Moc umierania jako cecha duchowa pasterza - Bp Z. Kiernikowski
Zapraszamy do lektury bardzo interesującej publikacji autorstwa bpa Zbigniewa Kiernikowskiego (biblisty), ordynariusza siedleckiego, sięgającej do biblijnych źródeł duchowości kapłańskiej.
I. Sytuacja człowieka, jako stworzenia, wobec śmierci
Bóg, stworzywszy człowieka, postawił go wobec prawdy śmierci. Wyraził to słowami: jeśli spożyjesz owoc z drzewa poznania dobra i zła – umrzesz (por. Rdz 2,17). Ten zakaz, dany przez Boga, nie był tylko „zakazem dla zakazu”, wyrażającym arbitralność Pana Boga, bez odniesienia do dobra człowieka. Był natomiast określeniem wewnętrznej sytuacji człowieka jako stworzenia, bytu cielesno-duchowego. Człowiek, będąc stworzeniem, nie mógł bowiem żyć na własną rękę, tzn. stając się w swoim życiu panem dobra i zła.
Kuszenie ze strony szatana okazało się jednak na tyle atrakcyjne i silne, że człowiek nadużył danej mu wolności. Bóg jednak nie przeszkodził człowiekowi w grzechu, chociaż znał jego konsekwencje i ponieważ znał oraz przewidział rozwiązanie sytuacji po grzechu. Nie odmówił swojej wierności zarówno w wolności danej człowiekowi przed grzechem, jak i wierności decyzji, jaką podjął wobec człowieka po grzechu.
Gdy człowiek sięgnął po życie na własną rękę, otworzyły mu się oczy i poznał, że jest nagi (Rdz 3,7), a w konsekwencji sam, bez Boga, stanął wobec tego faktu (przejawu) swej stworzoności, jakim jest śmierć. Nie dlatego, że Bóg go w tej nowej sytuacji opuścił, ale dlatego, że człowiek sam zanegował Boga w swoim życiu. Tak śmierć weszła między ludzi (zob. Rz 5,12). Śmierć i umieranie stały się nieodłącznymi elementami ludzkiego życia. Fakt i konieczność śmierci od tego czasu zaczęły determinować całe życie człowieka. Człowiek stał się tak zdeterminowany lękiem przed umieraniem, że zaczął robić wszystko i układać swoje życie tak, żeby nie umierać. Stało się to wkrótce jego słabym egzystencjalnym punktem i właśnie to zaczął konsekwentnie wykorzystywać szatan, zniewalając człowieka (Hbr 2,14).
Nie dotyczy to bynajmniej tylko wymiaru śmierci cielesnej, potwierdzonej cywilnym aktem zgonu, śmierci, która zamyka ziemskie życie człowieka. Chodzi natomiast o to wszystko, co jest przejawem ograniczenia życia człowieka stosownie do tego, jak konkretny człowiek sobie to życie wyobraża w dziedzinie jego rozwoju, wygody, wolności, honoru, godności (śmierć ontyczna). Wiadomo, że te przejawy życia człowiek stawia czasem ponad wartość życia cielesnego, co właśnie świadczy o determinacji życia. Ta determinacja ku życiu i próba wykluczania wszelkich przejawów śmiertelności kształtuje zazwyczaj całe istnienie człowieka oraz konkretne jego postawy i decyzje, co powoduje, że żyje on w ciągłym napięciu.
II. Dzieło zbawcze Jezusa Chrystusa
Pan Bóg w swojej pedagogii - wierny sobie i swojemu planowi – przygotował i konsekwentnie realizował rozwiązanie tego napięcia, i tym samym całej sytuacji zniewolenia człowieka. Dokonało się to w wielu etapach. Ostatnim, definitywnym aktem ze strony Pana Boga było zesłanie Syna, który jako Wcielone Słowo, przyjąwszy postać człowieka, wcielił się w jego historię, naznaczoną grzechem i lękiem przed konsekwencją grzechu, jaką jest śmierć.
Syn Boży przyszedł, aby objawić życie. Objawienie to nie polegało jednak tylko na wskazaniu sposobu na uratowanie obecnego życia ludzkiego, czego niejako spontanicznie oczekiwałby każdy człowiek i de facto tego oczekuje, gdyż sam z siebie nie zna innej możliwości ocalenia siebie w swojej cielesności. Człowiek nie zdaje sobie nawet sprawy, że nie jest możliwe uratowanie tego życia, takim jakim ono jest. Tymczasem Bóg w Jezusie Chrystusie udostępnił mu nową jakość życia, przeprowadzając go właśnie przez śmierć, czyli przez tę barierę, która determinuje całe życie człowieka i trzyma go w niewoli. Jezus w Misterium Paschalnym otworzył przed człowiekiem perspektywę zmartwychwstania, które umożliwia – po części już w tym życiu – doświadczenie wolności od zdeterminowania lękiem przed śmiercią.
Jezus Chrystus sam to przeżył. Ogólnie mówiąc, tym przeżyciem jest Jego Wcielenie, a poszczególne jego etapy, czy przejawy przekazali nam Ewangeliści, poczynając od Ewangelii Dzieciństwa, poprzez narrację Chrztu, aż do Ogrójca i Męki. Jezus miał moc dać swoje życie i miał moc je zatrzymać. Świadom swej misji, właśnie jako Pasterz, oddał to życie, by przez swoje wydanie się (umieranie) otworzyć drogę prowadzącą do życia czerpanego od Ojca (zob. J 10,18 w całym kontekście).
III. Powierzył tę misję swoim – Kościołowi…
Tajemnicę umierania i życia Jezus Chrystus powierzył Kościołowi. Nie dokonał tego tylko w sposób teoretyczny, dając pewne normy czy zasady postępowania, lecz wprowadził ludzi w doświadczenie swojej tajemnicy, stawiając ich wobec rzeczywistości krzyża i przebaczenia. Konkretni ludzie, przeżywający własne, konkretne sytuacje stali i stają się nośnikami tej Tajemnicy, i przewodnikami dla innych. Jednym ze świadków, który głęboko przeżył tę prawdę i stał się jej narzędziem jest św. Paweł. On też dokonał głębokiej refleksji i zostawił bogate pouczenie. W swoich Listach daje nam możliwość wglądu w to, jak on - jako apostoł Jezusa Chrystusa i przewodnik zakładanych przez siebie wspólnot - przeżywał swoją relację do Chrystusa oraz do rzeczywistości umierania i śmierci. Studium jego tekstów daje nam dostęp do głębi jego apostolskiej duszy i otwiera tym samym perspektywy, które stają przed nami jako swoisty określony program, dający się zastosować w każdym pokoleniu. Warto więc wczytać się w Listy św. Pawła, by wydobyć z nich - dla nas, pasterzy i przewodników – właściwe wskazania i pozwolić zanurzyć się w takim samym duchu. Pytać, jaka droga prowadzi do życia; jaką drogą pasterz, działający w imię i mocą Jezusa Chrystusa, prowadzi śmiertelnych ludzi do doświadczenia życia. W tym celu przyjrzymy się bliżej dwom tekstom z Listów Pawłowych: Rz 6,5 i 2Kor 4,10 w ich bezpośrednich kontekstach.
Tekst I - Rz 6,5
Kontekst poprzedzający
W piątym rozdziale Listu do Rzymian Paweł przedstawił dzieło Boga spełnione w Jezusie Chrystusie dla odkupienia człowieka z grzechu. Dzieło to jest wynikiem bezwarunkowej miłości Boga (5,6-8), usprawiedliwiającej człowieka grzesznego (5,9-11). Podobnie jak grzech jednego człowieka spowodował w konsekwencji śmierć wszystkich ludzi, tak też przez dzieło Jednego – Chrystusa otwarła się dla wszystkich droga usprawiedliwienia prowadząca do życia (5,12-19). W ten sposób została zniweczona siła grzechu, który dotychczas królował, trzymając ludzi w niewoli. Dokonał się przedziwny paradoks: tam gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska, aby jak grzech zaznaczył swoje królowanie śmiercią, tak łaska przejawiła swoje królowanie przez sprawiedliwość wiodącą do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego (5,20-21). Mamy więc zestawienie pola działania (wpływu) grzechu i jego konsekwencji, mianowicie śmierci, z faktem objawienia się łaski przez usprawiedliwienie prowadzące do życia. Przejście z jednej sytuacji / etapu (śmierci) do drugiej (życia) dokonało się przez Jezusa Chrystusa. Pierwszy stan jest „koniecznością” i uwarunkowaniem każdego człowieka, rodzącego się po grzechu pierworodnym i stanowi realny punkt wyjścia do tego, by można było skorzystać z drugiego, tj. z daru łaski Jezusa Chrystusa, jakim jest nowe życie. Nie można oczekiwać spełnienia się drugiego stanu /etapu bez właściwego odnalezienia się i przeżycia siebie na pierwszym etapie. W tym zakresie nauczania Apostoł widzi konieczność objawienia i pouczenia.
Na tle ukazanego zbawczego dzieła, św. Paweł zamierza wykluczyć niewłaściwe podejście do grzechu i łaski, które zakładałoby, że jakoby trwanie w grzechu mogło być okazją do wzmożonego korzystania z łaski. To prawda, że obfitość łaski objawiła się przy okazji grzechu. Tak właśnie się stało w wydarzeniu Chrystusa: by okazał się ogrom grzechu, a równocześnie by została odwrócona sytuacja człowieka zależnego od grzechu (od jego zwodzącego aspektu) i raz na zawsze zniszczona dominująca rola grzechu. Kto poznał cenę grzechu objawioną w poniżeniu i Męce Jezusa, wie, że grzech jest złem i nie da się uwieść jego pozornemu dobru. Doświadczy również tego, że łaska jest darem, którego przyjęcie kosztuje zaparcie się siebie. Wtedy, gdy przyjmie tę prawdę człowiek i w zależności ode tego, w jakim stopniu zostanie ona przez niego przyjęta, zrozumie on swoje grzechy jako okazję objawienia się łaski Boga dla niego, zrozumie też wielkość łaski, której nie zechce stracić za żadną cenę. Dowie się bowiem co to znaczy, gdy grzech króluje trzymając człowieka w niewoli, jak to było za dni cierpliwości Boga (zob. Rz 3,25n).
Byłoby czymś sprzecznym, gdyby przez świadome grzeszenie, czyli przez dobrowolne wchodzenie w niewolę, można było korzystać z daru i łaski wolności. Aby to przybliżyć Paweł odwołuje się do podstawowego doświadczenia chrześcijan, które skonkretyzowało się właśnie w chrzcie, mianowicie do zanurzenia w śmierci Jezusa, by wkroczyć w nowe życie na podobieństwo Chrystusa, który powstał z martwych dzięki chwale Ojca (6,3-4).
Przybliżenie przesłania Rz 6,5
Na tle powyższego ukazuje się treść wiersza 6,5 , który w tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia brzmi następująco: Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie. Trzeba zauważyć, że tekst grecki jest bardziej obrazowy, a zarazem bardziej wymowny, niż polski przekład. W tłumaczeniach ów tekst traci na ekspresywności. W wierszu tym św. Paweł przedstawia proces określany właśnie relacją do śmierci (umierania) i zmierzający do objawienia nadziei życia, przy pomocy bardzo wymownego obrazu, jakim jest dynamiczne zjednoczenie, a właściwie zrośnięcie z Chrystusem. Chrzest, jako zanurzenie w śmierć Jezusa, jest bowiem wydarzeniem, które otwiera właśnie ten proces specyficznego wzrostu przez zrośnięcie się z Chrystusem, który objawił życie przez przyjęcie śmierci. Istotne jest uchwycenie znaczenia i sensu ukierunkowania tego wzrostu (rośnięcia) Jezusa Chrystusa.
Interesujące nas zdanie złożone ma dwa człony: poprzednik: Jeżeli bowiem... i następnik: to tak samo... Zestawienie tych dwóch członów, przy zwróceniu uwagi na grę użytych czasów oraz treści terminów, wyraża dynamikę życia chrześcijańskiego i wskazuje na jej zasadniczą orientację. Przyjrzyjmy się bliżej temu zdaniu. Jest to bowiem zdanie warunkowe realne. Spełnienie treści opisanych w następniku jest uzależnione od zaistnienia i trwania treści wyrażonych w poprzedniku. Przy czym należy pamiętać o tym, że poprzednik jest widziany nie jako hipotetyczny, lecz realny i możliwy. Stale jednak wyraża warunek. Spełnienie się orędzia zawartego w następniku zależy więc od podjęcia i spełnienia zadania wyrażonego w poprzedniku. Cały akcent wyzwania zawartego w tym wierszu i skierowanego do człowieka spoczywa zatem na właściwym rozumieniu i podjęciu treści wyrażonych właśnie w pierwszej części zdania, a nie w drugiej.
Z punktu widzenia gramatycznego czynność poprzednika jest wyrażona opisowo przez czasownik stać się (gr. ginomai) i przymiotnik zrośnięty, razem rosnący (gr. symphytos – sym-phyomai - razem rosnąć). Trzeba zwrócić uwagę na to, że czasownik ginomai jest użyty w perfectum, co oznacza czynność zaistniałą w przeszłości, której skutki nadal trwają. Oczywiście jest to założenie, które albo się spełnia, albo nie (zdanie warunkowe). Można też tak powiedzieć: jeśli się stało, to skutki trwają, jeśli skutków nie ma, to albo się nie stało, albo zostało zanegowane. Tym samym zostaje wyrażona prawda, że przez chrzest dokonało się prawdziwe i trwające zrośnięcie się człowieka chrześcijanina z Chrystusem. Nie jest to tylko zjednoczenie statyczne, lecz dynamiczne, to znaczy ma stale otwartą perspektywę wzrastania w kierunku określonym przez Tego, kto jest owym (głównym) rosnącym. Ten kierunek zaś jest określony przez wyrażenie sformułowane w celowniku (dativus instrumentalis), co po polsku zostaje oddane przez: na podobieństwo Jego śmierci, albo: przez podobieństwo Jego śmierci czy: dzięki podobieństwu Jego śmierci. Tym samym ów kierunek wzrostu jest bardzo specyficzny. Jest to zjednoczenie się z kimś, kto świadomie obrał kierunek ku śmierci. Tak jak każde naturalne życie ukierunkowuje się ku wyrażeniu i spotęgowaniu tego życia, obrazowo mówiąc: rośnie w górę, tak ten wyrażony tutaj specyficzny wzrost nie jest wzrostem naturalnym, ale świadomym wzrastaniem jakoby pod prąd, właśnie w kierunku śmierci.
Zauważmy, że treści, które św. Paweł wyraża tutaj przy pomocy obrazu wzrastania w kierunku śmierci nie są tylko jego niezależną inwencją. Te treści znajdujemy u Ewangelistów, którzy przedstawiając życie Jezusa, ukazali je jako Jego drogę do Jerozolimy. Widać to zarówno w przedstawieniu życia publicznego Jezusa, jak i w ogóle w przedstawieniu Jego Wcielenia, ukierunkowanego od samego początku na dopełnienie Misterium Paschalnego. Wyrażone jest to też w różnych słowach Jezusa, jak np.: Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę (J 12:27) lub też słowa Jezusa wyrażone podczas Modlitwy w Ogrójcu (zob. Mk 14,32-36 i paral.). Jezus przeżył swoje życie od początku ze świadomością celu swego przyjścia, jakim było zanurzenie się w śmierci, czyli przyjęcie chrztu (zob. Mk 10, 38). To był kierunek Jego drogi, kierunek Jego wzrostu i On ten kierunek podjął i tym samym otworzył dla każdego człowieka drogę, z której człowiek sam naturalnym odruchem próbuje uciekać i sam jej dobrowolnie nie podejmie (por. Mt 16,21-24), a jest to rzeczywistość, która czeka każdego człowieka i która stanowi drogę powrotu do Boga. Po grzechu bowiem człowiek może powrócić do Boga tylko przez podjęcie konsekwencji grzechu, jaką jest śmierć – umieranie dla siebie.
Wracając do zdania, którym się zajmujemy, widzimy, że w poprzedniku jest wyrażony fakt – otwarta realna możliwość – takiego właśnie złączenia z Jezusem Chrystusem, dzięki któremu człowiek zostaje uzdolniony do podejmowania rzeczywistości śmierci, umierania dla siebie. W kontekście konieczności śmierci jest to propozycja, by podjąć ten fakt w sposób kontrolowany – z Jezusem Chrystusem, który umarł i zmartwychwstał. Jest to podobne do pnącej się rośliny przyczepionej do pnia czy konaru drzewa i rosnącej w tym kierunku, w jakim rośnie drzewo. Należy podkreślić, że jest we władzy człowieka ochrzczonego stałe podejmowanie decyzji co do trwania właśnie w tym zjednoczeniu z Jezusem i tym kierunku wzrostu wyznaczonym przez Niego. W każdej chwili, wobec każdej sytuacji chrześcijanin jest wolny i może próbować innego kierunku niż ten wyznaczony przez Jezusa. Naturalnie musi liczyć się z konsekwencją, że wtedy nie może oczekiwać spełnienia się tego, co jest wyrażone w następniku.
Następnik jest sformułowany przy użyciu czasu przyszłego: będziemy (domyślnie: zjednoczeni). Bez wchodzenia w różne niuanse trzeba zwrócić uwagę na to, że to, co wyraża rzeczywistość następnika nie jest przedmiotem działania człowieka, lecz jest skutkiem, darem wynikającym z tego, co zostaje wyrażone jako założone w poprzedniku. Nie można oczekiwać spełnienia treści wyrażonych w następniku bez przyjęcia tego, co jest określone w poprzedniku.
Skoro taka jest dynamika życia chrześcijańskiego, to każdy kto ma rolę przewodniczenia w propagowaniu jakości tego i takiego życia wśród ludzi, jest pierwszym, który musi to przeżywać w sobie samym. Jezus tej prawdy nie próbował uczyć, tych którzy szli za Nim teoretycznie, tylko słowami – chociaż też to czynił – lecz On przeżył to sam przed nimi, na ich oczach i ze świadomym ukierunkowaniem na nich. Faktycznie bowiem oni, podobnie ja wszyscy inni – co prawda w różnym stopniu i na różne sposoby - przyczynili się do Jego poniżenia i śmierci, które On przed nimi przyjął. Właśnie wtedy, gdy Go zobaczyli w Jego umieraniu oświeconym później blaskiem Zmartwychwstania, zrozumieli Jego drogę. Wtedy to On stał się zaakceptowanym przez nich Pasterzem i Przewodnikiem (pastor et episcopus - zob. 1P 2,25), i dzięki temu takim pozostaje dla wszystkich.
Tekst II 2Kor 4,10-14
Drugim tekstem, z którego chcemy zaczerpnąć pouczenie w interesującym nas temacie, jest fragment 2Kor 4,10-14.
„Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele. Ciągle bowiem jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym śmiertelnym ciele. Tak więc działa w nas śmierć, podczas gdy w was - życie. Cieszę się przeto owym duchem wiary, według którego napisano: Uwierzyłem, dlatego przemówiłem; my także wierzymy i dlatego mówimy, przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami” (2 Kor 4,10-14).
Kontekst poprzedzający
Gdy spojrzymy na kontekst poprzedzający ten fragment, dostrzegamy, że Paweł od samego początku Listu przedstawia siebie jako Apostoła i pasterza dla podkreślenia swojej niezależnej i służebnej roli wobec wspólnoty. Nie jest to jednak jakaś próba obrony samej funkcji apostolskiej, jakoby od zewnątrz przez podkreślenie autorytetu, lecz jest to wnikanie w samo sedno posługi wobec Tajemnicy Jezusa Chrystusa na rzecz ludzi objętych zbawczym planem Boga. Ten plan realizuje się w Jezusie Chrystusie jako wypełnienie obietnic Bożych, jako wyraz wierności Boga i Jego stałe TAK wypowiedziane w Jezusie Chrystusie (zob. 1,19n). Dzięki poznaniu tego TAK Boga, także sam apostoł może wypowiadać swoje AMEN, służąc dobru ludzi, dla których jest posłany (zob. 1,20).
W tak pojętej służbie apostoł ma świadomość, że dokonuje się zwycięstwo Chrystusa na rzecz ludzi wierzących, nawet jeśli plany czy zamiary apostoła są w pewien sposób krzyżowane i ulegają zmianom. Stąd płynie jasność rozeznania i zdecydowana moc, pozwalająca właściwie poruszać się między życiem a śmiercią – administrować umieraniem tak, by objawiało się życie. Gdy mówimy umieranie mamy na myśli – jak to powiedzieliśmy wcześniej – szeroko rozumiane doświadczenie śmiertelności człowieka.
Dzięki tej jasności i mocy Paweł ma świadomość swej odrębności w stosunku do innych głosicieli, którzy kupczą słowem Bożym (zob. 2,17). On nie potrzebuje żadnych potwierdzeń czy zaleceń (wydawanych przez siebie czy przez innych), gdyż jego pełne oddania posługiwanie wzbudza taki owoc, który jest de facto wystarczającym potwierdzeniem – a jest nim wspólnota wiernych, którą nazywa listem napisanym nie atramentem, lecz Duchem Boga żywego… (zob. 3,3). Cała ta posługa i jej owoce są związane z tajemnicą przechodzenia od umierania przez śmierć (co jest związane z Prawem) do życia z Ducha (co jest związane z Jezusem Chrystusem). To dokonuje się jako spełnienie Nowego Przymierza.
Cała ta prawda i ta rzeczywistość były zakryte w ekonomii Starego Przymierza. Stały się obecne i dostępne w Jezusie Chrystusie. Jest to rozbłyśnięcie światła widziane jako nowe stworzenie (zob. 4,6; 5,17).
Tekst 4,7-18, który stanowi bezpośredni kontekst interesującego nas fragmentu (4,10-14), wskazuje na docelowość tego, co dzieje się i co Paweł przeżywa. Te treści Paweł ukazuje wychodząc z obrazu naczyń glinianych, w których jest noszony skarb poznanej Tajemnicy. Wskazanie na naczynia gliniane nie jest przypadkowe, lecz służy manifestacji mocy, która nie pochodzi od człowieka, ani od struktur, którymi on się posługuje. Właśnie słabość owych naczyń jest stosownym tłem dla uwypuklenia, że owa przeogromna moc jest z Boga, a nie z nas. Ten fakt kruchości naczyń glinianych jest podjęty dalej przez stwierdzenie cierpień, niedostatku, prześladowania i różnego rodzaju doświadczeń przeciwnych. Są to cztery ilustracje, które nawiązują do przeżyć Apostoła. W nich te wszystkie doświadczenia, wyrażające kruchość i przechodniość egzystencji człowieka – Apostoła, przynoszą jako efekt postawy i zachowania, będące objawieniem i świadectwem owej przeogromnej mocy Bożej, zawartej w kruchości egzystencji chrześcijanina, tak że cierpienia i wszelkie przeciwności, łącznie z prześladowaniami, nie powodują poddania się zwątpieniu ani rozpaczy, ani osamotnieniu, ani nie pozawalają zginąć (4,8-9).
Wiersz 10: Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele, stanowi jakby zwornik, soczewkę tych wszystkich treści, które Paweł tu przykazuje. Następujące po nim wiersze podejmują wyrażoną wcześniej myśl wzbogaconą jednak owocem owego objawienia się życia Jezusa, o którym mowa w w.10. Jeśli bowiem apostoł i ci, którzy są podobni do niego, są wydawani na śmierć z powodu Jezusa, to dzieje się po to, aby objawiło się życie już nie tylko w nich samych, ale – i to jest docelowe – w tych, którym posługują (4,11-12). Znamienne jest, że na tak przedstawionym tle ekonomii umierania i życia apostoł przywołuje fakt przepowiadania, przywołując słowa Ps 116: Uwierzyłem, dlatego przemówiłem. Doświadczenie wiary prowadzi do obwieszczania: Także my wierzymy i dlatego mówimy…
Przybliżenie przesłania 2Kor 4,10
Wiersz 4,10, piąta z kolei ilustracja, chce objąć wszystkie poprzednie. Wskazuje na to przysłówek nieustannie, który wraz z następującym bezpośrednio po nim dopełnieniu w bierniku nekrosis tou Iesou ma pozycję emfatyczną. Stanowi to punkt kulminacyjny wyrażający istotę tego, co oznacza: stale być umierającym i zawsze żyjącym.. Termin nekrosis oznacza obumieranie czy uśmiercanie. Można wspomnieć, że jest on użyty również w Rz 4,19, gdzie dotyczy obumarcia łona Sary. Zazwyczaj Paweł, gdy mówi o umieraniu czy śmierci Jezusa, używa terminu thanatos. Tutaj natomiast przez użycie terminu nekrosis Pawłowi chodzi prawdopodobnie o to, aby podkreślić sam proces umierania czy obumierania. Odnosząc to do sytuacji historycznej Pawła trzeba mieć na uwadze znoszenie wszystkich trudności, z jakimi on się spotykał, a które wewnętrznie zaakceptował i co do których wiedział, że one zakończą się jego fizyczną śmiercią ze względu na Tajemnicę Jezusa Chrystusa, podobnie jak było to w przypadku Jezusa. Przy czym nie chodzi o stwierdzenie tylko prawdy, jaka była znana już starożytnym, że każdy człowiek żyjący jest też już jakoś obumierający, lecz o świadome odniesienie swego życia ze wszystkimi jego przejawami do Tajemnicy Jezusa i zaakceptowanie tego obumierania, które mógłby po części uniknąć żyjąc dla siebie, a nie poświęcając swego życia dla Ewangelii. Jest to więc świadome i dobrowolne zjednoczenie się z Jezusem w Jego Tajemnicy, aby ona była znana i skutecznie owocna.
Na objawiający charakter rozumienia swego, tj. pawłowego umierania w odniesieniu do umierania i śmierci Jezusa, wskazuje imiesłów peripherontes – w przekładzie BT nosimy. Czasownik periphero wyraża nie tylko (czy nie przede wszystkim) aspekt noszenia czy znoszenia, ile raczej (albo przynajmniej także) aspekt obnoszenia, pewnej manifestacji. Być może jest to aluzja do podróży apostolskich Pawła, w których dokonało się to obnoszenie cierpień Jezusa w jego ciele (por. też Kol 1,24nn). To umieranie Jezusa, jakie dokonuje się w ciele naszym (apostoła) jest środkiem, narzędziem prowadzącym do tego, by także życie objawiło się w naszym ciele.
To zjednoczenie się z umieraniem Jezusa, czy noszenie na Jego wzór w swoim ludzkim ciele umierania Jezusa, jest docelowe: mianowicie, aby objawiło się życie Jezusa. Gdy jest mowa tutaj o życiu Jezusa, nie chodzi naturalnie o życie ziemskiego Jezusa, czy sposób tego życia, który mógłby być potraktowany jako wzór do naśladowania, lecz o życie Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego i uwielbionego. Chodzi o nowość życia. Uzupełnia to w. 11, gdzie jest dopowiedziane , iż to życie ma się objawić w naszym śmiertelnym ciele. Fakt objawienia się tego życia Jezusa jest wyrażony przy pomocy czasownika phaneroo. Czasownik ten ma znaczenie objawić, czyli odkryć to, co ukryte, ale także objawić w znaczeniu sprawić, uaktywnić. Pawłowe (apostolskie, charyzmatyczne) noszenie umierania Jezusa w swoim ciele, czyli przyjmowanie tego, co powoduje w oczach świata umieranie i śmierć jest środkiem, narzędziem do uaktywnienia mocy życia Jezusa, życia Bożego w człowieku. Użycie strony biernej (passivum divinum) wskazuje, iż nie jest to efekt działalności człowieka, lecz skutek działania Boga. Przy czym warto pamiętać o tym, że cały kontekst stawia sobie jako zagadnienie właśnie problem prawdziwości objawienia się czy manifestacji Boga (4,2.7). Nadto Paweł świadome ukazuje, iż moc Boga objawia się właśnie w doświadczeniu słabości ze strony Apostoła. Jeśli w naszym życiu nie ma dobrowolnego obumierania, zgodnego z cierpieniem i męką Jezusa, to nie ma w nas Jego życia, Jego życie nie może stać się w nas aktywne. Nie jest też tym samym owocne.
Nawiązać do tekstu, który następuje – przepowiadanie
Wiersz 10: Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele, stanowi jakby zwornik, soczewkę tych wszystkich treści, które Paweł tu przykazuje. Następujące po nim wiersze podejmują wyrażoną wcześniej myśl wzbogaconą jednak owocem owego objawienia się życia Jezusa, o którym mowa w w.10. Jeśli bowiem apostoł i ci, którzy są podobni do niego, są wydawani na śmierć z powodu Jezusa, to dzieje się po to, aby objawiło się życie już nie tylko w nich samych, ale – i to jest docelowe – w tych, którym posługują (4,11-12). Znamienne jest, że na tak przedstawionym tle ekonomii umierania i życia apostoł przywołuje fakt przepowiadania, przywołując słowa Ps 116: Uwierzyłem, dlatego przemówiłem. Doświadczenie wiary prowadzi do obwieszczania: Także my wierzymy i dlatego mówimy…
IV. Aktualne aplikacje
Spojrzeliśmy na dwa wybrane fragmenty tekstów pawłowych. Uczyniliśmy to w świetle głównych zarysów historii zbawienia. Uwagę naszą zwróciliśmy na istotny związek, jaki powstaje między Chrystusem a Jego uczniem i na to, jak ten uczeń – na ile jest przeniknięty Tajemnicą Chrystusa – staje się jej nośnikiem. Dzieje się to i jest przekazywane z pokolenia na pokolenie, aż do naszych czasów i dalej w przyszłość. Przedmiotem troski Kościoła - jego pasterzy, ale także wszystkich jego członków – jest i winno być to, aby ten przekaz był jak najbardziej autentyczny, nie tylko formalnie, ale także egzystencjalnie. Grozi bowiem każdemu pokoleniu niebezpieczeństwo zakonserwowania prawd i nieużywania ich, lecz życie ich wspominaniem czy nawet ich obroną. Tymczasem ta Tajemnica jest do przekazywania przez jej używanie, przez korzystanie z niej, a nie przez statyczną ochronę przed ich użyciem i zużyciem. Jednym z braków i nieszczęść współczesnego chrześcijaństwa jest to, że szeroko się je opisuje, wiele o nim dyskutuje, a mniej zwraca uwagę na przeżywanie jego treści. Broni się prawd i wartości chrześcijańskich, a nie zawsze ma się odwagę spokojnie, codziennie umierać dla ich objawienia się. Brak jest często mocy uzyskiwanej przez korzystanie (wykorzystanie) z wprowadzania w ruch – aktywność mocy (danej i otrzymanej) umierania. Dotyczy to wszystkich, a szczególnie tych, którzy we wspólnocie chrześcijańskiej pełnią rolę pasterzy z racji urzędowego ustanowienia czy charyzmatu.
Potrzebne jest więc odnawianie się – wracanie do samej istoty chrześcijańskiej rzeczywistości, czyli do Chrystusa i tych, którzy od samego początku o Nim świadczyli swoim życiem, jak np. św. Paweł. Potrzebne jest nawracanie się i przewodniczenie w tym nawracaniu. Wydaje się, że z tego naszego krótkiego studium dwóch tekstów pawłowych możemy w tej dziedzinie wskazać na pewne postulaty – wskazówki, czy linie orientacyjne.
1. Pierwszym elementem, o który trzeba zabiegać i nad którego jasnością i obecnością należy pracować, to rozeznanie i świadomość, że chrześcijaństwo to nie tylko akceptacja pewnego systemu prawd i wartości, lecz opowiedzenie się za osobą Chrystusa i zjednoczenie z Nim. To zjednoczenie nie jest w pierwszej linii zjednoczeniem z Chrystusem zmartwychwstałym, triumfującym, ale najpierw i przede wszystkim z Chrystusem podejmującym mękę i śmierć. Chciałoby się uczestniczyć w owocach tajemnicy Jezusa Chrystus i być jej świadkiem z pominięciem (w miarę możliwości czy nawet więcej) właśnie pierwszego etapu i warunku, jakim jest zjednoczenie (współwzrastanie) w kierunku śmierci i noszenie w swoim ciele umierania Jezusa. On to przeżył nie dla siebie, lecz dla nas i zostawił to nam jako swoją moc dla nas. Możemy to przyjmować najpierw na płaszczyźnie świadomości, a następnie sakramentalnej.
2. Drugim elementem jest gotowość podejmowania tego doświadczenia we własnym życiu i – szczególnie w przypadku pasterzy - przeżywania tego przed innymi. Każdy z pasterzy wyraził jakoś swoje przylgnięcie do Jezusa i nosi to jako potencjalną gotowość. Nierzadko pozostaje to jednak na płaszczyźnie potencjalnej gotowości, a zbyt mało jest konkretnych kroków, by to podejmować. Jeśli zaś się to podejmuje, to zazwyczaj łatwiej ograniczyć to do ukrytych przeżyć, znoszonych w samotności, w ukryciu w wymiarze prywatnym.
Trzeba być pasterzem, który ma odwagę umierać przed innymi, na oczach innych (nie tylko znoszenie czegoś, ale obnoszenie). Jest to bardzo istotne dziś, kiedy wszystko, co dzieje się w świecie stara się wepchnąć także pasterzy chrześcijańskich w logikę sukcesu, osiągnięć, ominięcia trudności i porażek. Kto nie korzysta z mocy swego umierania (naturalnie dzięki mocy Chrystusa) w tym nie objawi się nigdy moc zmartwychwstania Chrystusa. Będą to tylko jego sukcesy na wzór świata.
3. Właściwe patrzenie na owoc swej pracy i swego posługiwania to wprawianie w ruch, czyli uaktywnianie otrzymanej mocy umierania przez niezatrzymawanie (nie przewłaszczanie i przypisywanie sobie owoców pracy pasterskiej). Pasterz, aby móc dopełniać ojcowskiego wymiaru swej posługi musi być podobnie jak Abraham, gotów składać Izaaka, owoc obietnicy w ofierze. Tylko w ten sposób może stać się prawdziwie płodny. Jest to z pewnością najtrudniejszy wymiar pasterskiego umierania, ale właśnie ten stanowi o jego właściwym pasterskim, misyjnym charakterze.