Uroczystość Zesłania Ducha Świętego (J 20, 19-23)

echoewangelii        Święty Hilary z Poitiers (ok. 315 - 367) pisze: „Tak jak władze ciała stają się bezużyteczne, jeśli nie mają odpowiedniej podniety; na przykład na nic zdadzą się oczy, gdy minął dzień, a nie ma światła; nie ma pożytku ze słuchu, gdy do uszu nie dociera żaden dźwięk ani głos; niepotrzebne staje się powonienie, jeżeli nie odczuwa żadnego zapachu - nie jest to wina natury, lecz braku podniety - podobnie i umysł ludzki, chociaż jest zdolny do poznania Boga, nie otrzyma potrzebnego do tego światła wiedzy, jeśli dzięki wierze nie przyjmie Ducha Świętego" (O Trójcy Świętej, księga 2, 1, 33.35). Widać więc, że nasza natura ukrywa pewien istotny duchowo potencjał, który może być wyzwolony i ujrzeć światło dzienne tylko pod wpływem Ducha Świętego. Dzisiejsza ewangelia wskazuje kilka powodów, dla których zmartwychwstały Jezus powraca do wieczernika:

a/ wyzwolenie z lęków

b/ dar pokoju

c/ udzielenie Ducha Świętego

 

Wyzwolenie z lęków

Nienawiść duchowych elit Izraela doprowadziła do śmierci Jezusa, ale nie wyczerpała swej wiary. Pozostali na świecie jeszcze Jego uczniowie, którzy przypuszczali, nie bez powodów, że po skończonym święcie Paschy czekają ich represje i prześladowania. Przekonywał ich o tym nie tylko nastrój, którym żyła jerozolimska ulica, ale przede wszystkim wcześniejsze zapowiedzi Jezusa: „Wydadzą was na udrękę i będą was zabijać, i będziecie w nienawiści u wszystkich narodów z powodu mego imienia" (Mt 24, 9); „Podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników [...] A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele, i niektórych was o śmierć przyprawią. Z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści  u wszystkich"  (Łk 21, 12. 16-17).

Czy można się więc dziwić lękom apostołów? Kogo z nas nie obleciałby strach w obliczu takiej przepowiedni? Rozpoczęło się gorączkowe odliczanie i nerwowe kalkulacje, zapanowała atmosfera podejrzeń i niepewności. Niejeden pytał sam siebie: Jak zachowają się moi bliscy, którzy nie poszli za Jezusem? Czy przypadkiem mój ojciec albo brat nie będzie świadczył w procesie przeciwko mnie? Co zrobi wspólnota apostołów? W tym momencie apostołowie niczego i nikogo nie są pewni, nawet samych siebie. Strach jest w nich i pomiędzy nimi! Po doświadczeniu z Judaszem, po zaparciu się Piotra i po wspólnej ucieczce pozostałych nie są w stanie przewidzieć swoich reakcji, dlatego potrzebują powrotu Jezusa. Potrzebują Jego przebaczającej, pełnej zrozumienia obecności!

Ukazanie chwalebnych ran było niejako ukazaniem dowodu tożsamości. Jezus zdaje się mówić: „To jestem Ja - wzgardzona Miłość, większa niż wszystko inne. Miłość zmartwychwstała, Miłość przebaczająca, łaskawa i darmowa. Miłość, na którą nikt nie musi zasługiwać. Każdy może mieć ją w prezencie!"

 

Dar pokoju

 

Jest faktem, że w imię pokoju Jezus nikogo nie posłał na śmierć. Zupełnie inaczej robią to ziemscy władcy. Wypowiadają wojny, mobilizują armie, wytyczają linie frontów i każą umierać za siebie i za swoje pomysły. Napoleon, „bóg wojny", gdy szedł na Moskwę, posyłał coraz młodszych żołnierzy, którzy zamarzali w imię swojego cesarza. Do dzisiaj pod Homlem i Smoleńskiem są ich groby. Gdy brakowało mu rekruta, posyłał 15-letnich chłopców, a mimo to nie zdobył pokoju ani dla Europy, ani dla Francji, ani nawet dla samego siebie. Skończył jako banita, opuszczony przez swoich. Ilu takich i podobnych oszustów, wcześniej i później, deklarowało pokój, rozpętując kolejne wojny?

Prawdziwy pokój przynosi obecność Jezusa Chrystusa  poprzez prawość sumienia, przez wyzwolenie z kłamstwa, egoizmu, nienawiści i przemocy. Pokój przywraca człowiekowi przebaczenie, skrucha i pokorny żal. Pokój nigdy nie powstaje z równowagi niszczycielskich sił, których jedni mogą użyć przeciwko drugim, ale tylko w dialogu naznaczonym szczerością intencji i zaufaniem! Logikę świata w tym względzie wyraża łacińska maksyma: „Si vis pacem, para bellum - chcesz pokoju, szykuj wojnę."

 

Udzielenie Ducha Świętego

 

Nie chodzi tylko o działanie i dary (jak to było w Starym Testamencie), ale o osobową obecność Ducha Świętego między ludźmi. Tak, jak możliwa i konieczna jest osobowa relacja z Jezusem Chrystusem, tak też możliwa i konieczna jest osobowa relacja z Duchem Świętym. Chodzi o taką relację, o którą modlimy się dzisiejszą sekwencją. Tutaj niczego więcej nie da się powiedzieć. Lepiej jest medytować tę piękną sekwencję, niż wymyślać jakiekolwiek własne argumenty. Wyraża ona trzy powody, dla których chrześcijanin wchodzi w przymierze z Duchem Świętym: własne słabości, z którymi sobie nie radzi, problemy, które go przerastają oraz pokusy, które mu grożą w każdej chwili. Módlmy się, aby oddanie całego siebie i całej przestrzeni naszego życia do dyspozycji  Ducha Świętego postępowało w sposób tyleż wolny, co konsekwentny! Niech Duch Święty okaże swoją moc w każdym z nas.

Na zakończenie warto przytoczyć myśl patriarchy Antiochii - Ignacego IV Hazima:

„Bez Ducha Świętego Bóg jest daleko,

Chrystus pozostaje w przeszłości,

Ewangelia jest martwą literą,

Kościół jest tylko organizacją,

władza - dominacją,

misja - propagandą,

liturgia - niczym innym jak tylko wspomnieniem,

życie chrześcijańskie - moralnością niewolnika.

 

W Duchu Świętym Bóg jest blisko,

zmartwychwstały Chrystus tu i teraz,

Ewangelia jest mądrością i mocą życia,

Kościół jest żywym Ciałem, odbijającym życie Trójcy Świętej,

władza - posługą jednania,

misja - Pięćdziesiątnicą,

liturgia - pamiątką, uobecnieniem i zapowiedzią,

życie chrześcijańskie - przebóstwione w relacjach synostwa i braterstwa".

 

Ks. Ryszard K. Winiarski, Puławy

TOP