Panny mądry i głupie (Mt 25,1-13)

Nasze wieczne zbawienie lub potępienie zależy od tego, co robimy z naszą wolnością tu i teraz. Przypowieść o pannach mądrych i głupich (Mt 25,1-13)

ma nas pobudzić do odpowiedzialności za chwilę obecną. Opowiadanie ukazuje narastającą różnicę pomiędzy jednymi i drugimi pannami: w przygotowaniu na nadejście Oblubieńca (w. 2-5), w momencie Jego przybycia (w. 6-9) oraz po definitywnym zamknięciu drzwi (w. 10-12). Chrześcijanie należący do tego samego Kościoła i pozornie nieróżniący się miedzy sobą (wszyscy czekają na Chrystusa i chcą wejść do nieba), mogą w rzeczywistości zmierzać w przeciwnych kierunkach: od dobrego ku lepszemu, albo od złego ku gorszemu.

Druhny na żydowskim weselu miały zaszczytne zadanie towarzyszenia pannie młodej w uroczystym przejściu na ucztę w domu pana młodego. Oblubieniec przychodził po narzeczoną wieczorem, dlatego potrzebne były lampy, a właściwie pochodnie zasilane oliwą. Aby nie zgasły podczas wielogodzinnej uroczystości, należało zaopatrzyć się w odpowiedni zapas paliwa.

Oliwa jest symbolem błogosławieństwa Bożego, siły, radości i chwały (por. Ps 23,5; 45,8; 104,15). Dla chrześcijan źródłem mocy i radości jest Duch Święty – Miłość, którą płonie sam Bóg, i która udziela się wierzącym w Chrystusa. To ona sprawia, że jesteśmy synami światłości i źródłami światła w świecie, czuwającymi pośród nocy aż do nadejścia dnia Pańskiego (1Tes 5,2-8; Flp 2,15; Rz 12,10-11; Mt 5,14-16). Dziesięć panien czekających na Oblubieńca, to obraz Kościoła (Eklezji) oczekującego Chrystusa, który przyjdzie w chwale, aby zabrać nas na wieczne wesele (2 Kor 11,2; Ap 19,7-9). Liczba mądrych i głupich panien jest równa, co może oznaczać, że od każdego z nas zależy, których będzie więcej w Kościele. Mądry jest ten, kto buduje na skale, słuchając i wypełniając słowa Chrystusa, głupiec zaś to ten, kto nie wypełnia słów Chrystusa i choć ma usta pełne pobożnych frazesów („Panie, Panie...”), naraża się na życiową klęskę (Mt 7,21-27). Każdy akt szczerej miłości do Boga i do ludzi jest zyskiwaniem tej oliwy, która pozwala nam płonąć chwałą i radością Boga.

Jezus zwleka ze swoim ostatecznym przyjściem, aby się okazało, kto czeka na Niego z coraz większą miłością i gorliwością, pełniąc Jego wolę, a kto oddala się od niego ulegając samowoli i lenistwu (por. Mt 24,36-51; 2 P 3,9; Ap 22,11-12). Nikt z nas nie wie, o której godzinie przyjdzie Chrystus. W środku nocy rozlegnie się okrzyk pobudki: „Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus!” (Ef 5,14).

Jeśli nasze ciało jest naczyniem gromadzącym w sobie dobre i złe czyny, to w momencie powszechnego zmartwychwstania i sądu okaże się, czy mamy oliwę miłości Bożej, czy nie, zależnie od uczynków spełnionych w ciele, w ciągu całego życia (por. 2 Kor 5,9-10; J 5,28n). Tej oliwy nikt nie może nam pożyczyć. W naszej osobistej odpowiedzi na miłość Boga nikt nie może nas zastąpić. Rada udzielona głupim pannom („Idźcie kupić.”) brzmi jak gorzki żart, gdyż w momencie paruzji będzie już z późno na dobre czyny. W rzeczywistości jednak wezwanie to skierowane jest do nas, którzy jeszcze mamy czas, by czynić dobro (Ga 6,10). Oliwę do naszych pochodni „kupić” możemy u ubogich. Służąc im zdobywamy sobie miejsce w wiecznym przybytku Boga (por. Mt 25,31-40; Łk 16,9).

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP