Nie martwcie się (Mt 6,24-34)

Bóg stworzył bogactwa ziemi po to, by ludzie przyjmowali je z dziękczynieniem jako Jego dar i służyli nimi sobie nawzajem. Najczęściej jednak bywa tak, że zamiast nimi się dzielić ludzie gromadzą je dla siebie z lęku, że im zabraknie i usiłują jakoś zabezpieczyć w ten sposób swoje życie.

Korzeniem egoizmu jest problem, o którym aż sześciokrotnie wspomina Jezus w dzisiejszej Ewangelii (Mt 6,24-34): niepokój i dręcząca troska (gr. „mérimna”) o to, „co będziemy jeść? co będziemy pić? w co się ubierzemy?”. Nieustanny stres skutkuje u wielu osób nerwicą i psychosomatycznymi chorobami, niekiedy uzależnieniem od nadmiernej, wyniszczającej pracy lub kompulsywnego kupowania ciągle czegoś nowego. Gromadzenie rzeczy staje się celem samym w sobie.

Troska o utrzymanie siebie i rodziny jest oczywiście naszym obowiązkiem: mamy pracować i czynić sobie ziemię poddaną (por. Rdz 1,28). Czym innym jednak jest zajmowanie się pracą, a czym innym – niewłaściwe przejmowanie się tym, co nas czeka. Z pewnością nie jest wolą Bożą, byśmy żyli w sposób nieodpowiedzialny, jak „niebieskie ptaki”, te spod taniego baru, ale z drugiej strony niepokój o to, co będzie jutro – jeśli pozwolimy, żeby nas opanował – będzie zabierał nam siły twórcze i pogodę ducha potrzebne do tego, by w spokoju zajmować się tym, co mamy do zrobienia dziś, tu i teraz. Diabeł ciągle będzie nam fundował lęk o to, czego jeszcze nie ma, a Bóg daje nam ducha „mocy, miłości i trzeźwego myślenia” (2 Tm 1,7), byśmy umieli obronić się przed tą pokusą.

Nie możemy oddychać jutrzejszym powietrzem. Martwiąc się o swoje życie nikt jeszcze nie zdołał go wydłużyć choćby o jedną chwilę (Mt 6,27). Wprost przeciwnie wielu ludzi skróciło sobie życie wskutek nadmiernego stresu.

Porównanie do ptaków podniebnych, które Ojciec nasz w niebie żywi, zawiera w sobie odniesienie do męskich prac, mających zapewnić rodzinie pożywienie. Natomiast obraz lilii polnych, w kontekście troski o ubranie, to nawiązanie do zajęć typowo kobiecych, tkacko-krawieckich. Wezwanie dzisiejszej Ewangelii dotyczy zatem w równym stopniu zarówno mężczyzn jak i kobiet.

Jezus mówi, że prawdziwie szczęśliwe życie człowieka polega na byciu dziećmi Boga i braćmi dla siebie nawzajem, w komunii, dzieleniu się i dziękczynieniu za naszą pracę i jej owoce. Konkretnym tego znakiem może być rodzinne świętowanie przy stole – przedłużenie uczty eucharystycznej. Troszcząc się o odzież a także – patrząc głębiej – o własny wizerunek w oczach ludzi, nie możemy zapominać, że prawdziwą szatą, która stanowi o naszej godności, jest chwała przybranych dzieci Bożych, nasze „przyobleczenie w Chrystusa” (Ga 3,27).

            Jezus mówi do nas: „ludzie małej wiary”. Zazwyczaj nie lubimy tak o sobie myśleć i wolimy uchodzić za „głęboko wierzących”. Tymczasem wiara w sensie naszej osobistej relacji do Boga jako Ojca ‑ jest ciągle mała, jak ziarenko, które nieustannie w nas się rozwija i rośnie. Jest to dar Boga, którego nie można sobie przywłaszczyć, można w nim jedynie wzrastać. Być w królestwie Bożym znaczy przeżywać wszystkie rzeczy, wszystkie małe i wielkie sprawy w świetle ojcowskiej miłości Boga.

ks. Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP