Ja Go nie znałem (J 1,29-34)

Tydzień po niedzieli Chrztu Pańskiego liturgia ukazuje nam opisane w czwartej Ewangelii ponowne spotkanie Jana Chrzciciela z Mesjaszem (J 1,29-34).

Czytając tę perykopę zauważamy, że Jan nie od razu rozumiał sens tego, co się wydarzyło nad Jordanem na jego oczach i z jego udziałem.

            W zrozumieniu chrztu Jezusa pomaga mu proroctwo Izajasza o Słudze Jahwe, który bierze na siebie winy nas wszystkich i czyni to w milczeniu, z łagodnością, „jak baranek na rzeź prowadzony” (Iz 53,7.12; por. Mk 14,60-61). Tamtego dnia w wodach Jordanu, gęstych od ludzkich grzechów, zanurzył się, klękając przed Janem, Człowiek z Galilei, który, choć nie znał grzechu, zechciał być solidarny ze wszystkimi ludźmi, stał się bratem i przyjacielem wszystkich beznadziejnych grzeszników, stał się dla nas grzechem, „abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5,21). Zbawił nas właśnie przez to, że był przez całe swoje ziemskie życie sługą Boga i sługą nas wszystkich. Dokonał wyboru przeciwnego niż wszyscy inni ludzie na tym świecie, którzy mając jakąkolwiek władzę, robili z innych swoich niewolników. Jezus natomiast, ubogi i cichy, stał się świadkiem Boga, który jest Miłością, i który czyni ludzi wolnymi. Jezus wziął na siebie nasz grzech, by go „usunąć z drogi przygwoździwszy do krzyża” (por. Kol 2,14). To coś zupełnie nowego w świecie, w którym ludzie chcąc wyeliminować zło, jedynie je pomnażają. Ten Jego wybór ma moc nas zbawić, to znaczy uwolnić od niekontrolowanej chęci dominowania nad drugimi i od strachu przed zemstą Boga, którego wyobrażamy sobie na nasz obraz i podobieństwo, jako kogoś, kto chce zniszczyć grzech razem z grzesznikiem. Bóg, który pokazał nam swoją prawdziwą twarz w Jezusie cierpiącym i przebaczającym, okazuje się być tak bardzo inny od naszych wyobrażeń o Nim, że jest nam trudno pojąć Go i przyjąć, jakim jest naprawdę. Aby to było możliwe, potrzebujemy światła płynącego z Pism, pomocy Ducha Świętego i czasu.

Jan wpatruje się w Jezusa, który ponownie przychodzi do Niego, i dopiero wówczas woła: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata!” „Ja Go nie znałem”, choć to ja Go ochrzciłem i już wtedy „widziałem Ducha jak gołębica zstępującego i spoczywającego na Nim”.

            Ewangelista chce nam pomóc, poprzez słowa Chrzciciela, zrozumieć także nasz chrzest, który przyjęliśmy w przeszłości. Dla wielu dorosłych chrześcijan ta przeszłość jest wystarczająco odległa, by zatrzeć w ich pamięci sens i doniosłość tego, co się wówczas wydarzyło, a czego nie byliśmy przecież w stanie rozumieć.

Greckie „oto” („íde”) znaczy dosłownie: „patrz!”. Patrz na Niego, aby pojąć, kim On jest, Ten, który teraz przychodzi do ciebie. To wpatrywanie się w Jezusa i kontemplacja Jego Oblicza pozwoli nam stopniowo przemieniać się na Jego podobieństwo w naszym myśleniu, spontanicznym reagowaniu i wszystkich naszych dążeniach. W Nim mieszka Duch Boży, bo On jest nową Świątynią Boga. Zbliżając się do Niego, poznając Go i miłując coraz bardziej, doświadczymy, że poprzez chrzest święty naprawdę staliśmy się uczestnikami Jego natury i że stajemy się zdolni kochać jak On. A to właśnie jest życie wieczne.

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP