Jakim życiem żyjesz? (J 6, 41-51)

echoewangelii

Szemranie i chleb z nieba spotkały się już w historii zbawienia. Pustynia była i jest tym miejscem, gdzie codzienny pokarm jest problemem. Ale pustynia nie jest wyłącznie miejscem geograficznym. To doświadczenie braku, poczucia zagrożenia, kruchości życia. A przecież każdy z nas potrzebuje pokarmu i bezpieczeństwa. Nic bardziej oczywistego i banalnego. Ale ta oczywistość przestaje być oczywista, kiedy porzucimy myślenie o fizycznym pokarmie, który gryziemy i trawimy, a skoncentrujemy się na pokarmie, który syci nasze pragnienia, potrzeby i ambicje. Surowa dieta, aby utrzymać zdrowie czy „poprawić” sylwetkę, też staje się pokarmem, który służy nam do zaspokojenia naszych głodów. Dzisiejsza Ewangelia to rozważanie o pokarmie, który Jezus pragnie nam zaoferować. Pokarmie dającym życie wieczne.

Pierwszym etapem medytacji lub też pierwszą trudnością jest odpowiedź na pytanie, na ile rzeczywiście jestem pociągnięty perspektywą życia wiecznego? Na ile najważniejszy owoc chrztu, życie wieczne, jest planem na moje życie i pożądaną perspektywą? Ewangelia Jana wielokrotnie podkreśla, że życie wieczne jest owocem wiary w Ojca, który posyła Syna oraz wiary w Jezusa, Syna Bożego i jest podtrzymywane spożywaniem Jego Ciała i piciem Jego Krwi. To owoc „znajomości” Ojca i Syna. Gdzie „znać” oznacza być w ścisłej relacji, być związanym. Życie wieczne jest owocem widzenia Jezus i słuchania Go. To sam Jezus jest życiem wiecznym. Mateusz podkreśli, że drogą do życia wiecznego jest odrzucenie wszystkich idoli tego świata i pójście za Jezusem.

Katechizm naucza: Kościół jest zatem tym, który wierzy pierwszy, i w ten sposób prowadzi, karmi i podtrzymuje naszą wiarę. To Kościół wyznaje wszędzie Pana - „Ciebie po wszystkiej ziemi wyznaje Kościół święty, śpiewamy w Te Deum, a z nim i w nim także my dochodzimy do wyznania: "Wierzę", "Wierzymy". To właśnie dzięki Kościołowi przez chrzest otrzymujemy wiarę i nowe życie w Chrystusie. W Obrzędzie chrztu dorosłych szafarz chrztu pyta katechumena: "O co prosisz Kościół Boży?" Odpowiedź: "O wiarę!" "Co ci daje wiara?" – "Życie wieczne!" Do Tymoteusza Paweł napisał: „Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i o nim złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków.” Drugi poważny problem, to wierzyć wiarą Kościoła, wiarą, która upokarza swój rozum i rodzi posłuszeństwo oraz chce podjąć zmaganie.

Perspektywa życia wiecznego, czyli życia przy Bogu po naszym zmartwychwstaniu oraz doświadczenie i przedsmak tego życia, które realizuje się już teraz w doświadczeniu miłości Boga, w sakramentach, a zwłaszcza w doświadczeniu komunii z Bogiem i braćmi, przeżywanej i spełniającej się w każdej Eucharystii, jest fundamentalnym powołaniem każdego człowieka. Ale czy rzeczywiście jest moim pragnieniem? Autentyzm tego pragnienia możemy weryfikować pozwalając Duchowi Świętemu „prześwietlać” nasze życie. Modlitwa, uczestnictwo w sakramentach, miłosierdzie, przebaczenie, służba potrzebującym, relacje we wspólnocie wierzących to główne obszary, w których Duch, jeśli Mu pozwalamy, pomaga nam odsłaniać prawdę o naszym pragnieniu życia wiecznego.

Na ile moja modlitwa jest pragnieniem życia życiem wiecznym oraz jest wyrazem chęci poznawania Boga i trwania w Jego obecności, a w jakim stopniu jest owocem rutyny, i przyzwyczajenia, i służy rozwiązywaniu bieżących trudności, tworzeniu przestrzeni do obmyślania własnych pomysłów na życie, czy też wypływa z moich lęków i obaw, których inaczej nie potrafię złagodzić? Kolejne pytanie dotyczy zadatku i przedsmaku życia wiecznego, czyli Eucharystii. I znowu stawiam sobie pytania, zwłaszcza w stosunku do mnie samego, jako księdza. Gdzie znajduje się granica pomiędzy pragnieniem i przeżywaniem życia wiecznego, a moim pragnieniem spełnienia obowiązku, dowartościowania siebie, przewodzenia i afirmacji ze strony parafian?

Pisząc do Tymoteusza o walce o życie wieczne Paweł jest dla mnie świadkiem, że we mnie, w moich pragnieniach, uczuciach, pomysłach na życie, ambicjach będzie nieustannie rozgrywać się walka pomiędzy życiem wiecznym, a życiem dla samego siebie, pomiędzy wolą Ojca a egoistyczno-narcystycznym szukaniem zaspokojenia moich ludzkich potrzeb i pragnień. Znaczna cześć tych pragnień jest fikcją zrodzoną z egocentrycznej pustki świata, w którym żyję. Walka o życie wieczne skończy się dopiero śmiercią i zmartwychwstaniem. I chociaż świadome przeżycie chrztu wprowadza mnie w rzeczywistość śmierci dla grzechu, dla mojego egoistycznego JA i wprowadza w życie dla Boga, to doświadczanie wydawania na śmierć moich pożądliwość będzie mi towarzyszyć każdego dnia ziemskiej wędrówki. Walka jest jak najbardziej realna. Z jednej strony jest poczucie samospełnienia, znaczenia, mocy i władzy, realizacja marzeń i ambicji, a z drugiej … życie wieczne. Życie dla Boga, całkowita przynależność do Niego.

W tym zmaganiu Bóg przeznacza mi pokarm, Swojego Syna, który jest Życiem Wiecznym. To pokarm, który pozwala wydawać na śmierć i „jawnie wystawić na widowisko, powiódłszy ją dzięki Niemu w triumfie” moją grzeszność sprawiającą nie-pełnienie-woli-Ojca. Doświadczenie Eucharystii, miłości Boga, który nie sądzi, ale podnosi i karmi, jest wpisane w doświadczenie miłości braterskiej, która nie sądzi i nie potępia. I chociaż w naszych Kościołach mówimy „braci i siostry” do ludzi, których nie znamy i często nie chcemy znać, prawda Eucharystii przymusza, aby stawali się oni, owi „nieznajomi bracia”, prawdziwymi przyjaciółmi. To wobec nich, przyjaciół w Chrystusie, może dokonywać się prawdziwe umieranie dla grzechu i powrót do życia w doświadczanym przebaczeniu. To dlatego Jezus nazywa uczniów przyjaciółmi. To dlatego Kościół, który rzeczywiście chce żyć życiem wiecznym, musi się stawać Kościołem przyjaciół. Ontologiczne braterstwo pozostaje iluzją, jeśli nie prowadzi do życia wiecznego przeżywanego we wspólnocie.

W moim odczuci najpiękniejsze, „nie biblijne” zdania o przyjaźni napisał Saint-Exupery: „Przyjaciel to przede wszystkim człowiek, co nie sądzi. (…) przyjaciel to ta cząstka człowieka, która jest dla ciebie przeznaczona i otwiera przed tobą drzwi, których może nigdzie indziej nie otwiera. (…) Zaś przyjaciel spotkany w świątyni, obok którego — z łaski Boga — stoję ramię przy ramieniu, to ten, co zwraca ku mnie taką samą jak moja twarz, oświęconą tym samym Bożym światłem, bo wtedy rodzi się jedność, nawet jeśli poza świątynia on jest sklepikarzem, a ja kapitanem, albo on ogrodnikiem, a ja marynarzem.” Ale bez Chrystusa, bez Jego daru, bez komunii z Nim, piękne słowa o przyjaźni pozostają wyłącznie słowami. Dopiero w Eucharystii Bóg ofiaruje mi śmierć i zmartwychwstanie Swojego Syna. I one stają się pokarmem. Na nich opiera się życie, z nich biorą się siły, wzrost i postęp.

Ks. Maciej Warowny, Francja

TOP