X niedziela zwykła „C ” - Słowo Twoje jest prawdą (1 Krl 17,17-24)

echoslowa_st

Eliasz, prorok Jahwe, toczył samotną walkę z „politycznie poprawnym” kultem Baala, który dewastował życie duchowe i moralność mieszkańców Izraela. Z rozkazu Boga schronił się przed prześladowaniem w samej paszczy lwa, bo w okolicach Sydonu, skąd pochodziła Izebel, fenicka żona króla Achaba. Tam przyjęła go pod swój dach uboga wdowa, która podzieliła się z nim – cudzoziemcem przecież – ostatnim posiłkiem, jaki miała dla siebie i swojego dziecka. Odpowiedzią na jej niesłychaną gościnność był codzienny cud rozmnożenia ostatniej garści mąki i ostatnich kilku łyżek oliwy, aż do ustania głodu w kraju. Niedługo potem jednak została za to, rzec można, w okrutny sposób ukarana: jej synek – jedyna radość jej życia – zapadł na jakąś gwałtowną chorobę i zmarł.

Poganka, która właśnie przylgnęła pierwszym aktem ufności do Boga prawdziwego, stawia rozdzierające pytanie: «Czy po to przyszedłeś do mnie, mężu Boży, aby mi przypomnieć moją winę i uśmiercić mego syna?» (1 Krl 17,18). W jej oczach prorok to człowiek niebezpieczny, dysponujący pewną władzą ‑ słowem mocy, które łatwo może sprowadzić nieszczęście. Wystarczy, że wypowie jakieś złe życzenie lub zaklęcie, a ono musi nieuchronnie się spełnić.

Obraz Boga w jej oczach też był ciągle fatalny, skażony przez pogańską mentalność: kapryśne bóstwo może jednego dnia uratować ją i dziecko od śmierci głodowej po to tylko, by w dniu następnym jej to dziecko odebrać. «Czym rozgniewałam Boga? Pewnie jakimś grzechem, o którym już zapomniałam, albo w ogóle nie byłam go świadoma… A jednak bóstwo upomniało się o swoje w sposób bezwzględny». Straszna może być religijność nieznająca słodyczy Miłosierdzia.

Słowa kobiety po odzyskaniu wskrzeszonego dziecka są antytezą dla tej wypowiedzi i świadczą o tym, że została ona uzdrowiona z zabobonnej religijności. Przekonała się, że słowo Pańskie na ustach proroka jest prawdą, która daje życie a nie śmierć, i że na tej prawdzie (hebr. „emet”) kruchy człowiek może się oprzeć jak na skale, całym ciężarem swojej słabości (por. 8,24).

A kim jest prorok? Jest człowiekiem pełnym współczucia, który cierpienie matki po stracie dziecka przeżywa jako swoje własne. Pełne bólu pytanie, która ona postawiła Eliaszowi, Eliasz przedstawia Bogu: «Czy nawet na wdowę, u której zamieszkałem, sprowadzasz nieszczęście?» (8,20). Druga modlitwa jest już jednak pełnym ufności błaganiem o ocalenie dziecka (8,21). Przynosi ona dziecku uwolnienie od śmierci, a jego matce – uwolnienie od fałszywego, demonicznego obrazu Boga.

W tym krótkim opowiadaniu, pięknym literacko i teologicznie, oprócz dwóch wypowiedzi kobiety i dwukrotnej modlitwy proroka są też dwa zdania skierowane przez Eliasza do matki: przed i po wskrzeszeniu dziecka. Są bardzo krótkie, powtarza się w nich wyrażenie „twój syn” i w żaden sposób nie eksponują one osoby proroka (8,19.23). Tę samą pokorę widać i w innych sytuacjach, gdy modli się on o rzeczy niemożliwe: o ogień z nieba na złożoną ofiarę (18,36-37), i o deszcz po kilkuletniej suszy (18,41-42). Eliasz doskonale wie, że to nie on dokonał cudu wskrzeszenia, i jest wolny od pokusy szukania w tej sytuacji czegokolwiek dla siebie. Jest sługą Boga miłosierdzia i sam Bóg będzie dla niego nagrodą (por. 2 Krl 2,11).

ks. Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP