Jeśli chcesz....Chcę! (Mk 1, 40-45)

Człowiek trędowaty w czasach Jezusa był właściwie nie-człowiekiem, chodzącą śmiercią. Do wielkiego cierpienia fizycznego, spowodowanego rozkładem i deformacją żywego ciała, dochodziła śmierć cywilna: całkowite wykluczenie z życia rodzinnego, społecznego i religijnego. Dlatego trąd stał się symbolem zła, które niszczy człowieka, oddzielając go od Boga i od ludzi, i skazując na piekło samotności.

            W Ewangelii o uzdrowieniu trędowatego (Mk 1,40-45) łatwo zauważyć wymowną strukturę literacką. Chory zbliża się do Jezusa wbrew wyraźnemu zakazowi Prawa. Jezus również przekracza Prawo, dotykając go, choć właściwie nie było to konieczne, bo kiedy indziej dziesięciu trędowatych zostało oczyszczonych mocą samego słowa Jezusa (Łk 17,12-14). Pragnienie życia, wyrażone z wiarą przez nieszczęśliwego człowieka, spotyka się z boskim „Chcę!” ze strony Jezusa, i owocuje cudem większym niż wskrzeszenie umarłego. „Wyciągnął rękę z wysoka i mnie pochwycił, wydobył mnie z topieli ogromnej” (Ps 18,17). Marek podkreśla, że Jezus dotknął go przejęty miłosierdziem, choć niektóre starożytne rękopisy mówią tu wręcz o Jego gniewie. Zbawczy gniew pobudza Boga do działania, aby ocalić to, co zagrożone unicestwieniem (por. Ps 18,4-8). Ludziom niełatwo jest zrozumieć ten boski gniew w obliczu dziejącego się zła; dość często akceptują je jako coś normalnego, i nie budzi w nich ono sprzeciwu.

            Można by zapytać: Co wzbudziło w trędowatym tę zuchwałą nadzieję i kazało mu przyjść do Jezusa? Była to Ewangelia, wieść o Jezusie, która rozeszła się po całej Galilei po tym, jak uwolnił On opętanego i uzdrowił cierpiących na rozmaite choroby (Mk 1,28.34). Człowiek ten zrozumiał, że istnieje miłosierdzie Boże, które sprawia to, co niemożliwe dla Prawa: uwalnia i uzdrawia, obdarza nowym życiem. Jedyną racją, do której mógł się odwołać, prosząc o oczyszczenie, był bezmiar jego nieszczęścia, wołającego o ratunek. I otrzymał odpowiedź! Jezus uzdrowił go najpierw wewnętrznie, przywracając mu pragnienie prawdziwego życia, a w ślad za tym przyszło również uzdrowienie fizyczne i – rzec można – społeczne, powrót do wspólnoty ludzkiej.

Druga część opowiadania (w. 42-45) pokazuje konsekwencje tego zbawczego spotkania między ludzką nędzą a Miłosierdziem: uzdrowiony z trądu zostaje odesłany przez Jezusa do Jerozolimy, aby kapłan mógł urzędowo stwierdzić fakt oczyszczenia i dopuścić go do kultu w Świątyni. Jednak ten nie wypełnia polecenia Jezusa, co więcej, mimo wyraźnego nakazu milczenia, zaczyna opowiadać i rozgłaszać to, czego doświadczył. Już nie wznosi okrzyku rozpaczy: „Z daleka ode mnie, jestem nieczysty!” (por. Kpł 13,45-46), lecz czyni coś wręcz przeciwnego: głosi Ewangelię, tak jak Jezus!

Jezus z kolei, który dotknął się go, i niejako wziął na siebie jego trąd, zajmuje jego miejsce: nie może już wejść do miasta, lecz przebywa na pustyni. To co na początku działalności Jezusa dokonało się w sposób symboliczny, stało się realnie w dniu ukrzyżowania, kiedy Jezus zajął miejsce między złoczyńcami, aby ostatniemu z grzeszników podać rękę i wprowadzić do swojego królestwa (Łk 23,42-43).

Przedziwna wymiana! Bóg bierze na siebie nasz grzech i jego skutki – samotność i wykluczenie ‑ aby nas ocalić i uczynić nowym stworzeniem. Bóg pragnie, by człowiek miał życie i by był wolnym dzieckiem Bożym, które samym swoim istnieniem będzie rozgłaszać wszędzie Ewangelię życia i radości.

Czy takie jest również moje osobiste doświadczenie Boga?

Ks. Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”