Ten jest mój Syn umiłowany (Mt 3,13-17)

Niedziela Chrztu Pańskiego, która wieńczy czas Bożego Narodzenia, ukazuje nam Jezusa na progu Jego publicznej działalności mesjańskiej (Mt 3,13-17).

Jezus pojawia się na pustyni judzkiej nad Jordanem, wśród ludzi, którzy poruszeni Janowym wołaniem: „Nawracajcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie”, przyjmowali zanurzenie w rzece, wyznając przy tym swoje grzechy (3,2.6). Był to ryt pokutny, który miał uświadomić wszystkim bez wyjątku, że są grzesznikami, i przygotować ich na spotkanie z „Mocniejszym”, który będzie zanurzał ich w Duchu Świętym i ogniu”.

Ciekawe, że faryzeusze i saduceusze, a więc przedstawiciele religijnych i intelektualnych elit żydowskich, nie uwierzyli mu (21,25.32). Byli we własnych oczach zbyt pobożni, sprawiedliwi i nienaganni, by ulec wraz z plebsem nawoływaniu ekscentrycznego proroka. Co więcej, ogłosili go za opętanego przez złego ducha, aby usprawiedliwić odrzucenie, z jakim Jan spotkał się wśród nich (11,18). „Udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując chrztu od niego” (Łk 7,30). Później ci sami arcykapłani i przywódcy ludu odrzucą również Jezusa i Jego zbawienie.

Pośród tłumu Judejczyków i mieszkańców Jerozolimy, którzy przychodzili do Jana, pojawił się również Człowiek z Galilei (Mt 3,13), aby przyjąć chrzest. Jan rozpoznał w Nim Mesjasza – jedynego Sprawiedliwego, i wzdragał się przed udzieleniem Mu chrztu pokuty. Raczej on sam, będąc grzesznikiem, jak wszyscy, potrzebował od Jezusa owego chrztu w Duchu Świętym, który sam zapowiadał. Jezus z łagodnością pokonał opór Jana, mówiąc: „pozwól…”. Poprosił Jana, by nie bronił Mu zanurzyć się w wodach Jordanu, które – mówiąc obrazowo – były aż gęste od ludzkich grzechów. On, jedyny niewinny, przyszedł właśnie po to, by jako Baranek paschalny dźwignąć grzechy świata i usunąć je z naszego życia (por. J 1,29). Przyjmując chrzest grzeszników zapowiada w sposób symboliczny to, co dokona się w realny sposób w krwawej ofierze na krzyżu: zostanie zanurzony w męce (Łk 12,50) i weźmie na siebie cierpienie i śmierć wszystkich grzeszników świata, aby ich uwolnić od śmierci. Jan musi pozwolić na to Jezusowi, inaczej nie może dokonać się zbawienie. Takiej samej zgody Jezus domagać się będzie od Szymona Piotra w scenie umywania nóg w czasie Ostatniej Wieczerzy: Piotr musi pozwolić Jezusowi dotknąć jego brudnych nóg, i umrzeć za niego na krzyżu, aby Piotr stał się później zdolny naśladować Go aż do końca (J 13,6-7). Ze słowem „pozwól” zwraca się Jezus również do każdego z nas…

Zanurzenie Jezusa w „wodach grzechu” symbolizuje zatem Jego zbawczą śmierć, natomiast wyjście z wody „natychmiast”, bez wyznawania grzechów, od których był wolny, zapowiada to, co się dokonało w Jego zmartwychwstaniu: On otworzył dla nas niebo i przywrócił nas Bogu jako Ojcu, wyzwalając spod tyranii grzechu i udzielając nam Ducha adopcji synowskiej (Rz 8,14-15). Duch Stworzyciel unoszący się nad wodami pierwotnego chaosu (Rdz 1,2), odnowi całe stworzenie i przywróci Boży ład w ludziach, którzy przyjmą Jezusa jako Zbawiciela i Pana.

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP