II niedziela Wielkiego Postu "A" (Rdz 12, 1-4a) - Wyjdź do kraju...

Echo Słowa ST

WYJDŹ DO KRAJU, KTÓRY CI UKAŻĘ
2 Niedziela Wielkiego Postu – rok A – komentarz do 1 czytania
Rdz 12,1-4a

       Nawet wielkie dzieła miewają swój początek, często skromny i niepozorny. Dzisiejszy urywek Starego Testamentu ukazujący powołanie Abrahama rozpoczyna wielką historię narodu wybranego przez Boga a poprzez nią historię zbawienia, które miało ogarnąć całą ludzkość.

Do rozpoczęcia tej historii Bóg nie wybrał jakiegoś młodego, silnego i ważnego człowieka. U początku tej historii postawił Bóg Abrahama, gdy miał on już 80 lat. Właściwie był on życiowym bankrutem. Był stary a nie osiągnął jeszcze tego, za czym tęskniło jego serce. Czuł się on przeklęty i nieszczęśliwy. Nie miał  bowiem syna, w którym mógłby przedłużyć swoje życie i któremu mógłby przekazać całe swoje dziedzictwo. Nie mieć dzieci było w tamtych czasach rzeczą straszną. W tamtej epoce nie posiadanie dzieci było uważane za wielkie nieszczęście, nawet za przekleństwo. Abraham był wędrownym pasterzem, nomadą, dlatego ważne było dla niego mieć jak najliczniejszy szczep, klan, który potrafiłby obronić się przed innymi pasterzami. Dlatego warto było mieć dużo dzieci, aby broniły ojca, gdy dorosną. Oprócz tego Abraham pragnął mieć ziemię, na której mógłby przeżywać swoją starość i być tam pochowany. Był przerażony myślą, że gdy umrze nie będzie wiadomo, gdzie będzie pochowany. Wielu religijnych ludzi ma religijną cześć dla ziemi. Chcą być w niej pochowani, aby niejako powrócić do łona ziemi-matki. Abraham takiej ziemi nie ma. Nie ma też możliwości jej uzyskania. W tamtych bowiem czasach ziemię zdobywało się i broniło siłą. Abraham zaś nie ma dzieci, które mogłyby tej ziemi bronić.

                Abraham, jak wszyscy dookoła w ziemi chaldejskiej był politeistą, to znaczy czcił wielu bogów. Z pewnością przez wiele lat modlił się do tych bogów i prosił, aby dali mu możliwość posiadania dzieci i ziemi. Jednak nie doczekał się tego, a ma już 75 lat, czuje się już zmęczony, nie ma już ochoty dłużej żyć, bo jego życie nie ma sensu. Jego żona przekroczyła już wiek, w którym mogłaby mieć dzieci, a on czuje się bezsilny. Abraham nie wie po co żyje.

                Właśnie w takiej sytuacji Bóg się ujawnia i interweniuje w jego życie. Bogu nie przeszkadza to, że Abraham jest już stary, że po ludzku niczego już się nie można po nim spodziewać. Od niego właśnie Bóg zaczyna realizację historii zbawienia. Prawdopodobnie ten Bóg nie ukazuje się Abrahamowi jako jedyny, że inni bogowie nie istnieją. Bóg tylko przedstawia się Abrahamowi jako ktoś tak potężny, że może mu dać syna i dać upragnioną ziemię.

                Godną podziwu jest wiara Abrahama. Nie ma on właściwie żadnych podstaw, aby uwierzyć Bogu, ale w oparciu o obietnicę, którą Bóg mu dał wyrusza w drogę. Bierze sobie do serca słowa Boga: Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Abraham nie wie dokąd idzie, gdyż Bóg mu tego początkowo nie mówi. Zostawia jednak swój klan plemienny i dotychczasowe zabezpieczenia, jakie miał. Bóg przez długi czas nie odzywa się do Abrahama. Dopiero kiedy Abraham dociera do ziemi Kanaan, która jest piękna i urodzajna Bóg mówi do niego: Twojemu potomstwu oddaję właśnie tę ziemię. A gdy Abraham powiedział: O Panie, mój Boże, na cóż mi ona, skoro zbliżam się do kresu mego życia, nie mając potomka; przyszłym zaś spadkobiercą mojej majętności jest Damasceńczyk Eliezer. Ale Bóg mu oznajmił: Nie on będzie twoim spadkobiercą, lecz ten po tobie dziedziczyć będzie, który od ciebie będzie pochodził.... Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić; potem dodał: Tak liczne będzie twoje potomstwo.  Abraham uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę. To słowo Boga spełniło się. cały Kościół ze swoimi milionami wierzących jest potomstwem Abrahama. Bóg spełnił obietnicę, którą dał Abrahamowi w dzisiejszym urywku Księgi Rodzaju: Uczynię bowiem z ciebie wielki naród....Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi. Osoba Abrahama jest słowem Boga, mówiącym co to znaczy wierzyć i jaką drogą trzeba iść, aby osiągnąć dojrzałą wiarę, której zaczątek otrzymaliśmy w sakramencie chrztu świętego.

                Ks. Zbigniew Czerwiński, Lublin