Miłować totalnie, na drodze kenozy (J 15,9-17)

echoewangeliidlonie         Zacznijmy od pytań zupełnie podstawowych: Jakie skojarzenia i obrazy miłości zachowuje nasza pamięć afektywna? Czy możliwa jest wiara w miłość prawdziwą, mimo wielorakich doświadczeń miłości pozornej, zaborczej, ślepej, zawiedzionej lub udawanej, a więc czy człowiek niekochany może pokochać? Co zrobić z bagażem doznanych zranień? Jak odróżnić miłość prawdziwą od jej protez zarówno w sobie, jak i w innych?

 

 

Prawdziwe tropy wskazuje nam Jezus w miłości Ojca. Mówi: „ Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem". Czy więc chodzi o skalę tej miłości? Zapewne tak! Ale czy tylko? Czy wystarczy uznać i uwierzyć, że miłość Ojca do Syna jest totalna, a więc taka, że nie można do niej niczego więcej dodać?! Tu odpowiedź musi być negatywna, bowiem niezwykle ważny jest również sposób, w jaki Ojciec miłuje Syna! To prawda, kocha Go zupełnie, kocha Go jak nikt inny, ale w jak trudny i wymagający sposób! Ta miłość nie chodzi na skróty. Jest w niej wielorakie ogołocenie, życie ukryte, pustynia, powracające pokusy, jarzmo krzyża, okrutna śmierć wraz z wykluczeniem oraz niewidoczne dla nikogo zmartwychwstanie. A więc kenoza! Ten Boży sposób miłowania wydaje się mało ludzki! Rzeczywiście, nie przypomina łatwych scenariuszy z równie łatwym do przewidzenia happy endem!

Błogosławiona Maria Katarzyna Emmerich, której prywatne objawienia ostatecznie zostały uznane przez Kościół, opisuje pewien epizod, który miał miejsce w Betanii. Gdy Jezus żegnał się z Łazarzem, świętymi niewiastami i swą Matką, Maryja prosiła czule, by mogła umrzeć z Jezusem. On jednak polecił Jej, by znosiła swą boleść spokojniej niż inne niewiasty (zarazem oznajmił, że po trzech dniach zmartwychwstanie i określił, gdzie się Jej pojawi) i wskazując na Marię Magdalenę powiedział: „Miłuje ona niewypowiedzianie, ale ponieważ miłość jej nie wyzwoliła się jeszcze zupełnie z pęt cielesnych, więc też od zmysłów będzie odchodzić z boleści nad moją męką".

Zarówno Marii Magdalenie, jak i Matce Bożej w tym momencie konieczną wydała się ich śmierć na krzyżu. Pragną dla siebie męczeństwa! Może nawet byłoby to w jakimś sensie łatwiejsze, ale akurat Bóg tego od nich nie wymaga i nie oczekuje. Obie mają żyć dalej! Maria Magdalena ma stać się pierwszym świadkiem pustego grobu i zmartwychwstania, zaś Maryja ma czekać na swoje wniebowzięcie. Ich w pełni spontaniczne pragnienia są czyste, szczere, nie ma w nich grzechu, ale wola Boża jest inna! Widzimy więc, że Maria Magdalena i Matka naszego Pana były kochane przez Ojca tak samo jak Syn, zarówno co do wielkości, jak i co do sposobu. Były kochane totalnie, na drodze kenozy.

Również wspomniana bł. Katarzyna była kochana w ten sam sposób, totalnie, na drodze kenozy. Bóg ją kochał, dając jej kolejno: wiejskie pochodzenie, ubogą rodzinę, sprzeciw ze strony rodziców wobec zamiaru wstąpienia do klasztoru augustianek, kasatę zakonu, ciężką chorobę, stygmaty, upokarzające przesłuchania prowadzone przez pełnomocników biskupa, policję Bonapartego i lokalne władze, niemoc spisania mistycznych doświadczeń. Ale znakiem miłości był dla błogosławionej także niemiecki pisarz, Klemens Brentano, który pod jej wpływem się nawrócił i potem przez sześć lat, dwa razy dziennie, spisywał jej doświadczenia, a przede wszystkim fakt, że przez ostatnie jedenaście lat jedynym jej pokarmem, który przyjmowała, była Komunia Święta! Widzimy więc, że zmieniają się jedynie konteksty miłości, ale jej istota i sposób objawiania pozostają ciągle te same! My mamy odkryć to samo w swoim życiu: Bóg kocha mnie i ciebie tak samo, zarówno co do wielkości, jak i sposobu! Różnią nas tylko konteksty! Istota doświadczenia miłości jest niezmienna!

Zarówno świadectwa biblijne, jak i doświadczenie XX wieków Kościoła podpowiada nam, że kenoza jest warunkiem koniecznym (conditio sine qua non) spotkania z miłością zupełną. Nie ma co chodzić na skróty! Nie ma co uprawiać kompromisów. Życie w rozdwojeniu sprawia, że popadamy w sprzeczności. Z jednej strony chcemy owoców możliwie najsłodszych, z drugiej zapuszczamy korzenie w źródła najbardziej gorzkie z możliwych. I tak jak nie możemy zrezygnować z pragnienia miłości prawdziwej, tak nie chcemy wyrzekać się miłości pozornych!

 

Ks. Ryszard K. Winiarski, Puławy

TOP