Gdy się modlicie (Łk 11,1-13)

Autentyczna modlitwa chrześcijanina rodzi się, jak ze źródła, z patrzenia na Jezusa, modlącego się do Ojca w niebie (Łk 11,1-13).

Gdy widzimy Jego modlitwę, zaczynamy pragnąć uczestniczyć w tej niewypowiedzianej relacji wzajemnego oddania, jaka łączy Syna Człowieczego z Ojcem, a to pragnienie każe nam prosić Jezusa: „Naucz nas!”. W odpowiedzi otrzymujemy podwójny dar: pouczenie o tym, jak się modlić (w. 2-4), i Ducha Świętego, który stwarza w nas dziecięcą modlitwę (w. 13; por. Rz 8,14; Ga 4,6). Jezus dzieli się z nami Bożym synostwem.

            Pierwszym i najważniejszym słowem, jakie Jezus uczy nas wypowiadać wobec Boga, jest „Abba! – Ojcze!”. Jest to słowo, na które tak bardzo czeka ojciec dziecka, dopiero uczącego się mówić. Jest ono pełną ufności odpowiedzią na rodzicielską czułość. Nazywając Boga tym imieniem, otwieramy się na Jego miłość, uznajemy Go za źródło życia, ku Niemu kierujemy nasze pragnienia, akceptujemy naszą zależność od Niego i wchodzimy z radością w posłuszeństwo Jego woli – tak jak Jezus!

            Nasze prośby kierowane do Boga – czy będzie ich siedem, jak w Mateuszowej wersji „Ojcze nasz” (6,9-13), czy pięć, jak u Łukasza – mają nie tyle nakłonić Boga, by zechciał zająć się naszymi potrzebami, co raczej nakłonić nas, byśmy zapragnęli tego, co Bóg pragnie nam dać. W samym centrum Modlitwy Pańskiej stoi prośba o chleb „na każdy dzień”. Prosimy Dawcę życia, by podtrzymywał nasze życie doczesne poprzez wszystko, czego potrzebujemy dla ciała, a jeszcze bardziej o to, byśmy nigdy nie przestali pragnąć Chleba, który daje życie wieczne. Jest nim Słowo i Ciało Jezusa (por. J 6,51.68).

            Ważne jest również to, że Jezus uczy nas modlić się w liczbie mnogiej, żebyśmy nigdy nie zapominali, że inni ludzie są naszymi braćmi i siostrami, dziećmi jednego Ojca: „Chleba naszego daj nam”; „przebacz nam nasze grzechy, jako i my przebaczamy…” Nie możemy być w relacji z Bogiem w pojedynkę, ignorując innych i izolując się od nich.

            Dzięki działaniu Ducha Świętego Modlitwa Pańska leczy nas z tej duchowej „choroby sierocej”, z którą wszyscy przychodzimy na świat, a którą zaraził nas „wąż starodawny” (por. Ap 12,9; Rdz 3,1). To z niej bierze się tkwiące w nas głęboko podejrzenie, że Bóg jest obojętny na nasze prośby, i że nie może lub nie chce dać nam tego, czego potrzebujemy (por. Łk 11,7), lub, co gorsza, jest złośliwym bożkiem, który daje kamień, gdy prosimy o chleb, i skorpiona czyli śmierć, gdy prosimy o jajko, czyli o życie (11,11). Jeśli pozostajemy pod wpływem takiego sfałszowanego obrazu Boga, to nasza modlitwa będzie pełna nieufności i zabobonnego lęku, albo… po prostu jej nie będzie.

            Jezus przyszedł zniszczyć w nas dzieło diabła – lęk, niewiarę i egoizm ‑ i adoptować nas Bogu jako Jego dzieci. A Duch Boży uczy nas wołać do Boga „Ojcze!” w całej prawdzie naszego jestestwa, i znajdować w Nim niewyczerpane źródło radości (por. 10,21-22).

ks.Józef Maciąg

TOP