Nasz rodzimy faryzeizm (Mk 7, 1-8, 14-15, 21-23)

echoewangelii           Kiedyś zapytałem uczniów na katechezie: Co robiłeś w myślach? Kim byłeś w swojej wyobraźni? Jakie są twoje prawdziwe pragnienia? Czy twoje intencje są szczere? Kilku uczniów odpowiedziało mi wymijająco, ale jeden odparł dosadnie: „Lepiej niech ksiądz nie pyta, to zbyt straszne!". Zapytałem: „Czy aż tak źle?". A on na to: „Aż tak źle!".

 

 

Nie wiem, co było przerażającego w rozpalonych głowach moich uczniów, ale tamtego dnia zacząłem prześwietlać swoje najskrytsze myśli i pragnienia. I to mi wystarczyło za wszystko! Dobrze, że inni ludzie nie mogą tropić i poddać kontroli moich myśli. Stwierdziłem, że gdyby orwellowska policja myśli okazała się możliwa do spełnienia, byłby to koniec człowieczeństwa i jakichkolwiek relacji międzyludzkich. Przyznanie się do nich, nawet przed sobą samym, jest trudne, a co dopiero, gdy trzeba stanąć twarzą w twarz z innymi? A co będzie na sądzie ostatecznym? Ciekawe, że na wszystkich jego przedstawieniach np. u Hieronima Boscha, Hansa Memlinga, Michała Anioła wszyscy są jacyś onieśmieleni, zdziwieni, zakłopotani, przestraszeni, niepewni! Tylko święci i Michał Archanioł zachowują niewzruszony spokój, mimo że zawsze są jacyś biedacy potępieni przez samych siebie.

Wszyscy zostaniemy przyłapani na gorących uczynkach, jak dzieci na kradzieży jabłek w księżowskim sadzie albo na wagarach! Wszyscy staniemy z całym swoim życiem, choć pewne jego fragmenty wolelibyśmy na zawsze zresetować! Czasami możemy liczyć na demencję bliźnich, ale nigdy nie lekceważmy pamięci Boga! Nawet nie chodzi o oczywiste grzechy i jawne zło naszych uczynków, ale o nasze złe myśli. Jak mówi jeden z ojców Kościoła: „Bóg żonę Lota za to tylko, że obejrzała się dobrowolnie na zło tego świata, pozbawił czucia, nadał jej wygląd słupa soli, unieruchomił na miejscu i tak pozostawił" (Klemens Aleksandryjski, Kobierce 2,14).

Boże, jak łatwo tworzymy subiektywną interpretację obiektywnych prawd. Jak łatwo gubimy się w tradycjach, zabobonach, przesądach, przysłowiach! Jak łatwo, dla ludzkich względów, z wyrachowania lub konformizmu, naginamy lub całkowicie odrzucamy Prawo Boże! Przykłady? Proszę bardzo. Na pierwszy rzut oka jemioła ma nawet swój urok i niewielu wie, że jest to zwykły pasożyt, a wieszanie jej zapożyczone jest z misteriów celtyckich druidów. Wolimy opłatek zamiast adwentowej spowiedzi. Milsza nam choinka niż śpiewanie kolęd. Czekamy na prezenty bardziej niż na niespodziewanego gościa. Marzymy, żeby puste miejsce pustym pozostało, bo nie wyobrażamy sobie świąt z obcym człowiekiem pod jednym dachem. W każdych życzeniach używamy magicznego zwrotu - „wszystkiego najlepszego" - nie wiedząc, co dla nas jest dobre, a już na pewno nie wiedząc, jaka jest wola Boża? Welon do ślubu - koniecznie - mimo że panna młoda już dawno nie jest dziewicą! Palma z suszonych traw, byle nie krzyż. Męczeństwo - niech Bóg broni! Gromnica na wszelki wypadek, ale kto ją pali, gdy huragan lub trąba powietrzna pustoszy wioskę czy miasto? Praktycznie nie ma święta, które nie obrosłoby legendą lub tradycją. Chrzest dziecka - musi być - nawet jeśli jego rodzice, nie mając przeszkód, pozostają w związku niesakramentalnym. Pierwsza Komunia Święta - musi być - nawet jeśli najbliżsi domownicy od dawna nie przystępują do stołu Pańskiego.

Poświęcenia obejmują niemal wszystko: hipermarkety (mimo że potem handlują także w niedziele i święta), stadiony (mimo że występują na nich bluźnierczo wytatuowani sportowcy, skandalistki i sataniści, a niejedną burdę zorganizują kibole), mosty (mimo że jego wykonawcy wygrali ustawione przetargi), parkingi (mimo że nie brakuje na nich kradzionych aut), hotele (nawet jeśli tam jest nocny lokal ze striptizem i panienkami), sztandary (mimo że radni w sejmiku lub gminie tworzą skorumpowane układy), chmielaki i dożynki (chociaż wszystko kończy się ogólnym piciem, także wśród nieletnich). Niedawno w Łodzi święcone były nawet włazy do kanałów ściekowych (!). Wszystko w tzw. dobrej wierze; wszystko z faryzejskim zadęciem i powagą; wszystko w imię Boga.

Niestety, te faryzejskie rytuały, całe to dzielenie włosa na czworo i przecedzanie komara z jednoczesnym połykaniem wielbłąda (por. Mt 23,24) świadczy wyłącznie przeciwko nam. Jesteśmy w tej konwencji totalnie zakłamani. Na siłę nakładana, sobie i bliźnim, maska pobożności gorszy pogan, którzy zniesmaczeni albo się inteligentnie dystansują, albo wręcz widzą w tym coś magicznego. Czyjś faryzeizm (np. żydowski) skutecznie zastępujemy własnym. Nie wiem, czy jest on większy czy mniejszy. Wiem jedno: na pewno istnieje w wielu z nas!

Dlatego każdy z nas jest wezwany do tego, aby badać swoje serce lub  raczej pozwolić je zbadać Boskiemu Lekarzowi. Tylko, ilu z nas chce zostać pacjentem w klinice Jezusa z Nazaretu?

 

Ks. Ryszard K. Winiarski, Puławy

TOP