Venite, adoremus (Mt 2,1-12)

Epifania czyli uroczystość Objawienia Pańskiego upamiętnia przyjście narodów pogańskich do Chrystusa. Mędrcy-magowie przybywający ze Wschodu,

prawdopodobnie z Persji, nie byli wróżbiarzami, którzy uprawiają okultyzm, lecz raczej uczonymi a zarazem kapłanami swojej religii. Ich pasją było wnikanie w tajemnice świata, człowieka i Boga poprzez wysiłek badawczy i pracę umysłu. Na tym horyzoncie poznawczym zajaśniało dla nich tajemnicze światło. Ono pociągnęło ich do spotkania z Bogiem żywym, który sam pochyla się nad człowiekiem, by objawić mu siebie.

            Co skłoniło ich do przekroczenia granic własnej kultury i religii, i wyruszenia w nieznane? Tym dynamizmem był przede wszystkim głód Boga, potężne pragnienie Prawdy. Mówi o nim Augustyn w „Wyznaniach”: „Stworzyłeś nas [jako skierowanych] ku Tobie, i niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”, a także Jan od Krzyża: „Pośród nocy idziemy na spotkanie źródła, tylko pragnienie jest nam światłem”.

            Gwiazda betlejemska poprowadziła ich od naturalnego poznania Boga do spotkania z Objawieniem, które dokonało się z inicjatywy Boga w historii konkretnego ludu. Dlatego przybywają do Jeruzalem – miejsca związanego z Abrahamem, Dawidem i prorokami. Tu Bóg przemawiał przez wieki do Izraela, któremu wyznaczył rolę ludu kapłańskiego pośród narodów pogańskich.

W Jeruzalem ci poszukiwacze Boga spotykają konkretnych ludzi, którzy byli depozytariuszami Objawienia. Jedni z nich wyczekiwali zbawienia Izraela i oświecenia pogan, jak Zachariasz i Elżbieta, Symeon i prorokini Anna (Łk 1,6; 2,25-32). Inni, choć znali dobrze Pisma, nie poszli za nimi ‑ to arcykapłani i uczeni w Piśmie, którzy byli „konsultantami” króla Judei Heroda Wielkiego (Mt 2,4-6). A jednak Bóg umiał posłużyć się nawet wrogami Dziecięcia, by wskazać pielgrzymom drogę do swojego Syna. Do Betlejem wiodła ich już nie jakaś niejasna intuicja, ale potężne światło płynące z Pism prorockich, które otrzymali w Jeruzalem (Mt 2,5-6).

            Kresem drogi mędrców był Dom, w którym jest Jezus ze swoją Matką. To symbol Kościoła ‑ miejsca spotkania z prawdziwym Bogiem, adoracji i głębokiej przemiany. Pierwszym darem, jaki otrzymują od Jezusa jest ogromna, niewypowiedziana radość. Przepełnieni nią Mędrcy ofiarują Mu swoje skarby: złoto symbolizujące owoce ich pracy, kadzidło, które wyraża pragnienie Boga i modlitwę (Ps 141,1-2), oraz mirrę – wonną maść, lekarstwo na ludzki ból. W ten sposób uznają w Jezusie „Boga-z-nami”, który zechciał stać się bliskim dla każdego człowieka i dzielić we wszystkim nasz los. Przyszedł jako Miłość czyniąc się zależnym od nas: możemy przyjąć Go z miłością lub zignorować czy nawet zabić.

„Otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swojej ojczyzny”. Owa „inna droga” wskazuje, że oni sami stali się inni. Spotkanie z Bogiem przemieniło ich głęboko. Zaczęli słyszeć Boga, który odtąd prowadził ich, podobnie jak Abrahama i jak Józefa z Nazaretu (Mt 1,20; 2,13.19.22).

Adorując Dziecię Jezus możemy zapytać siebie: Jak wyglądała moja droga do spotkania z Jezusem? Czy pamiętam moment „wejścia do Domu” i osobistego oddania Jezusowi całego swojego życia? Czy idę drogą wiary, czy może wpadłem w duchowy zastój, który zabija żywą wiarę?

Wielu ochrzczonych odchodzi dziś od Jezusa. Odwrotnie niż Mędrcy chcą „wracać na Wschód”, szukając duchowych doświadczeń i mądrości w pogańskich religiach i okultyzmie. Czy jestem gotów pokazywać innym Jezusa – Światłość świata?

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”