Możesz mnie oczyścić - I czytanie (Kpł 13,1-2.45-46)

Trąd (choroba Hansena) to groźna zaraza niszcząca nerwy i skórę, prowadząca do utraty tkanek, deformacji ciała i paraliżu. Pojawiła się ona w basenie Morza Śródziemnego dopiero w IV wieku przed Chr., przywleczona ze Wschodu prawdopodobnie przez żołnierzy Aleksandra Macedońskiego.

Księga Kapłańska (13,1-46) nazywa trądem (hebr. „caraʿat”, gr. „lepra”) nie tyle chorobę Hansena, co wszelkie choroby skórne uznawane za aktywne i zaraźliwe. Diagnoza zmian na skórze będących oznakami „trądu” należała do kapłana. Jeżeli stwierdził on, że chory spełnia kryteria, określone dość ogólnie w księdze Prawa, uznawał go za nieczystego. Kapłan występował tu nie jako lekarz, ale jako sędzia i stróż czystości kultu Bożego. Nie proponował żadnych środków zaradczych, które mogłyby przezwyciężyć chorobę, a jedynie deklarował, że człowiek chory musi do czasu wyzdrowienia zostać odizolowany od wspólnoty. Zarażony musiał przebywać poza obozem czy też miastem i – oczywiście ‑ miał zakaz udziału w kulcie świątynnym. Musiał ostrzegać innych przed zbliżaniem się do niego przez swój wygląd – rozdarte ubranie, potargane włosy, zakryte usta – i przez okrzyk: „nieczysty, nieczysty!”.

Nie można wykluczyć, że trędowaty, o którym mówi Ewangelia św. Marka (1,40-45), był dotknięty prawdziwym trądem – straszną i nieuleczalną wówczas chorobą, która czyniła człowieka chodzącym trupem: guzowate krosty czyniły jego wygląd odrażającym, gnijące żywcem ciało cuchnęło, ludzie trzymali się z daleka od niego, a wykluczenie religijne sprawiało, że czuł się również odrzucony przez Boga. Prawo, które stwierdzało stan nieczystości, a nie dawało wybawienia, było rzeczywiście okrutnym „pedagogiem” (por. Ga 3,24). «Z tego przekleństwa Prawa wykupił nas Chrystus» (3,13).

Uzdrowienie, którego dokonał Jezus nie dotyczyło jedynie ciała, ale miało głębszą wymowę: wskazywało na trąd duchowy, którym jest grzech niszczący życiodajną więź łączącą człowieka z Bogiem jako Ojcem i ludźmi jako braćmi. Jezus wziął na siebie skutki grzechu i wszedł w naszą śmierć, aby nas od niej uwolnić i obdarzyć życiem.

Spotkanie Jezusa z trędowatym jest pod tym względem niezwykle wymowne. Słysząc dobrą nowinę o Jezusie, który uzdrawia chorych i wypędza złe duchy (Mk 1,28.34), trędowaty otrzymał łaskę wiary, a ta kazała mu ‑ wbrew surowym przepisom ‑ przyjść do Jezusa i prosić o to, co po ludzku niemożliwe: «Możesz mnie oczyścić» (w. 40). Jezus, poruszony serdecznym miłosierdziem (gr. „splanchnon”), wbrew Prawu dotyka nieszczęśliwego człowieka i dosłownie wskrzesza go do nowego życia (w. 41). Oczyszczony z trądu człowiek może wrócić do żywych i złożyć w Świątyni ofiarę dziękczynną, natomiast Jezus nie może już wejść do miasta, lecz przebywa na pustkowiu, zajmując niejako jego miejsce (w. 44-45), «stawszy się za nas przekleństwem» (Ga 3,13).

To doświadczenie zbawienia dokonuje się za każdym razem, gdy przynosimy Jezusowi naszą śmierć i pozwalamy, aby nas dotknął swoim boskim «chcę!».

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP