Dzieci zmartychwstania (Łk 20,27-38)

Jezus, nauczający w Świątyni, stał się celem podstępnych ataków saduceuszów, którzy uznali Go za groźnego przeciwnika politycznego (Łk 20,27-38; por. Łk 20,1-8; 19-26).

Przedstawiciele tego ugrupowania byli jerozolimską elitą, głównie z rodów kapłańskich; nazwę swoją wywodzili od imienia Sadoka, arcykapłana z czasów Dawida (2 Sm 15,24-36). Związani ze Świątynią i dworem królewskim, otwarci na kulturę helleńską i kompromisy z Rzymianami, mieli wysoką pozycję i wpływy. Z ksiąg świętych uznawali jedynie Torę ‑ Pięcioksiąg Mojżesza, odrzucali zaś proroków, którzy nieraz w historii zarzucali kapłanom, że z kultu uczynili narzędzie władzy. Saduceusze odrzucali też nadzieje mesjańskie oraz wiarę w zmartwychwstanie i sąd ostateczny, w istnienie aniołów i duszy nieśmiertelnej (Dz 23,8). Prawda o życiu wiecznym nie była im do niczego potrzebna, dlatego niezwykle trudno było głosić im Ewangelię.

Nawiązując do tzw. prawa lewiratu (Pwt 25,5-6) i do historii siedmiu zmarłych mężów jednej kobiety (Tb 3,7-8), chcieli sprowadzić do absurdu wiarę w zmartwychwstanie i ośmieszyć nauczanie Jezusa. W ich wypowiedzi można zauważyć nagromadzenie terminów opisujących życie ludzkie w kategoriach czysto doczesnych: żona, brat, bezdzietność, umieranie. Powtarzające się wyrażenie „wziąć-mieć żonę” wskazuje na skażony egoizmem sposób patrzenia na małżeństwo, a egoizm kończy się bezpłodną śmiercią. Tylko ten, kto daje siebie, może dać życie. Byli to zatem ludzie pozbawieni nadprzyrodzonej nadziei, choć formalnie religijni i dobrze wykształceni.

Na ich nieszczere pytanie Jezus odpowiada w sposób zdumiewający. Pokazuje saduceuszom niepojętą dla nich rzeczywistość „przyszłego wieku”, w którym ustaje konieczność walki z nieubłaganym prawem śmierci poprzez dążenie do zrodzenia potomstwa. Opisuje ów „nowy eon” akcentując różnicę między „synami tego świata” a „synami Bożymi i synami zmartwychwstania” (34.36) oraz używając po kilkakroć terminów: „Bóg”, „życie”, „zmartwychwstanie”. W tym nowym sposobie naszego istnienia jedynym źródłem wiecznego szczęścia i sensem istnienia będzie relacja z Bogiem jako Ojcem. Małżeństwo nabiera w tej perspektywie nowego sensu: staje się znakiem miłości i płodności Boga (Ef 5,32), i to znakiem przejściowym, na pewien czas, a nie na wieczność. Dlatego można nawet zrezygnować z małżeństwa, by całym swoim życiem, przepełnionym miłością Boga, głosić już teraz Ewangelię zmartwychwstania (1 Kor 7,7.29-32; 1 J 3,2). Takim człowiekiem „równym aniołom” stał się np. Paweł, mistrz i przyjaciel św. Łukasza (1 Kor 15,42-44).

Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba (Wj 3,6) jest „Bogiem dla”, pozostającym w relacji do konkretnych ludzi, a nie można przecież być w relacji do kogoś, kto nie istnieje. Zatem Abraham i jego potomkowie ‑ choć umarli ‑ istnieją, żyją! Ich śmierć nie zniweczyła miłości Boga do nich. Aby uczestniczyć już teraz w życiu wiecznym, trzeba żyć dla Pana, a nie dla siebie (Rz 14,8). Miłość Boga jest silniejsza niż śmierć!

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP