Ręce Cieśli - ręce Boga (Mk 6, 1-6)

        Ręce Jezusa niosą boską miłość, która uzdrawia chorych, otwiera oczy ślepych, obdarza życiem umarłych. Z naszej strony potrzeba jedynie oczekującej wiary, która jest jak wyciągnięta w stronę Jezusa ręka, gotowa przyjąć dar Miłosierdzia.

Dobrze to zrozumiał Jair, który przyszedł do Niego ze swoim cierpieniem: „Moja córeczka jest w agonii, przyjdź i połóż na nią ręce…”. Jezus ujął dziewczynkę za rękę i podniósł, a ona powstała. Zrozumiała także kobieta, która dotknęła się Jego szaty i została uzdrowiona. Oboje zobaczyli, że „prawica Pańska moc okazała” (por. Mk 5,22-43).

        Usta Jezusa niosą nam boską mądrość, słowo życia. Zrozumiał to pogański żołnierz, który prosił: „Panie, powiedz tylko słowo, a mój sługa zostanie uzdrowiony” (Mt 8,8-13). Takiej wiary Jezus nie znalazł u nikogo w Izraelu, i wiara właśnie sprawiła cud uzdrowienia.

        Gdy natomiast zawitał do rodzinnego Nazaretu i zaczął nauczać w synagodze, nie znalazł wiary, ale zdziwienie i konsternację: „Skąd u niego ta mądrość? I takie cuda dzieją się przez jego ręce!” (por. Mk 6,1-6). On był dla nich zbyt swojski, by mogli zaakceptować fakt, że w Jego osobie przyszło do nich królestwo Boga, zbawienie zapowiadane przez proroków. Znali Go – w swoim mniemaniu – zbyt dobrze, by uznać w Nim Tego, kim istotnie był. Żył wśród nich od dziecka, był dla nich sąsiadem i kuzynem, razem z nimi uczył się czytać, a Jego ręce ‑ to były twarde ręce cieśli. Nieraz zamawiali u Niego jarzmo dla wołów albo naprawę drzwi. Przypuszczenie, że Bóg mógł żyć w taki sposób, ukryty między nimi, przez trzydzieści lat, wydawało się im skandalem, dlatego wątpili w niego (gr. skandalidzein– 6,3). To niemożliwe, żeby Bóg stał się aż tak bliski, żeby dzielił z nimi ludzki los, potrzeby fizyczne, słabości i trudy, proste radości i podatność na zranienie, a wreszcie śmierć samą. Czy potężne „ramię Pańskie” (J 12,35-41) mogło się imać piły, młotka i gwoździ, a ostatecznie – czy mogłoby zostać przygwożdżone do drzewa? Nie potrafili przyjąć na serio Jego nauki, a w konsekwencji ‑ nie mieli wiary potrzebnej, by otworzyć się na łaskę uzdrowienia i uwolnienia, która tak wspaniale manifestowała się w niedalekim Kafarnaum. Nie mógł dokonać wśród nich żadnego cudu i był tym równie zadziwiony, jak ‑ kiedy indziej ‑ wiarą rzymskiego setnika (Mk 6,5; Mt 8,10). Czy można zadziwić Boga? Okazuje się, że można. Słowo Boga „przyszło do swoich, a swoi Go nie przyjęli” (J,11).

        Także dziś tajemnica Wcielenia czyli prawda o tym, że z miłości do ludzi Bóg stał się „ciałem”, Jezusem z Nazaretu, ukrzyżowanym i zmartwychwstałym Dawcą życia wiecznego, jest dla wielu ludzi religijnych największym skandalem chrześcijaństwa. Jezus przychodzi do nas w mocy Ducha Świętego, w słowie i sakramentach, i chce się nam udzielać poprzez usta i ręce ludzi zwyczajnych jak my, nie lepszych niż my. Potrzeba żywej wiary, by zaakceptować Boga, który zechciał być aż tak bliski. Wiara sprawia, że możemy upaść na kolana, zdumieni pokorą Boga, i doświadczyć mocy Jego miłości.

Ks. Józef Maciąg

Źródło: Niedziela Lubelska