Ty na mnie spojrzałeś (Mt 4,12-23)

Scena powołania pierwszych uczniów (Mt 4,12-23) ukazuje istotę chrześcijaństwa: naśladowanie Jezusa. Ewangelia podaje nam pewien wzór, w jaki sposób Jezus powołuje swoich uczniów, zarówno duchownych jak i żyjących „w świecie”. Kontekst perykopy wskazuje, że Jezus jest Światłością świata, początkiem nowego stworzenia (por. Mt 4,16). Otwarcie się na Jego słowo (Kazanie na Górze, Mt 5-7) sprawia, że przechodzimy z ciemności do światła i stajemy się nowym stworzeniem!

Inicjatywa należy zawsze do Jezusa, a nasza wiara jest odpowiedzią na Jego wezwanie. Ewangelista dwukrotnie powtarza ten sam schemat powołania, jakby chcąc nas upewnić, że jest to wzorzec ważny dla każdego, choć przecież za każdym razem odbywa się ono inaczej, w sposób niepowtarzalny. Spróbujmy wydobyć kilka istotnych elementów powołania:

1.      Jezus jest nieustannie w drodze do domu Ojca i szuka sobie uczniów, przechodząc przez środek naszej zwykłej, pozornie banalnej codzienności, wypełnionej pracą. Rybaków odnajduje nad brzegiem jeziora, przy łodziach i sieciach. Chce ich pociągnąć za sobą i nadać kierunek ich egzystencji, by stała się ona Paschą ‑ przejściem ze śmierci do życia.

Ewangelista podkreśla kilkakrotnie, że pierwsi uczniowie Jezusa byli braćmi, jakby dla podkreślenia, że Jezus powołuje nas wszystkich, byśmy jako synowie adoptowani Ojca niebieskiego stawali się dla siebie nawzajem braćmi.

2.      Jezus spogląda na dwóch braci i w Jego oczach mogą oni wyczytać, jakimi widzi ich Bóg, kim są naprawdę. Odnalezienie pełnego miłości spojrzenia Boga, spoczywającego na nas, jest ogromnie ważne w poznawaniu naszej wartości i tożsamości. Zbyt często ludzie patrzą na innych a nawet na siebie samych, w sposób deprecjonujący. Spojrzenie Jezusa uzdrawia.

3.      Patrząc na nich w ten sposób Jezus przemawia do nich i kieruje osobiste zaproszenie, które jest wyzwaniem miłości: „pójdźcie za Mną”, tzn. bądźcie ze Mną, by być jak Ja – synami Ojca w niebie i braćmi dla innych ludzi, uczestnikami życia samego Boga, wolnymi od egoizmu i samotności, które są piekłem. Powołanie nie deformuje ani nie niweczy ich tożsamości, jaką dotychczas mieli, ale ją przemienia i nieskończenie poszerza. Piotr i Andrzej nie przestaną być rybakami, ale odtąd łowić będą nie tyle ryby, dla podtrzymania życia doczesnego, co ludzi, by zaoferować im życie wieczne.

4.      Uczniowie odpowiadają na wezwanie nie mówiąc zresztą w tej scenie ani słowa. Ich odpowiedzią mają być czyny, całe ich życie.

Aby przyłączyć się do Jezusa uczniowie muszą coś zostawić, od czegoś się oderwać: w przypadku Piotra i Andrzeja są to wspomniane dwukrotnie sieci – symbol pracy, w którą można niekiedy uwikłać się tak mocno, że wiąże ona ręce, nogi i serce; w przypadku Jana i Jakuba będzie to wzmiankowany aż trzykrotnie ich ojciec, Zebedeusz – muszą go opuścić, aby wypełnić własne powołanie.

Powołani uczniowie czynią to nie w poczuciu straty czy heroicznej ofiary, ale z radością, bo już wiedzą, że znaleźli bezcenny skarb (por. Mt 13,44). Ich wyrzeczenie jest zyskiem! Jezus stał się ich drogą, prawdą i życiem (J 14,6).

         W świetle tej Ewangelii, w osobistej medytacji, warto popatrzeć na swoją własną historię wiary, i na nowo zobaczyć: kiedy i jak powołał mnie Jezus? Jak odpowiadam na Jego wezwanie?

ks. Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP