Między spowiedzią a przesłuchaniem - Ks. Ryszard Winiarski
Nieodżałowany ks. J. Tischner pisał niegdyś: „Czy dialog katolików i komunistów ma jakikolwiek sens? Kto stawia takie pytanie, ma co do tego głębokie wątpliwości. Wiadomo - mówi - czego chcą komuniści: władzy, władzy i jeszcze raz władzy. Gdy komunista proponuje katolikowi dialog, to tylko po to, by uczynić z katolika podporę swego tronu.
Jeśli katolik nie przyjmie jego propozycji, może zostać oskarżony o sprzyjanie kontrrewolucji, a wtedy jedynym dialogiem, jaki go czeka, będzie dialog przesłuchania. Ale podobną argumentację może formułować również komunista przeciwko katolikowi. Wierzący katolik - mówi on - nie może nie być apostołem swej wiary. Czy może on przystać na to, że obok niego żyje ktoś, kto nie wierzy w Boga i nie uznaje Chrystusa za Zbawiciela świata? Ideałem dialogu, jaki wierzący katolik może zaproponować komuniście, jest więc dialog spowiedzi. Mielibyśmy więc dwie idealne propozycje: jedni pragnęliby przesłuchiwać, a inni spowiadać. Rzeczywiście, znalezienie wspólnej płaszczyzny między nimi jest prawie niemożliwe" (Polski młyn, Kraków, 1991).
Idąc tym tropem zastanawiam się, czy powyższa diagnoza odnosi się tylko do relacji katolików i komunistów czy też, bez większych korekt, możliwa jest w relacji katolicy - zwolennicy liberalizmu. Od strony wierzącego katolika nic się nie zmienia. Ideałem dialogu nadal pozostaje dialog spowiedzi. A co jest ideałem dialogu z perspektywy liberała? I tu zaskoczenie chyba jeszcze większe: tu też nic się nie zmienia. Ideałem dialogu „społeczeństwa otwartego" jest pytanie o wszystko i pytanie każdego katolika. Co więcej, pytającym może być każdy!
W przesłuchaniu w świecie komunizmu pytającym mogli być tylko niektórzy, wybrani, wiernopoddańczy, lojalni, najczęściej sprzedajni funkcjonariusze. W społeczeństwie liberalnym pytać mogą praktycznie wszyscy. Niestety, zarówno katolicy, jak i ich pasterze nie są na to gotowi. Mają nawyki minionego czasu. Sądzą, że każde przesłuchanie jest nielegalne, że można się nie stawiać na wezwanie, zejść do podziemia i jeszcze będzie się miało za sobą wspólnotę wiernych, która odmowę zeznań uzna za cnotę i znak odwagi.
Społeczeństwo liberalne tysiącami ust pyta o wszystko, łamie wszelkie tabu i przesuwa granice wszelkiego sacrum. W globalnej wiosce, która już nie ma swojej alternatywy, odmowa odpowiedzi jest oznaką ciasnoty i lęków. To objaw słabości. Milczenie sugeruje, że pytani albo nie mają nic do powiedzenia, albo mają wiele do ukrycia. To nowa sytuacja, której muszą nauczyć się wszyscy, szczególnie katolicy, którzy przecież nie zamkną społeczeństwa otwartego. Tym większa odpowiedzialność za słowo: za każdą homilię, za każdą katechezę, za wszystkie media katolickie z Internetem włącznie. Jest też odpowiedzialność za milczenie i za wszystko, co ono oznacza. Milczenie może mylić, podobnie jak mylą niektóre słowa.
Ks. Ryszard Winiarski, Puławy