Przymnóż wiary (Łk 17,5-10)

Prośba Apostołów skierowana do Jezusa: „przymnóż nam wiary” (Łk 17,5-10) jest z ich strony pokornym przyznaniem się do faktu, że mają mało wiary, albo nawet nie mają jej wcale.

Gdyby nas również było stać na podobnie szczere „wyznanie braku wiary”, było by to już dobrym znakiem. Modlitwa taka byłaby „ziarenkiem gorczycy” – bardzo małym i gorzkim, które mogłoby w nas zaowocować jakimś nowym działaniem łaski, zaskakującym dla nas samych.

Odczytując te słowa w kontekście szerszego fragmentu (1-10), widzimy, że prośba o większą wiarę nie była jakąś ogólnikową kurtuazją wobec Jezusa, ale że dotyczyła spraw bardzo konkretnych i trudnych, dziejących się w rodzinach i wspólnotach.

Pierwszą rzeczą, w obliczu której potrzebujemy wielkiej wiary, jest zgorszenie (gr. „skandalon”) czyli sytuacja, w której jeden wierzący wciąga drugiego, słabszego moralnie, w grzech poprzez własny zły przykład: staje się dla niego pułapką i powodem upadku, z którego potem trudno się podnieść. Potrzeba zaiste wiary, by mądrze unikać „wszystkiego, co prowadzi do zła, aby nas grzech nie opanował”, a także, by w obliczu zaistniałych zgorszeń w Kościele, szeroko i chętnie rozpowszechnianych przez media, pozostać wiernym nauce Ewangelii, nawet, gdy inni w sposób cyniczny ją kwestionują. Najczęstszy przykład to skandale seksualne z udziałem duchownych jako rzekomy dowód na bezsensowność i szkodliwość kapłańskiego celibatu, czy też czystości jako takiej.

Żywa wiara jest również bardzo potrzebna, gdy zachodzi konieczność napomnienia brata, który grzeszy, siejąc zło wokół siebie. Z jednej strony pojawia się wówczas pokusa niedostrzegania problemu („to nie moja sprawa”); z drugiej zaś – niebezpieczeństwo wymierzania sprawiedliwości po swojemu, bez miłosierdzia i przebaczenia. Jest to szczególnie trudne, gdy ktoś krzywdzi osobiście nas i to „siedem razy na dzień”, czyli zawsze i w nieskończoność, a wszelkie przepraszanie z jego strony wydaje się być czystą kpiną. Jak pokazać komuś takiemu, że popełnia zło, nie przestając go kochać? Tego możemy się nauczyć jedynie od Jezusa.

Po trzecie, wiara jest niezbędna, by cierpliwie i bez poddawania się zwątpieniu rozmawiać z ludźmi tak mocno uwikłanymi w zło, że ich uwolnienie wydaje się wprost niemożliwe. Symbolem tej sytuacji wydaje się być krzew morwy, mający przysłowiowo mocne i rozległe korzenie. „Posłuchałby was!”

Wielka wiara jest szczególnie potrzebna apostołom, by swoją pracę w Kościele („orka i „pasterzowanie”) wykonywali z całkowitym oddaniem (jak „niewolnik” ‑ gr. „doulos”, w. 7.9.10) i bezinteresownie, bez intencji dorabiania się na tym (w. 10: „achreioi” – nie tyle „bezużyteczni” co „nieszukający osobistego pożytku”). Apostoł jednak tym się różni od laickiego filantropa, że czyni to z miłości do Jezusa, który nas umiłował jako pierwszy i do końca. „Przymnóż nam wiary!”

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP