Mój pomazaniec Cyrus - I czytanie (Iz 45,1.4-6)

Cyrus II Wielki, król Persów i Medów, pokonał w roku 539 przed Chr. imperium babilońskie i stał się największym władcą swej epoki.

On to wydał edykt zezwalający uprowadzonym do niewoli Judejczykom na powrót do Jerozolimy i na odbudowę świątyni zburzonej pół wieku wcześniej przez Nabuchodonozora (por. Ezd 1,1-11). Udzielił repatriantom hojnego wsparcia finansowego i zwrócił im cenne wyposażenie świątyni, zagrabione przez Babilończyków.

Bóg nazywa tego pogańskiego imperatora swoim pasterzem (Iz 44,28 – samo jego imię – „Kurusz” ‑ znaczy: „pasterz”) oraz pomazańcem (45,1 ‑ hebr. „maszijah”). Oba te tytuły zarezerwowane były dla Dawida i królów judzkich z jego dynastii, dziedziczących obietnice mesjańskie, a oto obcy władca zostaje nazwany „namaszczonym przez Pana” czyli poświęconym do szczególnej misji i wyniesionym na tron mocą Boga prawdziwego („ująłem jego prawicę”). Król Cyrus „nie znał” Boga Izraela, a więc nie był Jego czcicielem, a jednak został „wezwany po imieniu” czyli powołany przez Jahwe, aby wybawić naród Izraela z niewoli i zapewnić mu pomyślną przyszłość.

Sytuacja polityczna sprzyjająca powrotowi wygnańców do ziemi Judy zaistniała dzięki cudownemu działaniu Boga w historii, a instrumentem boskiej interwencji był właśnie perski władca. Bóg jest zawsze „Pierwszym” (por. Iz 44,6) ‑ rzeczywistym Panem dziejów, chociaż dawnym i współczesnym władcom, cesarzom i prezydentom, wydaje się, że to supermocarstwa decydują o losach świata.

Pamiętając o tym, ludzie wierzący w Boga zachowują zdrowy dystans względem władzy politycznej, która raz sprzyja wolności sumienia i religii, a innym razem wolność tę odbiera i brutalnie prześladuje „nieprawomyślnych”. Chrześcijanie są obowiązani modlić się za sprawujących władzę, jak o tym przypomina Paweł Apostoł (1 Tm 2,1). Podobnie Apostoł Piotr wzywa wiernych do lojalności i czci względem władcy i jego namiestników, powołanych do strzeżenia porządku publicznego (1 P 2,13-17). A przecież władcą Imperium Romanum był wówczas Cezar Neron, obłąkany zbrodniarz, który Pawła, obywatela rzymskiego, skazał na ścięcie mieczem, choć ten nie popełnił żadnego przestępstwa, a Piotra ukrzyżował razem z wieloma innymi na wzgórzu watykańskim.

Chrześcijanie byli zawsze najlepszymi obywatelami, gdy jednak żądano od nich wyparcia się Chrystusa i udziału w bałwochwalczym, państwowym kulcie, mówili: „Non possumus” i ze spokojem szli na męczeństwo. Wiedzieli, że ich los doczesny i wieczny leży nie w rękach władcy czy sędziego, ale Króla wieków i miłosiernego Sędziego. Dobrze wyraził to autor opisu męczeństwa św. Cypriana, biskupa Kartaginy (†258): «Święty męczennik poniósł śmierć dnia 14 września za rządów imperatorów Waleriana i Galiena, podczas gdy naprawdę królował Pan nasz, Jezus Chrystus, któremu cześć i chwała na wieki wieków. Amen».

Ta moc wiary jest potrzebna także nam, którzy musimy nieraz stawić czoła „dyktaturze relatywizmu” i fałszywym bożkom współczesności.

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP