Najważniejsze są intencje serca (J 6, 24 – 35)

echoewangelii            Często mylą nas pozory! Równie często ulegamy wrażeniom. Nastrój i emocje niejednokrotnie są „zamiast". Zauważamy tylko to, co zewnętrzne. Nie mamy narzędzi, które pozwoliłyby zbadać motywy, czyli intencje czyjegoś serca, a przecież one są najważniejsze. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Przedmiot, intencja i okoliczności stanowią „źródła", czyli elementy konstytutywne moralności czynów ludzkich" (1750).Tylko Bóg przenika serca i sumienia.

 Tylko On zna prawdziwą naturę ludzkich czynów i najgłębsze motywy, a więc intencje, które dały im początek. Tylko On wie, jakie są i będą wszystkie ich konsekwencje. Po prostu Bóg zna pełną odpowiedź na pytania: Co? Jak? i Dlaczego? Z tego też powodu jako jedyny ma prawo sądzić każdego z nas. I zrobi to w swoim czasie.

 

Ale dzisiejsza Ewangelia każe nam przede wszystkim myśleć o intencjach serca. Ludzie, szukając Jezusa, wędrują z jednego brzegu jeziora na drugi. Trochę przypomina to zabawę w chowanego. Jezus zniknął w chwili, w której tłumy chciały Go obwołać królem. Spontaniczna reakcja w gruncie rzeczy jest pokusą dla Jezusa. Najwyraźniej ludzie nie poradzili sobie z interpretacją cudu (nie pierwszy i nie jedyny to przypadek w historii!). Jezus tak bardzo chce się ukryć, jak bardzo ludzie chcą Go znaleźć. Św. Jan mówi: „Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby obwołać Go królem, sam usunął się znów na górę".

Ta zamierzona przez Jezusa nieobecność ma do nich przemówić. Ma nimi wstrząsnąć. W pewnym sensie cud poszedł na zmarnowanie. Poza nasyceniem fizycznego głodu niewiele zrozumieli. Błędne wnioski biorą się z błędnych, chorych oczekiwań. Są czyny godne potępienia, niezależnie od tego, jakie byłyby ich motywy. A gdy dochodzi do spotkania, Jezus studzi ich rozpalone głowy. Mówi im: „Szukacie Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do sytości". Zatem to nie duchowość, ale sprawy całkowicie przyziemne miotają ludźmi. Chleb to bardzo niebezpieczna motywacja. Kiedy się kończy, głód błyskawicznie odbiera rozum i zatwardza serce.

Lawrence Kohlberg (1927 - 1987), amerykański psycholog, stworzył klasyfikację poziomów rozwoju moralnego człowieka. Wyróżnił sześć kolejno następujących stadiów:

  1. Widmo możliwej kary. W tym stadium ludzie postępują moralnie wyłącznie z powodu strachu przed sankcjami doczesnymi lub ostateczną.
  2. Instrumentalizm - człowiek postępuje moralnie, gdyż widzi, że leży to w jego interesie.
  3. Potrzeba  aprobaty - człowiek postępuje moralnie, gdyż jest za to nagradzany przez innych, np. opinią: grzeczny chłopiec, przykładny ojciec, prawy obywatel, dobry chrześcijanin, wzorowy ksiądz etc.).
  4. Zgodność z prawem - człowiek postępuje moralnie, gdyż popiera istnienie prawa, które na wszystkich nakłada i od każdego egzekwuje odpowiednie normy.
  5. Umowa społeczna - człowiek postępuje moralnie, gdyż widzi, iż dane normy są korzystne dla wspólnoty, do której chcąc nie chcąc należy.
  6. Wyrzuty sumienia - człowiek ma świadomość uniwersalnych zasad moralnych, które obowiązują zawsze i wszędzie, niezależnie od okoliczności.

Zdaniem Kohlberga człowiek na ogół zatrzymuje się w rozwoju w okolicach trzeciego lub czwartego stadium. Czy to prawda, niech każdy z nas odpowie osobiście w swoim sumieniu.

Czyn moralnie dobry zakłada jednocześnie „dobro przedmiotu, celu i okoliczności" (KKK 1755). Mówiąc wprost: człowiek, kierując się dobrymi pobudkami, chce dobra i w dobry sposób je osiąga. Moralność chrześcijańska - mówiąc doktrynalnie - nie uznaje zasady „cel uświęca środki". Żaden cel, nawet najbardziej wzniosły, nawet z powołaniem się na Boga i Ewangelię, nie uświęca środków. Podstawowy dogmat ewangelicznej moralności mówi: Nie wolno czynić zła dla osiągania dobra! To dlatego Kościół odrzucił tzw. teologię wyzwolenia, która wskazując ewangeliczny ideał sprawiedliwości społecznej, odwoływała się do marksistowskiej walki klas. To dlatego Prymas Tysiąclecia wypowiedział słynne NON POSSUMUS. Uznał, że jest granica porozumienia z wrogami religii i Kościoła, za którą zacznie się zdrada: „A gdyby postawiono nas wobec alternatywy: albo poddanie jurysdykcji kościelnej, albo osobista ofiara - wahać się nie będziemy. Pójdziemy za głosem apostolskiego naszego powołania i kapłańskiego sumienia, idąc z wewnętrznym spokojem i świadomością, że do prześladowania nie daliśmy najmniejszego powodu, że cierpienie staje się naszym udziałem nie za co innego, lecz za sprawę Chrystusa i Chrystusowego Kościoła. Rzeczy Bożych na ołtarzach Cezara składać nam nie wolno. Non possumus!" (Z memoriału biskupów polskich z 8 maja 1953 r.)

Sprzeciw może być formą miłości, ale także może być formą obrony własnych przekonań, zasad i tożsamości. Jezus, żeby nie ulec ludzkim oczekiwaniom, musiał się sprzeciwić! To się zdarzyło nie tylko w Kafarnaum, ale wiele razy o wiele bliżej nas. Tylko czy byliśmy tego świadomi? Dzisiaj niech każdy odpowie: Co sprawia, że wciąż szukasz Jezusa? Pytanie ważne, zwłaszcza gdy sobie uświadomisz, jak wielu już przestało. Więc ta odpowiedź potrzebna jest nie tylko tobie!

 

Ks. Ryszard K. Winiarski, Puławy