Przyjdźcie na ucztę (Mt 22, 1-14)

Bóg lubi przebywać z ludźmi (por. Prz 8,31) i zaprasza ich zarówno do owocnej pracy w swoim królestwie (Mt 20,1-7; 21,28), jak i do pełnego radości świętowania, do komunii z sobą (Mt 22,1-14). „Pozwól mi pokazać ci, jak cię kocham. Cały świat stworzyłem właśnie dla ciebie!”

Słudzy Króla to prorocy i apostołowie, posyłani przez Niego, by przypomnieć ludziom, że są zaproszeni na wesele Boga, aby uczestniczyć za darmo w Jego szczęściu i radości.

Ludzie jednak chorują na skrzywiony obraz Boga. Jawi im się On jako ktoś, kto nakłada ciężary, grozi karami i czyni życie smutnym i nieznośnym, dlatego nie chcą Go znać. Bóg nie jest im potrzebny, Jego zaproszenie po prostu ich nie interesuje. W dniu i o godzinie, o której zaczyna się królewskie wesele, idą do pracy czy na zakupy, i to im wystarcza do życia. Własna aktywność mierzona zdobywaniem pieniędzy i ich wydawaniem wypełnia ich egzystencję; niczego więcej nie oczekują. Mówienie o Bogu wywołuje w najlepszym wypadku uśmiech politowania, pod którym pozostaje ukryta głęboko rozpacz: „Radzę sobie sam i nie chcę niczego zawdzięczać Bogu. Nie potrzebuję zbawienia ani żadnej pomocy; nie zasługuję na tę miłość, ani w nią nie wierzę”.

Grzech samowystarczalności nie zawsze wyraża się w zwykłym ignorowaniu zaproszenia Boga. Gdy Bóg pokazuje ludziom, że ich poukładane w ten sposób życie, z którego wykluczyli miłość, jest bankructwem, może to budzić w nich odruch obronny i agresję. W obronie swojego „prawa do prywatności” czy też swojej „wolności od Boga” są niekiedy gotowi nawet zabijać.

Sługą Króla, który przypominał światu o prymacie Boga, był na przykład papież Benedykt XVI: „Zrozum, że Bóg, będący źródłem wszelkiego dobra i nie pragnący niczego innego, jak tylko twego prawdziwego szczęścia, ma prawo wymagać od ciebie życia, które poddasz bez zastrzeżeń i z radością Jego woli i dołożysz starań, aby także inni czynili to samo. Tam, gdzie jest Bóg, jest przyszłość. Istotnie: tam, gdzie pozwalamy, aby miłość Boża oddziaływała całkowicie na nasze życie, tam otwiera się niebo.” (Etzelsbach, Niemcy, 23 IX 2011) Z tego też powodu spotykały go obelgi, jak podczas wizyty w Berlinie: „Nie chcemy władzy dogmatów!”

Bóg odrzucony przez lud wybrany, nie poddaje się, lecz przeciwnie: poszerza swoje zaproszenie, kierując je do wszystkich bez wyjątku, złych i dobrych. Jego marzeniem jest, by sala weselna wypełniła się zaproszonymi. „Błogosławieni wezwani na ucztę Baranka!”

A co oznacza strój weselny? „Pan wzywa dobrych i złych nie po to, żeby źli pozostali złymi, lecz żeby zrzucili swe brudne ubrania, a ubrali się w szaty godowe tzn. w miłosierdzie i dobroć” (Orygenes). „Trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz, odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości” (Ef 4,22-24).

            Dziś, gdy spożywamy Ciało Pana, zważajmy, czy rzeczywiście troszczymy się o to, by upodabniać się do Jezusa, boskiego Oblubieńca, bo gdy staniemy przed Królem w twarzą w twarz, wówczas zamilkniemy i nie będziemy mogli więcej zasłaniać się pięknymi deklaracjami. Za nas przemawiać będą wyłącznie nasze czyny.

  1. Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP