Dwoje jednym ciałem (Rodz 2,18-24) - I czytanie (XXVII Niedziela zwykła „B”)

Małżeństwo jest czymś więcej niż kontraktem zawartym przez dwoje ludzi – jest ono dziełem samego Boga, «świetlanym odbiciem Stwórcy» (G. Ravasi), zakorzenionym w Jego odwiecznym planie (por. Rdz 2,18-24)

Dlatego Jezus, zapytany o „prawo do rozwodu”, nie zatrzymuje się na płaszczyźnie jurydycznej, ale odwołuje się do „początku stworzenia” (Mk 10,6-9) czyli pierwotnego zamysłu Boga Stwórcy. A dla Boga nie istnieje miłość na czas określony.

W świecie zwierząt i rzeczy człowiek jest samotny. Aby być szczęśliwym, człowiek potrzebuje kogoś drugiej osoby, która byłaby dla niego „odpowiednią pomocą” (hebr. „ezer kenegdò” 2,18). Wyrażenie to oznacza dosłownie pomoc naprzeciw niego a więc kogoś, z kim można stanąć twarzą w twarz: «dzięki tobie wiem, kim jestem». Ta pomoc dana jest człowiekowi po to, by go uchronić przed pokusą zamknięcia się w sobie, bycia tylko dla siebie (Z. Kiernikowski). Dwoje zwróceni ku sobie w miłości zdolnej dawać życie są żywym wizerunkiem Boga.

Obraz kobiety utworzonej z „żebra” czy też „boku” (hebr. „celà”) mężczyzny wyraża ich równość w ludzkiej naturze. Symbol otwartego boku w plastyczny sposób ukazuje dynamizm miłości, która czyni ich otwartymi na siebie na poziomie serca i sprawia, że lgną do siebie, aby być „jednym ciałem nie tylko w sensie seksualnego spełnienia, ale także poprzez intymną jedność obejmującą całe ich życie.

Bóg przyprowadza kobietę do mężczyzny niczym ojciec w dniu zaślubin. Mężczyzna odpowiada na ten dar „pierwszą i wieczną pieśnią miłosną” (G. Ravasi): «Ta dopiero jest (…) ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą (hebr. iszszá), bo ta z mężczyzny (hebr. isz) została wzięta» (2,22-23). Oby małżonkowie umieli, nawet po wielu latach, komunikować sobie ciągle na nowo, spojrzeniem i słowem, to samo wyznanie: Jesteś częścią mnie samego, ty wypełniasz moją samotność!

Złączenie męża z żoną opisane jest w księdze Rodzaju przez czasownik „dabak” oznaczający mocne przylgnięcie do drugiej osoby (2,24). Poprzez więź duchową, uczuciową i fizyczną dwoje stają się jedno. Aby ta jedność była możliwa, trzeba jednak opuścić ojca i matkę. Zależność uczuciowa i egzystencjalna od rodziców utrudnia budowanie prawdziwej więzi małżeńskiej, a zgoda na ich ingerencję w tę intymną relację wystawia ją na szwank i rodzi nieraz wiele cierpienia. Jezus mówi wręcz, że trzeba mieć w nienawiści ojca i matkę, aby być Jego uczniem (Łk 14,26). „Nienawiść” oznacza tutaj, że kogoś innego kocham jeszcze bardziej niż ich. Tym kimś jest przede wszystkim Jezus – to na Nim chrześcijanin opiera swoje życie. W sensie wtórnym, w odniesieniu do chrześcijańskich małżonków, słowo to dotyczy także pierwszeństwa miłości do męża i żony przed miłością do ojca i matki, a nawet do własnych dzieci.

«Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela» (Mk 10,9). Tym krótkim zdaniem Jezus, unieważnia ludzkie prawa o dopuszczalności rozwodów i potwierdza, że małżeństwo mężczyzny i kobiety z Bożego postanowienia ma być jedno i nierozerwalne. Owo złączenie małżonków przez Boga nie jest jakimś działaniem z zewnątrz. Bóg jest obecny wewnątrz relacji małżeńskiej. To On jest miłością, która ich wiąże.

ks. Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”