Przebacz bratu (Mt 18,21-35)

Przypowieść o braterskim przebaczeniu (Mt 18,23-35) ma ciekawą i wymowną kompozycję literacką.

Pierwsza z trzech jej części to sąd miłosierdzia nad niewypłacalnym dłużnikiem (ww. 23-27); część ostatnia – to sąd potępienia nad nim (31-35), natomiast w samym centrum mamy scenę bezlitosnej rozprawy tegoż człowieka ze współsługą, który był mu coś dłużny (28-30). Pod postacią króla kryje się sam Bóg, zaś sługami królewskimi są chrześcijanie, zobowiązani do naśladowania Go w Jego wielkoduszności. Wniosek ze struktury jest jasny: Nasze zbawienie lub potępienie zależy od tego, w jaki sposób traktujemy bliźnich, który potrzebują naszej cierpliwości i wielkoduszności.

Wspomniany w przypowieści talent to grecka jednostka monetarna równa kwocie sześciu tysięcy srebrnych denarów, a jeden denar stanowił zapłatę robotnika za dzień pracy. Jeden talent zatem to zapłata za około dwadzieścia lat pracy jednego człowieka. Dług w wysokości dziesięciu tysięcy talentów oznacza sumę wprost niewyobrażalną. Jest ona obrazem relacji, jaka zachodzi między Bogiem a człowiekiem. Każdy z nas jest niewypłacalnym dłużnikiem wobec Boga, od którego otrzymaliśmy życie, i który wykupił nas od potępienia wiecznego kosztem bezcennej krwi Chrystusa (1P 1,18-19). Nikt nie jest w stanie uiścić Bogu ceny swojego wykupu (Ps 49,8-9). Jesteśmy „skazani” na Boże miłosierdzie.

Król darował słudze dług nie dlatego, że uwierzył deklaracjom bez pokrycia („Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam”), lecz dlatego, że Jego serce poruszyło się miłosierdziem wobec beznadziejnej ludzkiej nędzy. Bóg nam przebacza nie dlatego, że jesteśmy dobrzy, ale że On jest dobry. „Darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny...” (Kol 2,13-14).

Uwolniony od ogromnego długu sługa sam był wierzycielem swojego współbrata i zaczął w sposób gwałtowny i bezwzględny domagać się zwrotu stu denarów. Dług był niemały, ale możliwy do spłacenia, a w porównaniu z darowanym długiem królewskim – śmiesznie niski. Zbawcza wielkoduszność Boga zderza się z morderczą małodusznością ułaskawionego grzesznika, który nie umie „oddać” swemu bratu otrzymanego od Boga przebaczenia.

Zły sługa ściąga na siebie konsekwencje okrutnej „sprawiedliwości”, jaką zastosował wobec brata: będzie cierpiał męki, dopóki nie odda w całości darowanego mu wcześniej długu (por. ww. 30 i 35). Oznacza to karę wieczną, bez nadziei na jej koniec.

Konkluzja przypowieści jest jasna: Kto nie przebaczy, nigdy nie dozna przebaczenia. Jezus pokazuje przez pełne ekspresji obrazy, że odmawiać komuś przebaczenia, to jak wtrącić go do więzienia, albo dusić, trzymając za gardło. Przebaczenie jest świeżym powietrzem, którym oddycha chrześcijańska wspólnota. Ono sprawia, że nasze serce przestaje być ponurym więzieniem, w którym trzymamy swojego brata pod oskarżeniem. Jezus domaga się, by w imię miłosierdzia Boga, którego sami dostąpiliśmy, „przebaczyć z serca”, swemu bratu, co zakłada puszczenie w niepamięć urazy, zapomnienie o długu krzywdy wyrządzonej przez drugiego, tak samo, jak o naszym długu zapomniał Bóg, który wrzuca nasze nieprawości w głębokości morskie (Mi 7,19).

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP