówić o wspaniałej, bohaterskiej śmierci męczennika, który ich powołał kilka lat wcześniej; który przeszedł dobrze czyniąc i nauczając o królestwie nie z tej ziemi; który jednak skończył na krzyżu, a potem w grobie, jak wszyscy! Przecież żadna doktryna, nawet najwspanialsza, nie zbawia! Tyle doktryn stworzyli ludzie z nadzieją na lepsze jutro, w imię lepszego świata i tym większe były potem rozczarowania! Doktryna nikogo nie zbawia, zbawia osobowy Bóg!

Jezus zachęca, wręcz prowokuje, aby uczniowie chcieli dotykać Jego chwalebnych ran, tak samo, jak to czynił Tomasz. Widać, że wszyscy mają ten sam problem, tylko niektórzy się do niego przyznają od razu, inni z czasem - po jakiejś walce, jeszcze inni nie przyznają się nigdy będąc przekonanym, że ujawnianie swoich problemów to przejaw słabości. Chowanie się w skórze twardziela, nakładanie masek, życie cudzym życiem, tematy zastępcze to tylko niektóre z możliwych strategii, także w świecie wiary! To tylko pozór ucieczki.

W rzeczywistości śmierci nie da się tak po prostu obłaskawić ani znieczulić. Śmierć dotyka i porusza do żywego. Śmierć jest śmiertelnie poważna, dlatego wpływa na wszystko i wszystko zmienia ostatecznie. Po niej już nic nie jest jak przedtem. Tylko możliwość, realność zmartwychwstania jest dostatecznym światłem, które pozwala człowiekowi przejść przez ucho igielne umierania.

Jezus wskazuje, że wszystkie proroctwa i związane z nimi obietnice wypełniły się w Jego krzyżu, śmierci i zmartwychwstaniu; wszystkie zapowiedzi wskazują na Niego i w Nim znajdują swój ostateczny sens. To jest absolutne novum! Przez całe wieki Izrael czytając proroctwa rozumiał, że to kwestia raczej dalszej niż bliższej przyszłości. I nagle Jezus zmienia wektor ludzkiego myślenia. Nagle mówi, że wszystko się dokonało i to poprzez odrzucenie Sprawiedliwego. To jest ogromny problem dla ludzkiej wiary. Jeszcze nigdy Bóg w tak dramatyczny i trudny do wyobrażenia sposób nie objawiał swojego ojcostwa. Nigdy się nie wcielił, nigdy nie stał się podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu (Flp 2, 5-11); nigdy nie użył dla siebie tłoczni krzyża; nigdy nie okazał swojej „bezsilności" wobec przemocy ludzi. Pascha Chrystusa przekroczyła wszelkie wyobrażenia o Bogu i Jego darmowej, niczym niezasłużonej miłości; pokazała, jak fałszywie człowiek może interpretować najświętsze prawdy Boże.

Już wcześniej, w czasie polemiki z Żydami, Jezus powiedział: „Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne, to one właśnie dają o Mnie świadectwo. A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie" (J 5, 39). Nie chcieli i nie przyszli, choć nie mieli daleko. Na pewno o wiele bliżej niż poganie, czekający w każdym pokoleniu na czytelne świadectwo, w którym bez trudu można odczytać przebaczenie, czyli niekłamaną miłość chrześcijan do grzeszników; świadectwo, które w Jerozolimie tylko się zaczyna i ma dotrzeć na krańce ziemi, a więc wszędzie, także tutaj w Polsce. Pytanie tylko: czy dotrze?

Gdy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej, wielu w Kościele (przez szacunek dla ich tytułów i godności nie wymieniam nazwisk, zwłaszcza że niektórzy pomarli!) mówiło, że idziemy Europę ewangelizować; przywracać jej duszę i wartości; odkrywać jej chrześcijańskie korzenie i tworzyć wspólnotę ducha itp. To miał być ostateczny argument za akcesją. Jednak okazuje się, że nie potrafimy przekonać do wiary nawet samych siebie i swoich dzieci. Wielka emigracja młodych Polaków laicyzuje się w zastraszającym tempie. Pokolenie szans, największych od dwustu lat, żyje jak pokolenie straceńców i to nie z powodu wojny, łagrów czy krematoriów, ale ze względu na relatywizm moralny i konsumpcję. Wielu źle stawia problem: Polska według PiS czy Polska według Platformy Obywatelskiej, a powinno pytać: cywilizacja życia czy cywilizacja śmierci? Żadna partia nie buduje cywilizacji życia! Tę buduje jedynie Jezus Chrystus w tych, którzy Mu na to pozwolą.

 

Ks. Ryszard K. Winiarski

TOP