Pan da wam znak (Iz 7,10-14)

Króla judzkiego Achaza i Józefa, ubogiego cieślę z Nazaretu, dzieli dystans siedmiu stuleci, ale łączy coś bardzo istotnego: obaj wywodzą się z dynastii Dawida, są dziedzicami wielkich obietnic Boga i muszą zdać egzamin z wiary i męstwa.

Serce Achaza było dalekie od posłuszeństwa Bogu. Oddawał się bałwochwalczym kultom i nawet własnego syna spalił żywcem w ofierze dla Molocha (2 Krl 16,3). Gdy do Judy wkroczyły wojska syryjsko-efraimskie, aby odsunąć go od władzy, przerażony król wysłał wiernopoddańcze poselstwo do Tiglat-Pilesera, potężnego władcy Asyrii. Ofiarował mu skarby ze Świątyni jerozolimskiej, a słowa poselstwa brzmiały jak bluźniercza modlitwa: „Jestem twoim sługą i twoim synem. Przyjdź i wybaw mnie…” (2 Krl 16,7).

Wtedy właśnie Bóg posłał do niego proroka Izajasza, aby go wezwał do zachowania spokoju i ufności w Bogu (Iz 7,1-14). Ratunek królestwu Dawidowemu zapewnią nie polityczne układy ale miłość Boga, który jest wierny swoim obietnicom. Aby umocnić Achaza w wierze, prorok rzuca mu wyzwanie: „Proś o znak od Pana, jaki tylko chcesz…” Odpowiedź króla brzmi bardzo ładnie: „Nie będę wystawiał Pana na próbę”, ale jest to tylko dyplomatyczny wykręt. Achaz po prostu nie chce słuchać Boga, bo nie zamierza zmieniać podjętej decyzji, a poselstwo do Asyrii najprawdopodobniej już poszło. Prorok ogłasza mu, że wierność Boga przewyższa jego niewiarę, i że mimo wszystko otrzyma znak. Choć wcześniej zamordował swojego syna w ofierze dla demona, jego młoda żona (hebr. „alma”) właśnie teraz pocznie i porodzi następcę tronu na znak, że Bóg jest z nim i że dom Dawida nie upadnie. „Gdy my odmawiamy wierności, Bóg wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć samego siebie” (2 Tm 2,13).

Proroctwo o Emmanuelu nie wyczerpuje się bynajmniej wraz z faktem narodzin Ezechiasza (2 Krl 16,20), ale sięga w przyszłość i odnosi się do jeszcze innego, nieskończenie wspanialszego znaku Bożej łaskawości. Ukochana narzeczona Józefa z Nazaretu oczekuje narodzin dziecka, choć nie zamieszkali jeszcze razem i nie podjęli współżycia. Józef jest człowiekiem sprawiedliwym – przyjacielem Boga. Nie chce podejrzewać Maryi o zdradę i nie rozumie tajemnicy, którą Ona nosi w sobie. Słucha jednak Boga, dlatego ‑ gdy w końcu podejmuje decyzję, najlepszą, na jaką było go stać – nie uważa jej za coś nieodwołalnego: zmienia ją, gdy odkrywa, że plany Boga są inne. Ewangelia nie notuje żadnego słowa wypowiedzianego przez niego, natomiast aż czterokrotnie podkreśla, na czym polegała jego wiara: Józef staje wobec problemu – słucha Boga – otrzymuje słowo i je wypełnia (Mt 1,24; 2,14.21.22). Posłuszeństwo Bogu uczyniło go mężnym opiekunem największych skarbów Boga: Mesjasza-Zbawiciela i Jego dziewiczej Matki, oraz patronem całego Kościoła.

W naszej wierze liczą się czyny, a nie piękne słowa. Warto zapytać siebie: Jak słucham Boga, gdy czegoś się obawiam, i gdy muszę podejmować trudne decyzje? Czy zdarzyło mi się kiedyś zmienić zdanie pod wpływem modlitwy i słuchania Boga?

ks. Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP