Szunemitka (2 Krl 4,8–11.14–16a; Mt 10,37–42)

Ta Szunemitka była wyjątkową kobietą! (por. 2 Krl 4,8-37) Na tle występujących w opowiadaniu mężczyzn jawi się jako niewiasta mądra, hojna i pełna wiary, zdolna do śmiałych inicjatyw.

Elizeusz był zawsze zapraszany przez nią na posiłek, ilekroć przechodził przez Szunem. Co więcej, nakłoniła męża do rozbudowy domu, by przygotować w nim miejsce schronienia i odpoczynku dla Elizeusza, wędrownego proroka (1 Krl 19,16). Uczyniła to wszystko po prostu dlatego, że rozpoznała w nim „świętego męża Bożego”, który przez samą swoją obecność wnosił do jej domu błogosławieństwo.

Na to samo zwraca uwagę Jezus w swojej mowie misyjnej do uczniów: oni idą przede wszystkim po to, by być przyjętymi przez ludzi, by wejść z nimi w relację, w komunię (Mt 10,11 Łk 10,4-8). W ten sposób wniosą w ich życie dar Boży, synostwo i braterstwo, i konkretne doświadczenie zbawienia.

Elizeusz zapytał Szunemitkę, co może dla niej uczynić, sprawdzając niejako jej motywacje. Był już wtedy sławnym i potężnym człowiekiem. W kraju było głośno o cudach przez niego dokonanych (2 Krl 2,14-15.22.24; 4,1-7). Sam król izraelski Joram wraz z królami Judy i Edomu przyszli do Elizeusza (sic!) po radę i to dzięki jego słowu odnieśli wielkie zwycięstwo nad Moabem (2 Krl 3,11nn). Kobieta jednak odpowiedziała Elizeuszowi z widoczną dumą i z lekkim zdziwieniem: „Ja mieszkam pośród swego ludu” tzn.: „Moje plemię zapewnia mi opiekę i bezpieczeństwo, niczego od ciebie nie chcę…”

Jej gościnność była całkowicie bezinteresowna, nie zamierzała jej wykorzystywać dla swoich celów ani niczego z prorokiem „załatwić”. I to właśnie otworzyło ją na dar większy, dar, jakiego nie mógłby jej zapewnić najpotężniejszy nawet król czy dowódca wojskowy (2 Krl 4,13). Przyjmując proroka jako proroka, otrzyma nagrodę proroka (por. Mt 10,41). Elizeusz przekazuje jej słowo prosto od Boga, które dokona rewolucji w jej życiu. Do tej pory była bezdzietna i praktycznie bez szans na macierzyństwo. Teraz oto Bóg przez proroka dotyka najboleśniejszego problemu w jej życiu i w cudowny sposób go rozwiązuje: „O tej porze za rok będziesz trzymać w objęciach syna…” Jej wiary, mądrej i mocnej jak skała, nie zachwiała nawet śmierć dziecka (2 Krl 4,18-37), ani też głód w kraju, który zmusił ją do emigracji (2 Krl 8,1-6). W każdym z tych doświadczeń Bóg był z nią, a ona umiała Go słuchać i dzięki temu jej życie stało się wspaniałą historią miłości Boga.

Jakże podobna jest nasza Szunemitka do patriarchy Abrahama, który przyjął gościnnie trzech wędrowców w Mamre i właśnie wtedy, gdy był całkowicie zaangażowany w posługiwanie im, Bóg odpowiedział mu na jego najtrudniejszy problem: „Za rok twoja zona Sara będzie miała syna…” (Rdz 18,10).

Gdy w duchu wiary służymy gościnnie drugiemu, przyjmując go w imię Boże i zapominając niejako o sobie, stajemy się podobni do Boga i otwieramy się na Jego błogosławieństwo. Żyjemy w świecie, który niczego nie daje za darmo, zgodnie z zasadą „do ut des” („daję, aby coś z tego mieć”) i ta mentalność może mieć na nas wpływ. Bóg chce jednak, byśmy byli w świecie znakiem Jego gościnności i uczyli się, że przyjmując drugiego z miłością w rzeczywistości nie tyle dajemy, co otrzymujemy.

ks.Józef Maciąg

TOP