Normy i praktyka egzorcyzmu w Kościele Katolickim - ks. dr Gabrielle Nanni

I. NOWY RYTUAŁ EGZORCYZMU 
           Rytuał De exorcismis et supplicationibus quibusdam (DESQ) okazuje się nowatorski dzięki wprowadzeniu nowych formuł egzorcyzmu i dzięki operacji odwrócenia porządku formuł błagalnych w stosunku do rozkazujących. To, co w starym Rytuale było końcowymi orationes, w nowych obrzędach staje się modlitwami błagalnymi i umieszczonymi na pierwszym miejscu. Ta zmiana jest cechą charakterystyczną nowego założenia liturgicznego, nadanego obrzędowi egzorcyzmów przez DESQ.

  1. Opętania w nowym rytuale

            Nowy Rytuał posługuje się następującymi pojęciami na określenie osób potrzebujących wielkiego egzorcyzmu: vexationis seu obsessionis (n 10), obsessum (nn 14, 16), obsessos (n 13), obsidentis dæmonis (n 13), obsessionem (n 14), vexatum (nn 14, 25, 28, 32, 35).

            Opętani, nawiedzeni czy dręczeni przez szatana są przedmiotem interwencji Kościoła przez uroczysty egzorcyzm.

            DESQ w ciągłości z obrzędem obecnym w Rytuale Rzymskim z 1614 roku, ze zmianami i dodatkami mającymi miejsce aż do jego ostatniego wydania w 1952 roku, chce podać dręczonemu i opętanemu wiernemu, pośród różnych narzędzi także egzorcyzm znaczniejszy, uroczysty, nazywany też wielkim, który jest czynnością liturgiczną, która zamierza wyrzucić demonów czy uwolnić spod wpływu szatańskiego.

            W dokumentach nie mamy definicji dręczenia czy opętania diabelskiego, jednak z DESQ możemy wyprowadzić elementy od strony negatywnej, aby wykluczyć czym nie jest opętanie diaboliczne:

- nie jest pokusą, jakiej doświadczają wierni, również odrodzeni w Chrystusie (DESQ 10)

- nie wystarczają normalne sposoby walki z pokusą wiara, modlitwa Kościoła, sakramenty (DESQ 9-10)

- jest to forma władzy diabła inna niż ta wynikająca z grzechu pierworodnego (DESQ 10).

- jest to forma władzy diabła, który ma zdolność uderzyć również ochrzczonego (DESQ 10), a więc każdego człowieka niezależnie od wiary czy religii (DESQ 18)

- ta forma władzy jest albo wpływem albo obecnością (którą należy wyrzucić) (DESQ 11; KKK 1673)

- nie jest chorobą natury psychicznej (DESQ 14; KKK 1673)

- nie jest wytworem wyobraźni (DESQ 14)

- nie jest chorobą naturalną możliwą do leczenia przez medycynę, ale przez egzorcyzm (DESQ 14)

- nie jest rezultatem łatwowierności (DESQ 15)

            Istnieją też oznaki pozytywne, które pochodzą ze skonsolidowanej praktyki, które „należy uznać za oznaki opętania diabolicznego”:

- poprawne mówienie nieznanymi językami czy rozumienie tych, którzy nimi mówią;

- ujawnianie rzeczy zakrytych i odległych;

- przejawianie sił większych niż przynależą wiekowi czy stanowi fizycznemu.

            Są to tylko poszlaki i należy uwzględnić także i inne oznaki, przede wszystkim natury moralnej i duchowej. Może to być silna awersja do Boga, Najświętszej Osoby Jezusa, Najświętszej Maryi Panny; do obrzędów, przede wszystkim sakramentów; do świętych obrazów (DESQ 16).

Oznaki te należy rozpatrywać w odniesieniu do zaangażowania duchowego w życie chrześcijańskie.

            Otrzymuje zatem profil osoby opętanej od strony negatywnej, co wskazuje na sytuację, w jakiej władza diabła jest taka, że należy wykluczyć przyczyny naturalne, choroby natury fizycznej i psychicznej; wyklucza się też czynniki subiektywne, jak wyobraźnia czy łatwowierność. Chodzi więc o moc obiektywną, pochodzenia i natury duchowej wywodzącej się od demona. Takiej mocy nie można stawiać czoła za pomocą sposobów nauk medycznych. Nie można jej utożsamiać ze zwykłą pokusą, która pochodzi od świata albo od demona i są niewystarczające (czy przydatne natychmiastowo) normalne środki łaski (egzorcyzm przedchrzcielny, wiara, modlitwa Kościoła, sakramenty).

            Zjawisko jest obiektywnie niezależne od wyznania czy wiary i może pojawiać się u osób będących katolikami, katechumenami, niekatolikami i niechrześcijanami.

            Bardziej konkretnie chodzi o osobę opętaną czy dręczoną, na której ciąży forma władzy demona, którego należy wyrzucić. Dwa pojęcia używane dotąd w DESQ, ale bez objaśnienia, są często zestawiane z wyrażeniem „wpływ diaboliczny”. Wydaje się ono odróżniać od innych pojęć, jak gdyby było formą działania diabolicznego wewnątrz osoby, ale nie wyklucza opętania.

           

  1. Rozeznawanie w nowym obrzędzie

            Numery 14-17 z Praenotanda do DESQ chcą dostarczyć wskazówek do rozeznawania osoby opętanej, czy w praktyce osoba egzorcyzmowana jest opętana czy nie. Użyteczna jest tu norma generalna, że do egzorcyzmu przystępuje się tylko w przypadku rzeczywistego opętania, tak jak już wskazują źródła prawa kanonicznego i liturgicznego.

            DESQ 14 podaje normę o charakterze ogólnym: „W przypadku jakiejś ingerencji uważanej za diabelską trzeba nade wszystko, aby egzorcysta zachował niezbędną oraz posuniętą do maksimum ostrożność i roztropność”. Następnie rozpatruje przypadek, w którym tym, kto podejrzewa przypadek opętania diabelskiego, jest egzorcysta: „Przede wszystkim niech zbyt łatwo nie wierzy, że została opętana przez diabła osoba, która cierpi na jakąś chorobę, zwłaszcza psychiczną”. Zatem egzorcysta powinien najpierw pomyśleć nie o opętaniu, ale o przyczynach naturalnych: chorobie rozumianej w sensie ogólnym, następnie o chorobach sfery psychicznej.

            Egzorcysta zostaje ponownie wezwany do roztropności wobec domniemanego opętania zakładanego jako takie, ale tym razem będącego wynikiem wyobraźni bezpośrednio zainteresowanego, a egzorcyzmując „niech również nie daje wiary, iż zachodzi opętanie, gdy ktoś uskarża się, że doznaje szczególnych pokus diabelskich, że jest opuszczony i udręczony. Może to bowiem być złudzenie wywołane własną wyobraźnią”.

            W obu przypadkach egzorcysta powinien rozeznać ostrożnie i roztropnie podejrzenie o opętanie; tej roztropności musi używać kiedy podejrzenie przedstawia osoba, ale też i kiedy on sam czuje się skłonny do podejrzewania o nie. Taka roztropność interpretacyjna zostaje powtórzona na koniec 14 punktu, kiedy mówi się, że „należy wszechstronnie zbadać sprawę, aby się przekonać, czy rzeczywiście jest dręczony przez szatana ktoś, kto się za takiego uważa”. Zatroskanie obrzędów polega na ograniczeniu łatwej skłonności do interpretowania wszystkich przypadków jako opętania diabelskiego: mówi o tym wyraźnie dwukrotnie, kiedy pochodzi to od osoby zainteresowanej, i zaleca to również egzorcyście, który również w obliczu własnej opinii o podejrzanym przypadku powinien przy każdej okazji niedowierzać sobie, a zatem poszukiwać innych weryfikacji.

            Cała ta ostrożność nie powinna sprawiać wrażenia, że zadaniem egzorcysty jest tylko uspokojenie tego, kto jest zaniepokojony przypuszczeniem, że jest opętany przez Złego: nie jest ważne zrównanie późniejsze, jeżeli podejrzenie pochodzi od zainteresowanego, co oznacza, że w rzeczywistości nie chodzi o ingerencję diabelską. Bowiem punkt 14 ciągle przestrzega egzorcystę przez możliwym oszukaństwem demona „który pragnie oszukać człowieka i odciągnąć go od zamiaru poddania się egzorcyzmowi, gdyż rzekomo jego choroba jest czysto naturalna, albo też podlega kompetencji lekarzy”.

            W takim przypadku wydaje się, że pewność moralna egzorcysty, iż ma przed sobą prawdziwe opętanie, zderza się z niedowierzaniem osoby egzorcyzmowanej, uwarunkowanej jednak przez Złego. Problem uwarunkowania mentalnego, psychologicznego stawia egzorcystę w konkretnej trudności rozeznania choroby, gdyż wierny nie zawsze jest źródłem obiektywnym czy wiarygodnym, choć jest tym, który w najdokładniejszy sposób dostarcza elementów zdarzeń wewnętrznych czy zewnętrznych do oceny. W takim przypadku kapłan egzorcysta powinien umieć podejmować decyzję, która pomija zgodę osoby egzorcyzmowanej.

            Skoro współpraca jest elementem podstawowym dla uwolnienia, to jeżeli postanowi się rozpoczynać bez zgody osoby zainteresowanej, należy uczynić to w perspektywie uzyskania minimum wolności wewnętrznej, która pozwoli wiernemu powierzyć się w pełni Kościołowi. Uważamy, że zgoda powinna pochodzić od osób bliskich czy od rodziny wiernego, gotowej towarzyszyć mu i wspierać w walce ze Złym.

            Tak więc największą ostrożnością i roztropnością jest norma egzorcysty do podejmowania przypadków opętania, ale to nie oznacza sceptycyzmu, ile raczej poszukiwania osiągnięcia pewności moralnej o prawdziwym opętaniu diabelskim, jak mówi punkt 16.

            Punkt 15 DESQ w wydaniu z 1999 roku, wprowadza inne rozróżnienie: pomiędzy przypadkami agresji diabelskiej oraz wynikającymi z pewnej łatwowierności. Polega ono na tym, że „sądzą, iż są przedmiotem czarów, złego uroku lub przekleństwa, jakie przez innych ludzi zostały sprowadzone na nich, na ich bliskich albo na ich mienie” W takim przypadku egzorcysta „niechaj nie stosuje egzorcyzmu”.

             Wydaje się, że tu nasuwa się wątpliwość interpretacyjna. W hipotezie ścisłej interpretacji tekst mógłby wskazywać, że czary, złe uroki czy przekleństwa itp. jako takie są czystym przedmiotem łatwowierności, ale bez żadnych podstaw prawdy i bez konfrontacji z wiarą i z teologią. Konsekwencją takiej interpretacji byłoby, że każdy przypadek, który odwołuje się do takiego przekonania, nie byłby do rozpatrywania z zakazem przeprowadzenia egzorcyzmu.

W hipotezie szerokiej interpretacji DESQ 15 mógłby wskazywać na obowiązek rozróżnienia przez egzorcystę pomiędzy faktem obiektywnym (agresja diabelska) bez wykluczania przyczyny przekleństw itp. i tej łatwowierności, która prowadzi zbyt mechanicznie do poszukiwania w tych sprawach wytłumaczenia zdarzeń niesłusznie uważanych za odbiegające od normy.

            Na korzyść ścisłej interpretacji przemawia to, że DESQ nie zestawia tej łatwowierności z wyobraźnią, jak w punkcie 14. Ponadto syntaksa słów daje do zrozumienia, że to właśnie łatwowierność jest tym, co popycha ludzi do tego, że uważają się za przedmiot przekleństwa, a niewypowiedzianą konsekwencją byłoby to, że przekleństwa są fałszywym przekonaniem ludowego wierzenia: w każdym przypadku nie należy unikać egzorcyzmu.

            Mogłoby się jednak zdarzyć, że wierny, pomijając istnienie czy nieistnienie przekleństw, przy normalnej czynności rozeznania egzorcysty, okaże się opętany. Oczywiście w takim przypadku można przystąpić do egzorcyzmu. Domniemane przekleństwo, czary czy zły urok nie byłyby w tym przypadku wcale znaczące ani nie stanowiłyby przeszkody do egzorcyzmu, a rzeczą ważną byłoby wykazanie obecności opętania bez uwzględniania przyczyn przyjętych przez wiernego.

            Natomiast druga interpretacja może znaleźć wsparcie w tym, że doktryna katolicka obejmuje zakaz (a więc również istnienie) „praktyk magii i czarów, za pomocą których chce się podporządkować ciemne moce, aby oddać je na własne usługi i uzyskać nadprzyrodzoną moc nad bliźnim nawet w celu zapewnienia mu zdrowia (…). Takie praktyki należy tym bardziej potępiać, kiedy towarzyszą intencji szkodzenia innym czy kiedy ucieka się w nich do interwencji demonów”. Nowe wydanie DESQ z 2004 roku zastępuje w numerze 15 ab illa credubitate „pochopnym przekonaniem”, dlatego możliwa jest interpretacja, w której trzeba rozróżnić przypadek diabelskiego ataku od tego, w którym wierny błędnie uważa, że jest ofiarą przekleństwa itp. Tym samym należy wykluczyć błędne przekonanie tej osoby w tym konkretnym przypadku, a nie czary jako rezultat, w każdym przypadku, ludowego wierzenia.

            Zatem faktycznie w przypadku, kiedy wierny po szczegółowym zbadaniu oznak okazałby się opętany i to w wyniku przekleństwa, egzorcysta może ze spokojnym sumieniem rozpocząć egzorcyzm.

            Nowe rozróżnienie DESQ 16 stanowi zwykłą pokusę diabelską: raz określona jako taka, wystarczą stosowne modlitwy odmówione przez kapłana nie egzorcystę albo przez diakona.

            DESQ 16, jak już powiedzieliśmy, kończy się negatywnym zaleceniem: „Egzorcysta niech więc nie przystępuje do celebracji egzorcyzmu, jeśli wpierw nie nabierze moralnego przekonania, że osoba nad którą ma go sprawować, jest naprawdę opętana przez diabła” (w polskim dokumencie jest to początek nr 16 – KK) i dodaje, że „niech też w miarę możności uzyska jej aprobatę”.

            Zgoda jest rzeczą podstawową, ale nie konieczną: czasami jest niemożliwe zdać się na zgodę osoby egzorcyzmowanej, ponieważ stan opętania może powodować całkowitą niezdolność do jej wyrażenia (stan transu) czy taki wstręt do sacrum (sakramentów, sakramentaliów, a nawet kapłana), że czyni osobę zniewoloną wewnętrznie do tego stopnia, że nie potrafi albo nie chce prosić o egzorcyzm. Mimo to, jak to wykazaliśmy w rozdziale 1, wolność osoby jest uniemożliwiona, zablokowana czyli nie jest wolna, aby czerpać ze źródła łaski, jaka emanuje z sakramentów. Człowiek, który początkowo jest egzorcyzmowany nawet bez swej zgody, znajdzie się w nowym stanie większej wolności i panowania nad sobą, ale nie natychmiast uwolniony od piekielnej agresji: nowy stan wolności staje się przestrzenią korzystną do kierowania swojej woli ku narzędziom zbawienia Kościoła, aby móc współpracować przy swoim uwolnieniu, wyrażając wolę głębokiego nawrócenia ku Chrystusowi.

            W tym miejscu DESQ 16 dostarcza oznak do diagnozy opętania, Takie oznaki, mówi Rytuał, pochodzą ze skonsolidowanej praktyki, zatem źródłem jest wielowiekowe doświadczenie Kościoła. Oznakami są:

- mówienie albo rozumienie nieznanych języków.

- ujawnianie rzeczy tajemnych i odległych.

- pokazywanie siły większej niż wskazywałby stan i wiek.

            Wartość tych oznak, jest to powiedziane wyraźnie, jest poszlakowa, dlatego trzeba odwoływać się do innych oznak, przede wszystkim pochodzenia moralnego i duchowego, a mogą to być: silna awersja do Boga, Jezusa, Maryi, świętych, Słowa Bożego, rzeczywistości świętych, przede wszystkim sakramentów, obrazów świętych. Jednym słowem chodzi o „awersję do sacrum”.

            Ważne jest zwrócenie uwagi na relacje między tymi oznakami z wiarą i zaangażowaniem duchowym w życiu chrześcijańskim, gdyż Zły jest nieprzyjacielem Boga i Bożych środków zbawienia.

            DESQ 17 zaleca dla każdego przypadku podejrzenia o opętanie diabelskie, aby egzorcysta, na ile to możliwe, skonsultował najpierw osoby doświadczone w kwestiach życia duchowego, a jeśli konieczne, osoby doświadczone w medycynie i psychiatrii, kompetentne w rzeczywistości duchowej. Dopiero wówczas roztropnie, po uważnym zbadaniu może dojść do wniosku o potrzebie uciekania się do egzorcyzmu.

            Jest to ponowna zachęta do roztropności i ostrożności. Egzorcysta zawsze powinien konsultować się z ekspertami. A są ich dwa rodzaje: eksperci życia duchowego (tylko w miarę możliwości), eksperci w medycynie i psychiatrii z kompetencjami w rzeczywistości duchowej (tylko jeżeli konieczne).

            Egzorcysta powinien móc pracować w ekipie z przedstawicielami życia duchowego, mimo to wydaje się nam, że jego ciągłe powtarzanie się obejmuje specyficzną kompetencję również w rzeczywistości opętania, i na ogół tacy są egzorcyści. Możliwe jest też ukształtowanie się relacji typu „specjalista” i „nadzorca” , który zachowując konieczny dystans, staje się odniesieniem mniej zaangażowanym, a więc bardziej obiektywnym.

            Wydaje się, że najpewniejszym odniesieniem jest kapłan, który od dawna praktykuje egzorcyzmy albo przez długi czas je sprawował.

            Podpowiedź w tym znaczeniu pochodzi bezpośrednio z DESQ 18: w „trudnych okolicznościach należy odnieść się do biskupa diecezjalnego, który aby postąpić roztropnie, może zasięgnąć zdania specjalistów przed podjęciem decyzji co do egzorcyzmu”.

            Dlatego można powiedzieć, że eksperci duchowości, o których mówi DESQ 16, to biskupi i sami egzorcyści z udowodnionym doświadczeniem.

            Jeżeli chodzi o ekspertów w naukach medycznych i psychiatrycznych, Rytuał wskazuje konieczne kompetencje na polu duchowym. Nie wystarczą więc specjalistyczne kompetencje zawodowe, ale biegły musi znać nie tylko wiarę, lecz także dynamiki duchowe w ujęciu antropologicznym i religijnym katolickim, rozróżniając ponadto to, co należy do danych psychologiczno-psychiatrycznych od danych duchowych.

            Taki wymóg wydaje się możliwy do spełnienia z tego powodu, że zwłaszcza na polu psychiatrycznym obowiązują zasady, które nie mogą akceptować samego zjawiska opętania diabelskiego. Jedną z podstaw niektórych obszarów naukowych i kulturalnych jest relatywizm interpretacyjny, dzięki któremu są możliwe różne metaforyczne lektury tego samego zjawiska; oprócz tego również relatywizm psychiatryczny czyni niekompatybilnym podejście współpracy i komplementarności. Zasada ta utrzymuje, że „żadnego zachowania nie można oceniać za anormalne, dopóki jest akceptowane przez społeczeństwo, w którym ma miejsce”; opętany jest w sytuacji negatywnej, patologicznej tylko dlatego, że społeczność, do której należy, uważa ją za negatywną (np. kultura katolicka), ale nie stanowi problemu, ani nie może być uważana za negatywną w innej, gdzie opętanie stanowi akt integracji społecznej (szamanizm, praktyki voodoo).

            Potrzeba kompetencji w rzeczywistości duchowej wymaga więc specyficznej wiedzy lekarza i psychiatry, gdyż są powołani do wydania opinii, która dostarczałaby informacji na temat istnienia albo nie patologii. Egzorcysta jest powołany do wydania oceny moralnej pewnej na temat ewentualnego opętania diabelskiego. Może to być tylko przypadek fałszywego opętania, ale może chodzić też o patologię, a przypadek ten wcale nie jest rzadki, jaka towarzyszy opętaniu, albo o prawdziwe patologie, których czynnikiem wywołującym jest istota duchowa diaboliczna.

            Streszczając, pierwszym elementem, jaki wyłania się z całości normatywy liturgicznej nowego Rytuału, jest położenie nacisku na ostrożność w przystępowaniu do sprawowania  egzorcyzmu, pojmowanego jako forma imperatywna, jako extrema ratio w przypadkach, gdzie po wyczerpaniu różnych rodzajów badań, egzorcysta dochodzi do wniosku moralnie pewnego o prawdziwym opętaniu diabelskim.

            W czterech rozpatrywanych punktach (DESQ 14-17) jest siedem odniesień do pojęcia ostrożności.

            To natarczywe wezwanie do ostrożności nie znajduje usprawiedliwienia inaczej, jak w trosce o błędne uważanie za demoniczne ingerencje przyczyn, które trzeba odnieść do łatwowierności, wyobraźni, patologii medycznej czy psychiatrycznej. Łatwo jest uważać, że rozwój nauk o człowieku w znaczący sposób ograniczył diaboliczne wytłumaczenia wielu zjawisk, ale nie jest całkowicie obcy niepokojom dostrzeganym w DESQ klimat kulturalny ostatnich kilkudziesięciu lat, w który przemożnie wtargnęło „to, co demoniczne”, stwarzając sytuację kulturalną mniej spokojną do tego, aby w uporządkowany sposób, środkami teologii duchowości, sakramentów i sakramentaliów, móc stawić czoła problemom, jakie od zawsze Zły sprawia dzieciom Bożym.

            List Kongregacji Nauki Wiary z 1985 roku jest wyraźnym sygnałem zjawiska, które grozi polaryzacją wokół dwóch skrajności: z jednej strony postęp naukowo-techniczny, który nie wydaje się rezygnować z ograniczenia pola wiary w wymogach irracjonalności i czystego subiektywizmu; z drugiej zabobony i upodobanie w ezoteryzmie i magii aż po satanizm, który w zaskakujący sposób znalazł nowe pożywki. Te wydarzenia spowodowały poszukiwanie przez wiernych tradycyjnych narzędzi modlitwy, ale niewątpliwie w zmienionym społeczeństwie, podzielonym, wieloetnicznym i wielokulturowym. Lęk, ignorancja religijna i irracjonalizm popychają pojedynczych ludzi, a czasami i grupy, do poszukiwania wytłumaczeń i rozwiązań przeważnie w zaimprowizowanych „agencjach sacrum”, a często zdewaluowanych ezoteryzmem i magią. Nie dziwi, że kiedy ktoś zwraca się do Kościoła, taka sama postawa towarzyszy zwracającemu się do kapłana, na którego patrzy się jako na tego, kto niczym szaman, mag, wróżący z kart może dać rozwiązanie jego problemu tanim kosztem, czyli nie dotykając konieczności zaangażowania się w głębokie nawrócenie do Chrystusa. Uważam, że w taki sposób można wytłumaczyć to, co mówi sam Rytuał: „Egzorcyzm należy sprawować w taki sposób, aby wyrażał wiarę Kościoła i nie nastręczał nikomu skojarzenia z czynnością magiczną względnie zabobonną”.

 

  1. Kwestia uroków

            W pierwszym wydaniu typicznym nowego Rytuału (DESQ 1999) w numerze 15 jest napisane: „Recte distinguat casus impetus diaboli ab illa credulitate qua quidam, etiam fideles, putant se esse obiectum maleficii, malae sortis vel maledictionis, quae sint ab aliis allata super ipsos vel propinquos vel bona forum”.

            Tekst można przetłumaczyć: „Egzorcysta winien prawidłowo odróżnić przypadek ataku diabła od zbyt pochopnego przekonania, wskutek którego niektórzy, nawet wierni, sądzą, iż są przedmiotem czarów, złego uroku lub przekleństwa, jakie przez innych ludzi zostały sprowadzone na nich, na ich bliskich albo na ich mienie”.

            To zdanie zapoczątkowało interpretacje, które wykluczały istnienie uroków i przekleństw jako takich. Oprócz niej pozostawała interpretacja tradycyjna, która nie neguje istnienia takich działań, które egzorcyści rozumieją aż nadto dobrze, dlatego tym, co trzeba było rozróżnić, jest łatwowierność, która w bezkrytyczny sposób daje ludziom do myślenia, że wszelkie trudności czy zdarzenia można przypisać urokom itp. Taki rodzaj powierzchownej łatwowierności kieruje natychmiast ku egzorcyście, aby uniknąć przekleństwa pomijając analizę tego, czy urok został rzucony, czy nie.

            Wyrażenie ab illa credulitate tak naprawdę daje podstawę do opinii, że uroki itp. są wynikiem łatwowierności, czyli zbyt łatwej i nieusprawiedliwionej skłonności do wierzenia w takie rzeczy.

            Pomoc nadeszła od wydania typicznego DESQ z 2024 roku, w którym mamy wyrażenie ab illa credulitatezastąpione fałszywym poglądem, to znaczy, że egzorcysta powinien rozróżnić to, kiedy jest atak demona, od przypadku błędnego poglądu, jaki osoba może mieć uważając, że jest ofiarą uroku, podczas gdy tak nie jest. W takim przypadku, kontynuuje Rytuał, nie należy przeprowadzać egzorcyzmu. Byłoby to bowiem niewłaściwe zastosowanie tej modlitwy, z rezultatem zadowolenia człowieka, ale też podtrzymania go w zabobonnej mentalności, dalekiej od prawdziwej drogi wiary.

 

  1. Egzorcyzm Leona XIII

            W I Dodatku Supplicatio et exorcismus qui adhiberi potest in peculiaribus adiunctis ecclesiæ, „Modlitwy i egzorcyzm, który może być używany w szczególnych okolicznościach Kościoła”, ponownie proponuje się egzorcyzm Leona XIII, obecny w II rozdziale tytułu dotyczącego egzorcyzmów Rytuału Rzymskiego i który był zatytułowany Exorcismus in Satanam et Angelos apostaticos, czyli “Egzorcyzm przeciwko Szatanowi i aniołom upadłym”.

            W odniesieniu do tego egzorcyzmu ułożonemu przez Leona XIII, pewien autor (Dondelinger-Mandy) mówi, że zastąpił on dawne egzorcyzmy przeciwko burzom. W XIX wieku, pisze autor, diabeł już nie szkodzi w burzach, ale za pomocą ateistycznej apostazji, antyklerykalizmu i sekt satanistycznych (masoneria), i to je należy zwalczać egzorcyzmem. Nie wydaje nam się możliwe dostrzec zastąpienie: poprzedni Rytuał Rzymski zawierał w Titolus X, rozdział 8 procesję przeciwko burzom, natomaist zanikły już dawne egzorcyzmy przeciwko burzom. Egzorcyzm Leona XIII nie jest zastąpieniem, ale dodatkiem, który swoją motywację zanjduje prawdopodobnie przeciwko ideom, ruchom i stowarzyszeniom otwarcie przeciwnym Kościołowi.

            Poprzedni Rituale Romanum w rubryce wyjaśniał, kto mógł go odmawiać, czyli biskup i upoważnieni przez niego kapłani, ale nie zajmował się poinformowaniem co do przenzaczenia tej modlitwy. Natomaist DESQ troszczy się o określenie użycia, do jakiego jest przystosowany:

            „Obecność Diabła i innych demonów przejawia się i konkretyzuje nie tylko w przypadku osób kuszonych czy opętanych, ale też kiedy przedmioty i miejsca są uczynione w pewien sposób przedmiotem działania diabelskiego, jak też w różnych formach awersji i prześladowania w stosunku do Kościoła. Jeżeli w szczególnych okolicznościach biskup diecezji uważa za stosowne zwołać wiernych, aby modlili się pod przewodnictwem kapłana, można będzie używać w tym celu elementów do wyboru spośród tu zaproponowanych” (DESQ, Dodatek I, n 1).

            Po tej rubryce następują instrukcje do przeprowadzenia obrzędu ze zgromadzeniem wiernych. Tekst numer 1 cytowany powyżej wskazuje dwa sposoby działania diabolicznego: oprócz działania na ludzi, czyli opętania, którym zajmuje się w przeważającej mierze DESQ, demon może oddziaływać na przedmioty i miejsca; ponadto można dostrzec jego działanie w różnych formach awersji i prześladowania wobec Kościoła.

            Obrzęd, który następuje, wydaje nam się odpowiedni dla tej drugiej hipotezy, gdzie zbiorowość, wierni danej diecezji, są wezwani do modlitwy w ten sposób, zwłaszcza gdy biskup uznaje to za stosowne: chodzi o niebezpieczeństwo, które powinno wówczas dotyczyć wspólnoty wiernych i które jest przez nią postrzegane jako takie.

            Inny natomiast jest przypadek działania demonicznego w miejscu czy na przedmiot: poza tym, gdy mają one znaczenie wspólnotowe, nie wydaje nam się stosowne na przykład wzywanie zgromadzenia na polecenie biskupa, ponieważ dom czy przedmiot wykazują potrzebę egzorcyzmu. W taki  przypadku elementy Dodatku I można wykorzystać w formie zwyczajnej egzorcyzmu nad opętanymi: zobowiązany kapłan i zainteresowany wierny razem z niewieloma osobami, w powściągliwy sposób przystępują do poświecenia miejsca albo przedmiotu, o które chodzi.

Ten egzorcyzm jest ważny dla wszystkich tych przypadków, które nazywa się nękaniami, a które z przekonaniem moralnym można przypisać bezpośrednio działaniu diabła. Często ludzie opętani napotykają na problemy również w miejscach, w których mieszkają i pracują, zwłaszcza gdy chodzi o urok. Bowiem urok ma na celu uderzyć w człowieka przez przedmioty, a tymi najbardziej odpowiednimi okazują się przedmioty i miejsca, gdzie przebywanie albo kontakt jest przedłużony.

Uważamy zatem, że modlitwy i egzorcyzmy Dodatku I są do wykorzystania w dwojakim kontekście: zagrożenia ogólnego przeciwko Kościołowi, a powinien on być przeprowadzony, jeśli biskup uzna go za stosowny, w formie zgromadzenia; nękania miejsc i przedmiotów, który ze swej natury wymaga dyskrecji analogicznej do egzorcyzmu nad opętanymi. KKK 1673 podając definicję egzorcyzmu odwołuje się do osób, ale też do przedmiotów.

            W obowiązujących Obrzędach poświęcenia zostały jednak usunięte wszystkie egzorcyzmy. Przypadek nękania diabolicznego, czyli działanie demona na przedmioty i miejsca, narzuca konieczność odpowiedniego rozwiązania, które wskazuje sam Katechizm Kościoła Katolickiego. Ten brak wydaje się być zapełniony przez DESQ z podwójnym przeznaczeniem egzorcyzmu nazywanego egzorcyzmem Leona XIII.

           

  1. Modlitwy do prywatnego użytku wiernych

            W Dodatku II pojawiają się „Modlitwy, które mogą być używane prywatnie przez wiernych w walce z mocami ciemności”.

            Trzeba zauważyć, że ustawienie jest osobiste: wszystkie modlitwy są na rzecz modlącego się, a nie innej osoby. Zatem należy rozumieć je jako modlitwy, które każdy wierny może używać kiedy jest osobiście atakowany przez Złego, ale nie za osoby trzecie. Modlitwy mogą być odmawiane również przez większą ilość osób, ale zawsze dla dobra nich samych (np. Ora pro nobis vel me).

 II. MODLITWA O UWOLNIENIE

  1. Uwolnić od kogo i od czego

            Uwolnienie odnosi się przede wszystkim do sytuacji uwięzienia, stanu braku wolności, przeszkody do wolności.

            Dla wiernych wolność to coś, co pozwala nam „służyć Bogu w świętości i sprawiedliwości po wszystkie dni nasze”. Jest tu więc odniesienie  do służby Bogu, aby pełnić Jego wolę i realizować Jego Królestwo pośród nas.

            Królestwo w nas realizuje stan stałej i głębokiej bliskości Boga, który nazywamy komunią, ponieważ uzyskujemy dobra duchowe, które dokonują stopniowej transformacji w dzieci Boże. Bóg Ojciec daje nam komunię ze Sobą i uświęca nas, czyli czyni nas coraz bardziej podobnymi do Niego i coraz bardziej złączonymi z Nim. Ta jedność realizuje się poprzez sakramenty i przez praktykowanie cnót teologalnych nastawionych na większą doskonałość w czasie ziemskiego życia.

            Wiemy, że taka wolność dzieci Bożych jest zagrożona u podstaw przez Szatana, przez sprowadzenie grzechu na pierwszych rodziców. Od tego momentu cała ludzkość i stworzenie pozostają w niewoli grzechu. Konsekwencją teologiczną grzechu jest oddzielenie od Boga i utrata wszystkich dóbr duchowych aż po kulminację w śmierci wiecznej, czyli bezwzględnym na zawsze oddzieleniu od Boga.

            To jest ostateczny cel demona wobec pojedynczych ludzi i rzesz. Cała jego działalność po grzechu pierwszych rodziców została skierowana na podtrzymanie człowieka w oddaleniu od Boga. Jego próbą było i jest zawsze uniemożliwić, aby człowiek oglądał oblicze Ojca i wrócił do Niego. Szatanowi, którego imię oznacza „przeszkoda, uniemożliwienie”, potrzeba, aby oblicze Ojca było zniekształcone i znienawidzone, aby zrzucić na Niego przyczyny zła, jakiego doświadcza ludzkość i uczynić człowieka winnym bluźnierstwa i nienawiści do Stwórcy.

            Tym, który objawia oblicze Ojca, jest Jezus Chrystus: to On pełni wolę Ojca i przez doskonałe posłuszeństwo realizuje komunię z Nim również jako Człowiek. Przez swoją świętą i nieskalaną ofiarę odkupuje On, można powiedzieć płaci okup władzy, jaką Szatan ma nad człowiekiem i wyzwala go z niewoli grzechu, a więc z nieszczęsnej władzy demona. Jezus komunią swojej krwi czyni nas przybranymi dziećmi i dziedzicami Królestwa, z zadatkiem już tu, na ziemi.

            Skoro więc Jezus jest Zbawicielem, wyzwolicielem naszych biednych więzionych dusz, to jest jasne, że przeszkoda, szatan, będzie starał się zaciemnić zbawczą Drogę, którą jest Chrystus, w umyśle i doświadczeniu ludzi. Stara się kusić ich do grzechu, aby pozbawić ich łaski odkupieńczej, sprzeciwia się wszelkimi sposobami drodze łaski, która pochodzi z chrztu i innych sakramentów. Do tego celu używa wszystkich środków: kulturalnych, psychologicznych i duchowych, aby uniemożliwić ludziom czerpanie ze źródła, które może ich uczynić wolnymi.

 

  1. Kto jest trzymany jako więzień i kto może być uwolniony

            Więźniem jest ten, kto żyje jako niewolnik grzechu. Tylko ten, kto stara się uwolnić czy zachować wolność wie, jaką siłę posiada grzech, zwłaszcza ten zwyczajowy, który tak się utrwala, że staje się wadą. Pierwsze doświadczenie uwolnienia mamy wtedy, gdy naprawdę bierze się pod uwagę łaskę, jaka wypływa ze chrztu i ze współdziałaniem naszej woli uzyskuje się stan wolności. Potem wymaga on ciągłej czujności i modlitwy, aby mieć od Boga potrzebną pomoc w nieustannym trwaniu w komunii z Nim w czasie ziemskiego życia. Realizuje się tę walkę duchową, jakiej już od św. Pawła mistycy nauczali całe pokolenia chrześcijan.

             Grzech i wada są zatem bramą, przez którą nieprzyjaciel, „zabójca od początku”, wchodzi w głąb człowieka i wprawia go w stan poddaństwa nabytej mocy podboju. Zamiast bliskości z Bogiem mamy bliskość z demonem; w miejsce świętych natchnień mamy złe myśli, nienawiść, zawiść, namiętności i deprawację. Dusza pozbawiona w ten sposób światła żyje w ciemnościach, przygaszona i oszukana w kierunku fałszywych dóbr, a następnie coraz bardziej wprowadzana w wady i zakochana w grzechu, który pociąga ją i zarazem zniesmacza. Przyzwyczajenie czyni ją stopniowo coraz mniej wrażliwą na bolesne wezwania łaski. Tak już ograniczony człowiek żyje w złudzeniu autonomii od Boga i według własnego rozumu i własnej woli.

 

  1. Różne formy i stopnie uwięzienia

            Demon popycha wszystkich do grzechu; kusi każdego człowieka, aby znaleźć jego słaby punkt, by ustąpił i w ten sposób by wciągać go stopniowo w coraz cięższe grzechy. Im ciężej jakiś człowiek grzeszy, tym pomoc łaski trudniej mu dostrzec i pragnąć. Grzech, który trwał długo i powtarza się, zakorzenia w duszy ludzkiej obiektywną władzę Szatana, który nie robi nic innego, jak podtrzymuje swoją ofiarę w takim upadku, aż do uśmiercenia jej w stanie grzechu ciężkiego. Skoro może go kontrolować w czasie jego ziemskiego życia, to taki człowiek staje się mimo wszystko jego narzędziem w zależności od zjednoczenia z demonem i oddalenia od Boga.

            Ta linia postępowania nieprzyjaciela określana jest zwykłą, czyli jest to najbardziej rozpowszechniany sposób jego oddziaływania na człowieka. To, że jest zwykła, nie powinno mylić się z opinią o przeciętnych rezultatach: współczesny świat pokazuje jak ludzie powszechnie żyją z daleka od Boga i całkowicie podporządkowani demonowi.

             Nieprzyjaciel człowieka działa jednak również w sposób „nadzwyczajny”: inaczej mówiąc sposobami nie powszechnymi wobec człowieka. Wówczas ludzie mogą być atakowani bardzo gwałtownie na różnych płaszczyznach. Możemy sobie wyobrazić, że człowiek składa się z warstw. Poziom materialny, psychiczny i moralny oraz duchowy. Działanie demoniczne atakuje na trzech poziomach doskonale wiedząc, że wcale nie są one osobne, ale każde działanie ma jakąś reperkusję na płaszczyźnie głębokiej, czyli duchowej. Im bardziej natarczywe staje się bombardowanie jego uderzeniami, tym bardziej dusza może odczuwać to i z rozpaczy, słabości czy zmęczenia doprowadzić do ustąpienia wobec rozpaczy i braku zaufania Bogu. Kiedy nieprzyjacielowi uda się zaatakować te obszaru teologalnej wiary, nadziei i miłości, wówczas jego zwycięstwo jest bliskie, gdyż w ten sposób jest w stanie doprowadzić duszę w łasce do ustąpienia grzechowi. Wtedy, gdy człowiek ulega grzechowi, jego działanie staje się wyniszczające, a dusza zostaje zraniona i wprowadzona w jeszcze większe grzeszenie: konsekwencje pozostają na wszystkich poziomach: materialnym, moralnym i duchowym. Z zewnątrz można zauważyć zmianę życia, zachowania, wyborów moralnych, ogólną oziębłość miłości: człowiek może stać się nie do poznania nawet dla rodziny. Kontrola demona nad człowiekiem może wzrastać, doprowadzając do coraz bardziej skrajnych konsekwencji. Z tego powodu mówimy o stopniowości jego ingerencji. Stopniowość jest ważna, gdyż różne są sposoby rozwiązania Kościoła.

             Zatem rozróżniamy działanie demoniczne nie ze względu na jego cel ogólny, ile ze względu na jego poziom ingerencji w tej konkretnej duszy. Nieprzyjaciel człowieka może działać na płaszczyźnie lokalnej, kiedy nęka miejsca: mieszkania, środowiska pracy itp. w różnych przejawach: hałasy, kroki, uderzenia, ruch przedmiotów, niewytłumaczalne ślady, ataki zwierząt, zazwyczaj insektów czy robaków, plamy na murach czy meblach itd. Są to ataki lokalne, ale nie trzeba zapominać, że celem są zawsze ludzie. Te nękania mogą być tylko odbiciem jeszcze powierzchownego ataku na ludzi, ale też mogą im towarzyszyć poważniejsze szkody, już zadane mieszkańcom albo komuś z nich.

            Ataki mogą być kierowane bezpośrednio na ciało osób: są to dręczenia. Ludzi odczuwają uderzenia, smagania, popchnięcia, aby upadli czy stoczyli się ze schodów. Mogą pojawiać się zadrapania, ukłucia niczym insektów podobne do węża czy skorpiona, uderzenia mogą być nie tylko odczuwane, ale widoczne w postaci siniaków czy zaczerwienienia, które nagle pojawiają się także na oczach osób trzecich. Szkody na osobach mogą być naprawdę liczne, od nagłych nabrzmień żołądka czy brzucha, uczucie duszenia aż po sinienie twarzy, jak gdyby jakaś ręka chwyciła za gardło itp., aż po nawet poważne choroby. Niewytłumaczalność zjawisk, a często obojętność na leczenie, są przyczyną ogromnej większości przypadków stanu wyczerpania duchowego i moralnego, dochodzącego aż do rozpaczy.

             Taki duchowy rezultat jest też uparcie kontynuowany przez demona, gdy atakuje ludzkie myśli: chodzi o dręczenie w myśli, czy też, jak znaczna część egzorcystów woli to definiować, natręctwa. Tak rozumiane natręctwo cechuje się dręczącym nawrotem myśli, które prowadzą do grzechu. Często osoby przyzwyczajone do roztropnego życia w łasce z częstym przystępowaniem do sakramentów odczuwają tak silne podniety do grzechu, którego w rzeczywistości nie chcą popełnić, ale które pojawiają się z tak wielką siłą, że sprawiają wrażenie, iż nie można ich pokonać (są to nadzwyczajne pokusy nie ze względu na ich dziwność, ale ze względu na impet i obsesyjną ciągłość, z jakimi się pojawiają). Najpoważniejszymi myślami, które, niestety, się pojawiają, są myśli o zabójstwie czy samobójstwie. Są tak silne, że człowiek uważa, iż tylko przez uległość naciskowi będzie mógł znaleźć ulgę. Nie chodzi więc o upodobanie w tym grzechu, ile o niezwykły bodziec do popełnienia go w rozpaczliwym złudzeniu znalezienia pokoju.

            Skrajny stopień nazywany jest opętaniem diabolicznym. Chodzi o działanie, które schodzi w człowieka najgłębiej. Dusza jest jeszcze bardziej otoczona, oblężona, a poziom cielesno-psychiczny może być trzymany całkowicie pod kontrolą przez demona, który działa wówczas władzami tego człowieka sprawiając, że porusza się i mówi wedle jego upodobania, bez najmniejszego przyzwolenia na to tego człowieka. Trzeba koniecznie to podkreślić, ponieważ często myli się osobę opętaną ze złym człowiekiem, który dobrowolnie stał się narzędziem Szatana. Natomiast człowiek opętany to taki, który swoją zadawnioną odpowiedzialnością czy też bez niej doświadcza tego ataku, ale z tego powodu nie przekazał swojej wolności i swojego rozmyślnego przyzwolenia.

            Taka straszliwa sytuacja dokonuje się etapami w czasie szczególnego stanu, w którym na osobowość nakłada się osobowość demona. Takiego człowieka określa się więc „w stanie opętania” czy transu. Sytuacja ta może być krótka lub długa, ale cechuje ją naprzemienność ze stanem względnej normalności. Mówimy względnej, ponieważ na ogół ludzie są zawsze wystawieni na inne stopnie ataków, niższe albo bardziej zewnętrzne, o których wspomnieliśmy powyżej.

            Niestety, może się zdarzyć, że taki stan naprzemienny dochodzi do coraz częstszego występowania, dopóki stan opętania stanie się stabilny. Najbardziej wyjaśniającym przykładem ewangelicznym jest opętany z Gerazy, opisany przez św. Łukasza (Łk 8,26-39; por. Mk 8,28-34; Mk 5,1.20).

            Nie można nazwać opętanym człowieka, który świadomie oddaje się Złemu, przez pakt wyraźny lub domyślny, w każdym razie stając się dobrowolnie narzędziem i współpracownikiem Złego. W przypadku takich osób nie można mówić o oblężeniu duszy, ponieważ ośrodek woli, gdzie się postanawia o dobru i złu, jest w całości po stronie demona.

 

  1. Modlitwa o uwolnienie

            Środkami do udaremnienia takich demonicznych czynów są te, jakie dał nam wyjątkowy Wyzwoliciel. Jezus Chrystus biorąc nasze grzechy wybawia nas też od panowania grzechu, a przez to od panowania demona. To, że jesteśmy ochrzczeni i odkupieni, nie pozbawia nas słabości duchowej i moralnej, dlatego droga życia duchowego poważnie zobowiązuje nas do uciekania się do sakramentów Kościoła. Przez sakramenty inicjacji chrześcijańskiej „ludzie złączeni z Chrystusem w Jego śmierci, pogrzebaniu i zmartwychwstaniu, zostają wyzwoleni z mocy ciemności” (Obrzędy chrztu dzieci 1; Obrzęd inicjacji chrześcijańskiej dorosłych 1). Obrzęd chrztu dzieci przewiduje egzorcyzm przedchrzcielny, gdzie prosi się Boga, który zesłał na świat swego Syna, „aby zniszczył władzę szatana, złego ducha”, by uwolnił to dziecko od grzechu pierworodnego i „uwolnił je z mocy ciemności” (tamże, n 56, 57; por. dorosłych n 255). Sakrament pojednaniakiedy jest dobrze przeżyty, zamyka za każdym razem te otwory, również szpary, przez które może wejść dym Szatana. Ma to być prewencją wobec nadzwyczajnych ataków, ale jest też zasadnicze dla troski czy uwolnienia: nie może być prawdziwego uwolnienia od demona, jeśli w duszy pozostaje przywiązanie do grzechu czy nawet przyzwolenie nań. Ta zła skłonność czyni nas słabymi, ponieważ nieprzyjaciel ma „przyczółek” w nas, prawie wspólników. Dlatego niejasność jest często powodem utrzymywania się w czasie dręczenia demonicznego i innych. Modlitwa osobista, wytrwała i odmawiana z wiarą jako przygotowanie i konsekwencja sakramentu Eucharystii, jednocząc nas z Bogiem przez Chrystusa, broni nas i uwalnia: „Bądźcie więc poddani Bogu, przeciwstawiajcie się natomiast diabłu, a ucieknie od was. Przystąpcie bliżej do Boga, to i On zbliży się do was” (Jk 4,7-8). Msza św. jako taka jest dziękczynieniem Ojcu za dar ofiary Syna, który uwolnił nas swoją męką i śmiercią, a która ponownie dokonuje się w tejże Mszy. Akt pokutny na jej początku nie jest niczym innym, jak celebrowaniem naszej woli, abyśmy w Chrystusie uzyskali przebaczenie i przygotowali się do duchowego pożywienia, które czyni mas mocnymi w Nim, ponieważ zjednoczonymi z Nim, wszczepionymi niczym latorośle w winny krzew. To duchowe bogactwo, z którego wypływa chrzest, jest wyraźnie celebrowane liturgicznie we Mszy nocy paschalnej, gdzie potwierdza się chrzcielne wyrzeczenia i wybór Boga z symbolem wiary, Credo. Jako wyjątkowa modlitwa chrześcijańska włączona w fundamentalną liturgię Eucharystii, prośba o uwolnienie od Złego jest tym, co powinniśmy robić zwróceni ku Ojcu; zostaje ona wysłuchana za pośrednictwem Syna głównie w tajemnicy eucharystycznej, która daje nam Ducha. Prośba celebransa w modlitwie niedzielnej uwydatnia prośbę o uwolnienie: „Wybaw nas, prosimy Cię, Panie, od zła wszelkiego i udziel nam łaskawie pokoju za dni naszych, niech nas wspomaga Twoje miłosierdzie, abyśmy zawsze byli wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego nieszczęścia, oczekując obiecanej nagrody i przyjścia Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa” (por. Mszał Rzymski; KKK 2854).

            Pośród modlitw nie można zapominać o Psalmach; niektóre z nich wyraźnie proszą o uwolnienie od nieprzyjaciela prześladowcy, jak 3, 10, 12, 21, 30, 34, 67, 90, ale już samo odmawianie Liturgii godzin, jak również Różańca, medytowanego, jako powierzenie naszych potrzeb, trosk Matce Bożej, Tej, która była zapowiedziana w Rdz 3,14 i która przemierza całą historię ludzkości jako Niepokalana pogromczyni kusiciela, pozostaje dla Kościoła Niewiastą przyobleczoną w słońce, która aż do końcowej batalii pomaga i prowadzi zastępy wybranych w walce ze smokiem (por. Ap 12).

            Jednym słowem, życie chrześcijanina jest walką ze złem za pomocą środków zbawienia podarowanych przez Chrystusa swojemu Kościołowi: od chrztu wszystko przyczynia się do uwolnienia. Im bardziej uciekamy się do łaski, tym bardziej piekielny nieprzyjaciel, już pokonany przez Chrystusa, zostaje pokonany również przez nas, jako mistycznie zjednoczonych z Wyzwolicielem.

            Nowy Rytuał (DESQ 1999, 2004) w Dodatku II podaje całą serię próśb i modlitw, jakie wierni pojedynczo albo w grupie mogą używać, kiedy są osobiście atakowani przez demona. W modlitwach nie pojawia się przypadek modlitwy za jakąś inną osobę, ale wierny czy wierni modlą się za siebie samych. Uważa się, że atak demona jest tym zwyczajnym, a zatem wierni są w stanie modlić się sami czy w grupie, ale nie potrzebują interwencji uwolnienia czy egzorcyzmu, czyli kogoś, kto modli się za innych. W takim przypadku zachodziłaby sytuacja albo egzorcyzmu albo modlitwy o uwolnienie, regulowanych w inny sposób (np. Ora pro nobis vel me).

 

  1. Modlitwa o uwolnienie i egzorcyzm

            Mówienie o modlitwie uwolnienia zobowiązuje do podejmowania modlitwy egzorcyzmu, ponieważ mamy tu ten sam przedmiot: diabeł, który w nadzwyczajny sposób atakuje człowieka. Zmienia się tylko stopień głębokości zasięgu szatańskiej ofensywy. W większym stopniu wzrastają przejawy szkodliwej obecności, które charakteryzują się głównie stanem nawiedzenia. W stanie transu demon może ukazywać się bezpośrednio, mówiąc ustami opętanego, a zjawiska nadzwyczajne mogą wzrastać. W takich przypadkach, które nazywane są opętaniem diabolicznym, przewidziany jest egzorcyzm, który należy przeprowadzić we właściwym obrządku (DESQ 2004). Rytuał przedstawia całą serię modlitw błagalnych, w których nie używa się formuły rozkazującej skierowanej przeciwko diabłu, ale ucieka się do wstawiennictwa Najświętszej Maryi Panny i Świętych. Jako że takie modlitwy mogą być też używane w przypadkach braku opętania, podczas gdy modlitwy rozkazujące tylko w pewnych przypadkach opętania, niektóry wnoszą z tego, że są to modlitwy o uwolnienie, jakich mogą używać wszyscy kapłani i są utożsamiane jako „modlitwy uwolnienia” oderwane od Obrzędu Wielkiego Egzorcyzmu, a zatem możliwe do wykorzystania w każdym przypadku, gdy trzeba by było interweniować wobec osób dręczonych, ale nie opętanych przez demona.

            W rzeczywistości wydaje się, że duch, w jakim został zredagowany Rytuał, bierze pod uwagę obie kategorie modlitw jako wchodzących w skład jedynego obrzędu i nierozdzielnych poza tymże obrzędem, choć modlitwy błagalne mogą być odmawiane bez dodawania tych rozkazujących, to kontekst, w jakim są odmawiane, jest zawsze kontekstem egzorcyzmu, czyli tego, w którym postępuje się w tym celu.

  1. Denique dicit formulam deprecativam, qua Deus rogatur, necnon formulam imperativam, qua diabolus, in nomine Christi, directe adiuratur, ut a vexato recedat. Formula imperativa ne utatur nisi præmissa formula deprecativa. Formula vero deprecativa etiam sine imperativa adhiberi potest.” (DESQ).

            Doświadczenie egzorcystów jest powszechne w stwierdzeniu, że opętanie nie zawsze objawia się natychmiast: odmawiając modlitwy to, co mogło się wydawać tylko dręczeniem czy natręctwem, wraz z upływem czasu może się okazać nawet poważnym opętaniem, a nawet im działanie demona jest głębiej zakorzenione, tym bardziej ukrywa się, aby uniemożliwić wyciagnięcie go na światło dzienne.

            To tłumaczy również bliskość, jaka istnieje między uwolnieniem a egzorcyzmem.

            Jeżeli jasne jest, że modlitwa uwolnienia nie jest modlitwą specyficzną dla konkretnych przypadków, ale jest zwykłą modlitwą drogi chrześcijanina, to trzeba przyznać, że przypadki dręczenia (nie opętania) należą do nadzwyczajnej ingerencji demona, nie innej od ingerencji zwyczajnej, ale silniejszej i bardziej bezlitosnej. Bardziej, niż konkretne modlitwy, trzeba nasilić życie duchowe przez zwyczajne środki (sakramenty), z dodatkiem konkretnych intencji w modlitwie oraz błogosławieństwa i modlitwy odmawiane przez kapłanów, a najlepiej połączonych z grupami wiernych, którzy wielkodusznie wspierają i poświęcają się za tych braci. Jeżeli przyjrzymy się obrzędom egzorcyzmu (DESQ 2004), to zanim zacznie się prawdziwy i rzeczywisty egzorcyzm, który obejmuje zarówno modlitwy błagalne, jak i rozkazujące. (zdanie urwane – KK).

            Modlitwy o uwolnienie obejmują:

- pokropienie wodą święconą

- litanie do wszystkich świętych

- Psalmy

- nałożenie rąk kapłana, aby przyzywać Ducha Świętego

- odmówienie Credo, obietnic chrzcielnych i wyrzeczenia Szatana

- odmówienie Ojcze nasz

- kapłan pokazuje krzyż i kreśli znak krzyża nad dręczonym wiernym

            Są to modlitwy własne chrześcijanina i poza nałożeniem rąk kapłana, każdy chrześcijanin może je odmawiać za siebie i za innych.

 

 III. MSZE I MODLITWY WSPÓLNOTOWE O UWOLNIENIE

  1. Msze uwolnienia?

            Kościół nie uwzględnia w liturgii konkretnych modlitw o uwolnienie, natomiast posiada obrzędy i modlitwy o uzdrowienie z choroby: Msza św., błogosławieństwo chorych, namaszczenie chorych.

            Do egzorcyzmu istnieje stosowny rytuał, w wydaniu typicznym z 2004 roku. Choć najwcześniejsze rytuały, które poprzedzały rytuał z 1614 roku, w tytule o egzorcyzmie zawierały też specjalne Msze na rzecz osób opętanych egzorcyzmowanych, to jednak Kościół postanowił nie utrzymywać ich.

            Przypatrując się liturgii, na pierwszy rzut oka możemy uważać, że istnieje pewien brak dla sektora osób, które potrzebują uwolnienia od Złego, które nie są chore i nie są opętane. Tak przedstawione uwagi na ten temat ryzykują skierować się na niepewne i sprzeczne tereny; przez to staje się zrozumiałe mnożenie się modlitw powstałych w środowisku pobożności prywatnej, nastawionych na uwolnienie od Złego osób dotkniętych tą chorobą duchową.

            W rzeczywistości pojecie uwolnienia od zła rozumianego jako Zły jest wyraźnie obecne w modlitwie Ojcze nasz. Katechizm Kościoła Katolickiego 2851 komentując ją uczy, że „zło, o którym mówi ta prośba, nie jest jakąś abstrakcją, lecz oznacza osobę, Szatana, Złego, anioła, który sprzeciwił się Bogu. ‘Diabeł’ (dia-bolos) jest tym, który ‘przeciwstawia się’ zamysłowi Boga i Jego ‘dziełu zbawienia’ wypełnionemu w Chrystusie”.

            Jako wyjątkowa modlitwa chrześcijańska włączona w fundamentalną liturgię Eucharystii, prośba o uwolnienie od Złego jest tym, co powinniśmy robić zwróceni ku Ojcu; zostaje ona wysłuchana za pośrednictwem Syna głównie w tajemnicy eucharystycznej, która daje nam Ducha. Prośba celebransa w modlitwie niedzielnej uwydatnia prośbę o uwolnienie: „Wybaw nas, prosimy Cię, Panie, od zła wszelkiego i udziel nam łaskawie pokoju za dni naszych, niech nas wspomaga Twoje miłosierdzie, abyśmy zawsze byli wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego nieszczęścia, oczekując obiecanej nagrody i przyjścia Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa” (por. Mszał Rzymski; KKK 2854).

           

            Również obrzędy chrztu dzieci i dorosłych mają egzorcyzm o uwolnienie od Złego. Wyrzeczenie się Szatana i wyznanie wiary cechują obrzęd w tym, co odnosi się do intencji wiernego, który powinien jasno i z przekonaniem wyrazić, do jakiego obszaru duchowego należeć: czy to obszaru kusiciela, który kłamstwem zwiódł ludzkość, czy do obszaru Boga, który ofiarą Syna dobrowolnie wzywa nas do prawdy i świętości.

            Innym sakramentem uwolnienia, który jest ściśle związany z chrztem, jest sakrament pokuty i pojednania. Wierny wyznaje w nim grzech, który jest oddaleniem od Boga i świadomym, dobrowolnym i postanowionym przylgnięciem do zła. Wyznając to i wypowiadając słowami i sercem akt żalu wierny pragnie wrócić do tego Boga, który go uwolnił już we chrzcie.

            Na potwierdzenie tego, co przedstawiono wystarczy zobaczyć obrzęd Mszy w noc paschalną, w którym zostaje odnowiony i wyakcentowany podwójny ruch łaski zbawienia i woli przylgnięcia do niego człowieka. Wystarczy wspomnieć obrzęd światła i odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych uczynione w uroczysty sposób: „Odnówmy przyrzeczenia chrztu świętego, w których niegdyś wyrzekliśmy się złego ducha i jego spraw, a przyrzekliśmy służyć Bogu w świętym Kościele katolickim”. W Exultet głosi się, że: „Uświęcająca siła tej nocy oddala zbrodnie, z przewin obmywa, przywraca niewinność upadłym, a radość smutnym”.

            Ten podwójny ruch w rzeczywistości, jak zostało powiedziane, dokonuje się w każdej Mszy św., szczególnie w trzech punktach wierni wyrażają swoją intencję: w akcie pokutnym, w Ojcze nasz, w którego prośbach celebrans podkreśla prośbę o uwolnienie od Złego, a w końcu w przekazaniu pokoju.

            Dzięki temu możemy zrozumieć powód, z jakiego nie istnieje w liturgii Msza własna o uwolnienie od Złego: jej ewentualna obecność mogłaby sprawiać wrażenie, że Msza jako taka jest pozbawiona zapewnienia o uwolnieniu.

            Natomiast prawdą jest, że można aplikować tak przez celebransa, jak i przez wiernych intencje owoców Mszy. Jak się aplikuje na rzecz zmarłych czy żyjących, chorych czy o pokój itd., jak przewiduje Mszał Rzymski, w taki sam sposób można aplikować intencje o uwolnienie jednej lub większej ilości osób atakowanych czy opętanych przez Złego. Sam obrzęd egzorcyzmów przewiduje też aplikowanie ze strony wiernych, a także osób atakowanych przez Złego, pokuty, postu i jałmużny oprócz osobistych modlitw.

            Modlitwa Ojcze nasz, do której jest uzdolniony każdy ochrzczony, jest oczywiście modlitwą, która wybitnie może i powinna być używana przez każdego wiernego w prośbie o uwolnienie od Złego dla siebie i dla innych. Można to zrobić w osobistej modlitwie, ale też w grupie zgodnie ze słowami Jezusa: „Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. 20 Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,19-20).

            Ustaliwszy, że Kościół nie przedstawia żadnego braku w tym, co dotyczy modlitwy o uwolnienie, pozostaje widoczna dla wszystkich wielka praktyka tego rodzaju modlitw, za którą idzie również obfitość rzeczy drukowanych przygotowanych przez grupy gromadzące się na modlitwie, czasami również w kontekście liturgicznym: nierzadko słyszy się o Mszach o uwolnienie czy o modlitwach o uwolnienie połączonych z Mszami, z adoracją eucharystyczną itp.

            U podstaw tego wszystkiego jest też z pewnością niewłaściwe rozumienie teologiczne i liturgiczne modlitwy chrześcijańskiej, zwłaszcza sakramentów Eucharystii i pokuty. Widzieliśmy, że są to podstawy do uwolnienia. Z drugiej strony jest historyczną prawdą, że przebudzenie zainteresowania uwolnieniem od bezpośredniej działalności Złego wypłynęło także od tych grup modlitewnych, najpierw spontanicznych, a potem zorganizowanych, niejako domagających się przestrzeni „zapomnianej” w Kościele, ale z pewnością nie przez Kościół.

            W dokumencie Kongregacji Nauki Wiary z 2000 roku jest zawarta instrukcja dotycząca modlitw o uzyskanie uzdrowienia. Kongregacja podejmuje kwestię zgromadzeń modlitewnych przygotowywanych w tym celu, czasami połączonych z celebracjami liturgicznymi, a na drugim miejscu z „rzekomym charyzmatem uzdrawiania”.

            Cytujemy dokument, ponieważ podejmowane są problemy analogiczne do Mszy i wspólnotowych modlitw o uwolnienie. Dokument kończy się rozpatrując relację między egzorcyzmem i uzdrowieniem, o ile trzyma się liturgii.

            Zatem ten dokument o modlitwie wspólnotowej o uzdrowienie podejmuje problem rozeznania liturgicznego i roli władzy kościelnej w czujności. W numerze 2 przypomina sakrament namaszczenia chorych, Mszą pro infirmis w Missale Romanum, a w końcu w de benedictionibus, Ordo benedictionis infirmorum: „w drugim formularzu Preces, w czterech Orationes benedictionis pro adultis, w dwóch Orationes benedictionis pro pueris, w modlitwie Ritus brevior” (por. Rituale Romanum, Ex Decreto Sacrosancti Oecumenici Concilii Vaticani II instauratum, Auctoritate Ioannis Paulii II promulgatum, De Benedictionibus, Editio typica, Typis Polyglottis Vaticanis, MCMLXXXIV, nn. 305, 306-309, 315-316, 319).

            Dokument w numerze 3 uściśla, że władza uzdrawiania dana przez Jezusa uczniom, jest władzą, która „jest udzielana w obrębie kontekstu misyjnego, nie dla wyniesienia ich osób, ale na potwierdzenie misji”.

            „Charyzmaty uzdrowienia” (por. 1 Kor 12,9.28.30) należy rozumieć jako „otrzymane dary uzdrowienia”. „Te łaski w liczbie mnogiej są przypisane pojedynczemu człowiekowi, dlatego nie należy ich rozumieć w znaczeniu rozdawczym, jako uzdrowienia, które każdy z uzdrowionych uzyskuje dla siebie, ale jako dar udzielony jednej osobie do uzyskiwania łask uzdrowienia dla innych”.

            „W Liście św. Jakuba jest wzmianka o działaniu Kościoła poprzez kapłanów na rzecz zbawienia, także w znaczeniu fizycznym, osób chorych. Nie chodzi tutaj jednak o cudowne uzdrowienia: jesteśmy w innym kontekście niż „charyzmaty uzdrawiania” z 1 Kor 12,9. „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone” (Jk 5,14-15). Chodzi tutaj o działanie sakramentalne: mówi się o namaszczeniu chorego olejem i o modlitwie „nad nim", nie tyle o modlitwie „za niego", jakby chodziło wyłącznie o modlitwę wstawienniczą lub prośby; przeto powyższy tekst mówi o skutecznym działaniu nad chorym”.

            W numerze 5, w odniesieniu do „charyzmatu uzdrowienia” w obecnym kontekście Kongregacja mówi tak:

            „Pytanie, które nurtuje obecnie, jest przede wszystkim związane z problemem specjalnych spotkań modlitewnych, organizowanych celem otrzymania cudownego uzdrowienia wśród uczestniczących chorych lub modlitw w tym samym celu po zakończeniu Komunii św. (…)

            Jeśli chodzi o spotkania modlitewne w celu otrzymania uzdrowienia - w celu, jeśli nie dominującym, to przynajmniej mającym wpływ na program spotkań - należy odróżnić te, które mogą domniemywać ‘charyzmat uzdrawiania’ - czy to prawdziwy czy pozorny, i inne bez odniesienia do takiego charyzmatu. Aby tym spotkaniom można było przypisać ewentualny charyzmat, musi ujawnić się w nich jako decydujący dla skuteczności modlitwy udział jakichś pojedynczych osób lub kwalifikowanej kategorii osób, na przykład tych, którzy przewodzą spotkaniu. Jeśli nie istnieje związek z ‘charyzmatem uzdrawiania’, oczywiście celebracje przewidziane w księgach liturgicznych, jeśli się dokonują z przestrzeganiem norm liturgicznych, są dozwolone, a często konieczne, jak to jest w przypadku Mszy świętej w intencji chorych (pro infirmis). Jeśli nie zachowują norm liturgicznych, mamy do czynienia z nadużyciem. (…)

            ‘Charyzmat uzdrawiania’ nie jest dany jakiejś określonej kategorii wiernych. Jest czymś bardzo oczywistym, że św. Paweł, chociaż przedstawia różne charyzmaty w 1 Kor 12, to nie przypisuje daru ‘charyzmatu uzdrawiania’ szczególnej grupie, czy to apostołom, czy prorokom, czy uczniom, czy tym, którzy sprawują władzę, lub też innym; co więcej, mówi o innej logice, która kieruje ich udzielaniem: ‘Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch udzielając każdemu tak, jak chce’ (1 Kor 12,11). Zatem w spotkaniach modlitewnych organizowanych celem wyproszenia uzdrowień byłoby całkowicie arbitralne przypisanie ‘charyzmatu uzdrawiania’ jakiejś kategorii uczestników, na przykład animatorom grupy; pozostaje tylko zdać się na wolną wolę Ducha Świętego, który udziela niektórym specjalnego charyzmatu uzdrawiania, aby okazać moc łaski Zmartwychwstałego”.

            Modlitwy o uzdrowienie i o uwolnienie często są połączone ze zgromadzeniami modlitewnymi pewnych grup wiernych i to dlatego, oprócz całych serii norm, do jakich przestrzegania biskup musi przekonać, w artykule 8 tenże dokument mówi:

„§ 1. Posługa egzorcyzmu powinna być sprawowana z polecenia biskupa diecezjalnego według normy kan. 1172, listu Kongregacji Nauki Wiary z 29 września 1985 r.31 i Rytuału Rzymskiego32.
§ 2. Modlitwy egzorcyzmu, zawarte w Rytuale Rzymskim, muszą być oddzielone od celebracji w celu

uzdrowienia (liturgicznych i nieliturgicznych).

            Zatem można zakończyć:

- Msza św. jako taka jest źródłem uwolnienia, dlatego nie istnieje Msza specyficzna. Można ją odprawić w intencji uwolnienia.

- Msza św. powinna być oddzielona od obrzędu egzorcyzmu. W konsekwencji nie jest dobrze włączać chwile modlitwy o uwolnienie, które ją zmieniają. Miejsce do tego jest w modlitwie wiernych.

- Po Mszy św. można odmówić modlitwy o uwolnienie.

- To, co zostało powiedziane o Mszy św., odnosi się również do innych liturgii (sakramenty, liturgia godzin, adoracja itp.), trzeba uwzględniać wszystkie liturgie obecne w księgach liturgicznych.

 

  1. Modlitwy wspólnotowe o uwolnienie

            Kiedy modlitwa jest odmawiana jako wsparcie dla osób dręczonych przez Złego, można rozróżnić pomiędzy sytuacją, w której jest obecna osoba dręczona od sytuacji jej nieobecności. Niewątpliwie jest rzeczą chwalebną to, że wierni gromadzą się i modlą w takich szczególnych intencjach; jeżeli jest to w miejscu sakralnym czy w kościele, lepiej, ażeby była tam osoba ze święceniami (diakon, kapłan).

            W przypadku modlitwy odmawianej w obecności wiernych dręczonych przez Złego, potrzebna jest szczególna uwaga ze względu na delikatność przypadku. Osoba, która, jak się przypuszcza, jest dręczona, ma prawo do dyskrecji, potrzebuje rozeznania, wskazówki duchowej, która posłuży jej do podjęcia drogi nawrócenia i uwolnienia, szczegółowe odniesienie również dla sakramentu pokuty ze strony świadomego tego kapłana, a nie nieznającego się na tych nadzwyczajnych zjawiskach, które mogą się przydać wiernemu. Kościół przedłożył dla salus animarum kapłanów, którzy mają obowiązek troski o dusze, ponieważ są konkretnie przygotowani i wyposażeni w stosowne łaski na mocy otrzymanych święceń. Dlatego kiedy modlitwa wiernych jest przygotowana z uwzględnieniem osób, które są dręczone przez Złego i są one obecne pośród ludzi, trzeba, aby cała modlitwa była prowadzona przez kapłana, zarówno w miejscu sakralnym, jak i poza nim.

            Nie można ignorować, że podczas takich modlitw bardzo skutecznych ze względu na intensywność modlitwy, mogą pojawić się dolegliwości u osób, które o nich nie wiedzą, a jednocześnie osoby, które wydają się tylko dręczone mogą okazać się w sytuacji o wiele poważniejszej, właśnie dzięki modlitwie i które potrzebują egzorcyzmów. Z powodu takiej bliskości między uwolnieniem a egzorcyzmem tym bardziej trzeba, aby był obecny kapłan, ponieważ Kościół nie zezwala, aby wierni podejmowali te problemy bezpośrednio. Co powiedziawszy trzeba uwzględnić, że kapłan, który nie jest egzorcystą, nie może zajmować się osobami opętanymi.

            Zatem w przypadku, gdy podczas takich modlitw jakaś osoba zdradzałaby oznaki poważniejsze niż to się wydawało, nie należy kontynuować, ale przekazać ją egzorcyście. Modlitwa wiernych jednak powinna być kontynuowana nieprzerwanie, aby wypraszać łaskę uwolnienia i wspierać tego egzorcystę.

            Często się zdarza, w zależności od rejonów, że jakaś diecezja nie mianowała kapłana egzorcysty. W oczekiwaniu na to, przynajmniej ad actum, kapłan może kontynuować zajmowanie się dręczonym wiernym modlitwami wstawienniczymi, aby upraszać uwolnienie od Boga przez wstawiennictwo Świętych. Trzeba, aby o takim przypadku został poinformowany ordynariusz miejsca (biskup diecezjalny). W takim przypadku nie jest możliwe, aby robiono to publicznie, ale najlepiej w określonej grupie wybranych przez wiernego osób, dyskretnie i z gotowością, jak to wskazuje Rytuał (DESQ) w numerze 35. Możliwe modlitwy to te wskazane powyżej. Trzeba brać pod uwagę, że to wiara i intencja pojawiają się w modlitwie prośby, tak jak Duch Święty daje natchnienie i łaskę.

            Skoro jednak mimo wszystko egzorcystów jest mało i na ogół są oni zasypami przypadkami, rzeczą ważną i konieczną jest, aby wystarczająca ilość kapłanów wspierała go, odmawiając modlitwy za te wszystkie osoby, które są dręczone przez Złego, a które nie podpadają pod szczególny przypadek opętania. Jeżeli tacy kapłani współpracują ściśle z egzorcystą, będzie łatwiejsze zarówno rozeznanie, jak i podjecie się troski duchowej nad tymi osobami.

            Co powiedziawszy, łatwiej jest zrozumieć dokument Kongregacji Nauki Wiary z 1985 roku, podpisany przez kard. Josefa Ratzingera, przesłany do ordynariuszów miejsca, który mówi:

       „sequitur ut christifidelibus non liceat adhibere formulam exorcismi contra satanam et angelos apostaticos, excerptam ex illa quae publici iuris facta est iussu Summi Pontificis Leonis XIII, ac multo minus adhibere textum integrum huius exorcismi. Episcopi hac de re fideles admovere curent in casu necessitatis.

Denique ob easdem rationes, Episcopi rogantur ut vigilent ne etiam in casibus qui, licet veram possessionem diabolicam excludant, diabolicum tamen influxum aliquater revelare videntur ii qui debita potestate carent conventus moderentur, in quibus ad liberationem obtinendam precationes adhibentur, quarum decursu daemones directe interpellantur et eorum identitas cognoscere studentur.

Harum normam tamen enuntiatio minime christifideles abducere debet a precando ut, quemadmodum Iesus nos docuit, liberentur a malo (cfr. Mt 6,3).  Insuper Pastores hac oblata opportunitate uti poterunt, ut in mentem revocent quid Ecclesiae traditio doceat circa munus quod proprie ad sacramenta et ad Beatissimae Virginis Mariae, Angelorum Sanctorumque intercessionem spectat in christianorum etiam contra spiritus malignos spirituali certamine”.

            List dostarcza norm, które chcą uregulować materię wobec nadużyć w posługiwaniu się modlitwami o uwolnienie czy egzorcyzmów przez christifideles. List jest adresowany do wszystkich biskupów, a zatem ma charakter powszechny.

            Zawiera on dwa zakazy:

1) Christifideles nie mogą używać formuły egzorcyzmu Leona XIII zarówno w formie skróconej, jak i pełnej.

2) Kto nie posiada właściwej władzy, nie może być moderatorem zgromadzeń, gdzie prowadzone są modlitwy o uzdrowienie, w których apeluje się bezpośrednio do demona i stara się poznać jego tożsamość. Tak samo w przypadku, kiedy wykluczy się prawdziwe opętanie diaboliczne, a chodzi tylko o wpływ Złego.

            Nadużyciami, o których mówi dokument, były konkretnie modlitwy o uwolnienie prowadzone przez grupy świeckich albo przez kapłanów, które stawały się prawdziwymi i rzeczywistymi egzorcyzmami z zapytywaniem demona. Dlatego tutaj wcale nie zakazuje się modlitwy o uwolnienie, kiedy jest prowadzona przy użyciu powyższych kryteriów.

 IV. KTO MOŻE EGZORCYZMOWAĆ I KTO MOŻE PROWADZIĆ MODLITWY O UWOLNIENIE

             W numerze 13 nowe Obrzędy (DESQ 1999,2004) wyraźnie mówią:

            „Posługę sprawowania egzorcyzmów nad opętanymi mocą specjalnego i wyraźnego zezwolenia powierza miejscowy ordynariusz, którym z reguły jest biskup diecezjalny 30. Zezwolenia tego należy udzielać jedynie kapłanowi odznaczającemu się pobożnością, wiedzą, roztropnością i nieskazitelnością życia 31, oraz specjalnie przygotowanemu do tego zadania. Kapłan zaś, któremu na stałe lub doraźnie została powierzona funkcja egzorcysty, niech to dzieło miłości pełni z zaufaniem i pokorą pod kierunkiem biskupa diecezjalnego. Ilekroć w tej księdze jest mowa o ‘egzorcyście’, zawsze trzeba mieć na uwadze ‘kapłana egzorcystę’.

            Przede wszystkim źródłem zezwolenia jest ordynariusz miejsca, który tutaj jest rozumiany w ścisłym znaczeniu, jako biskup i tylko biskup diecezjalny. Zezwolenie odnosi się zatem tylko do terytorium diecezji i nie można rozumieć, że egzorcysta regularnie mianowany w jednej diecezji może wypełniać to zadanie także w innych diecezjach, nawet jednorazowo: potrzebna jest specjalna i wyraźna licencja biskupa tej diecezji. Można się zastanawiać, czy biskup może sprawować egzorcyzmy w innej diecezji. Tekst jest bardzo wyraźny, i również biskup potrzebuje wyraźnego zezwolenia. Wyraźnie oznacza, że nie tylko jest zakładane, ale musi być w jasny sposób wydane zarówno werbalnie, jak i na piśmie.

            Nie jest czymś nie na miejscu dopatrywać się potwierdzenia w tym ukierunkowaniu w normie InstrukcjiKongregacji Nauki Wiary z 2000 roku, art. 4 § 3 o normach dyscyplinarnych dotyczących modlitw wspólnotowych o uzdrowienie: „Pozwolenie, aby zorganizować tego rodzaju celebracje musi być wyraźne, także jeśli celebracje są organizowane przez biskupów lub kardynałów albo jeśli oni w nich uczestniczą. Z powodu słusznej i odpowiedniej przyczyny, biskup diecezjalny ma prawo zabronić również innemu biskupowi zorganizowania celebracji”.

            Analogicznie ze słusznego i proporcjonalnego powodu biskup diecezjalny może zakazać innemu biskupowi odprawiania egzorcyzmów na swoim terytorium. Norma powinna spowodować poważne zastanowienie nad znaczeniem sprawy i delikatnością, z jaką powinna być traktowana.

            Zatem biskup diecezjalny na swoim terenie jest głównym egzorcystą i nawet kiedy mianuje jakiegoś kapłana do takiego zadania, w rzeczywistości nie deleguje całkowicie, ale pozostaje odpowiedzialnym, do którego należy czujność zwyczajna, jak też „kierowanie”, któremu powinien podlegać mianowany egzorcysta. Ponadto biskupowi należy przedstawiać przypadki szczególnie trudne oraz egzorcyzmy nad niekatolikami, zgodnie z tym, co czytamy w numerze 18 Obrzędów.

            Tym, kto może być mianowany egzorcystą, jest kapłan, a nie diakon czy tym bardziej osoba świecka. Określenie „tylko” zostało użyte dla wykluczenia każdego człowieka, który nie jest kapłanem i zawiera również cechy, jakie powinien posiadać. Kapłan może też być zakonnikiem albo należeć do innej diecezji. To nie stanowi przeszkody.

            Urząd może być stały albo ad actum, to zależy od roztropności biskupa. W drugim przypadku ordynariusz powierza jeden lub więcej przypadków, które on ocenia; natomiast w pierwszym wszystkie przypadki rzeczywistego opętania mogą być podejmowane przez egzorcystę, nie odbierając biskupowi swobody zapoznawania się z poszczególnymi przypadkami i osobistej oceny jak postępować. Obok stałego egzorcysty może też być inny ad actum. Może się zdarzyć, że osoba dręczona doszła do poznania problemu z tym kapłanem i chce kontynuować z nim ze względu na nawiązane już zaufanie.

            Zatem nie ma miejsca na egzorcyzmy osób świeckich, nawet w przypadku charyzmatów czy charyzmatu praktykowanego w grupie. Zresztą dokument o modlitwie o uzdrowienia wyklucza bez wątpliwości charyzmat należący do jakiejś klasy osób:

            „’Charyzmat uzdrawiania’ nie jest dany jakiejś określonej kategorii wiernych. (…) Zatem w spotkaniach modlitewnych organizowanych celem wyproszenia uzdrowień byłoby całkowicie arbitralne przypisanie ‘charyzmatu uzdrawiania’ jakiejś kategorii uczestników, na przykład animatorom grupy; pozostaje tylko zdać się na wolną wolę Ducha Świętego, który udziela niektórym specjalnego charyzmatu uzdrawiania, aby okazać moc łaski Zmartwychwstałego” (Instrukcja 5).

            Osoby świeckie nie mogą zajmować się bezpośrednio uwalnianiem ludzi opętanych przez modlitwy egzorcyzmu. Dokument Kongregacji Nauki Wiary mówi o tym wyraźnie. Zatem kwestią nie jest płaszczyzna tego, jakie modlitwy można odprawiać, ale czy można podejmować opętanie jako takie. Odniesieniem jest właśnie osoba: opętany jest w sytuacji niebezpiecznej i trudnej, świecki może się za niego modlić, ale zajmowanie się człowiekiem i egzorcyzm przynależą tylko i wyłącznie do kapłana wyraźnie zobowiązanego przez biskupa diecezjalnego. Wówczas zrozumiały staje się zakaz używania modlitwy Leona XIII w całości lub częściowej, jak również przepytywanie demona, który mówi przez usta osób opętanych czy tylko dręczonych. Powtarzamy: problemem nie jest rodzaj modlitw dozwolonych czy niedozwolonych, ale czy w przypadku opętania nawet tylko podejrzewanego osoby świeckie mogą go podejmować, pomijając modlitwy. „Niech się jednak powstrzymają od wypowiadania jakiejkolwiek formuły egzorcyzmu, czy to błagalnej czy rozkazującej, gdyż są one zastrzeżone egzorcyście” (DESQ 35).

            Natomiast osoby świeckie mają pierwszoplanową rolę w modlitwie wsparcia egzorcysty i opętanego; w pomocy, także materialnej, w uczestniczeniu w egzorcyzmach; wsparcia moralnego dla tych dręczonych osób, które potrzebują też punktów odniesienia także po modlitwie, a często tymi osobami, które są w stanie zrozumieć je i pomóc im, nie jest ani ktoś z rodziny, ani z przyjaciół, ale właśnie te, które towarzyszą im podczas egzorcyzmów.

            Ten sam zakaz dotyczy też kapłanów, którzy chcieliby odprawiać egzorcyzmy bez zezwolenia. Rytuał nie mówi o delegowaniu przez egzorcystę innemu kapłanowi. Zadanie jest wyraźnie i w szczególny sposób udzielone, zatem nie można go delegować, ani nim się dzielić.

             Egzorcysta nie może zatem rozciągnąć swoich uprawnień na kogoś innego, nawet w przypadkach jemu powierzonych. Nawet gdyby był wspomagany, to kapłan nie egzorcysta nie powinien odprawiać egzorcyzmów również w obecności egzorcysty, ale tylko wspomagać go w modlitwie czy w obrzędach początkowych, jakie wskazaliśmy zanim zaczną się modlitwy błagalne. Egzorcysta mianowany jest jedynym i wyłącznym odpowiedzialnym za osoby poddawane egzorcyzmom. Nawet gdyby był jeden czy więcej egzorcystów pomocniczych, ostateczna odpowiedzialność spada na tylko jednego wyznaczonego przez biskupa. Tylko jeden powinien być odpowiedzialny moralnie i duchowo za rozeznawanie i prowadzenie egzorcyzmów i powinien podzielać to zadanie odpowiedzialności ze swoim biskupem (por. DESQ 13).

            Jeżeli chodzi o modlitwy o uwolnienie, przewidziane są role o wiele szersze zarówno dla kapłanów nie egzorcystów, jak i dla świeckich. Po wykluczeniu egzorcyzmu, czyli zajmowaniu się osobami opętanymi czy podejrzanymi o takie, każdy kapłan jako taki może prowadzić modlitwy o uwolnienie w formie i w sposób określone powyżej. Trzeba jednak zauważyć, że zawsze pozostają w środowisku nadzwyczajnego działania demona i dlatego nie ma miejsca na improwizację czy powierzchowność. Zalety wymagane dla egzorcysty powinny też być zaletami kapłana, który podejmuje takie przypadki. U podstaw wszystkiego jest życie wiary i świętości zakorzenione w pokorze.

            To, co Kongregacja Nauki Wiary powiedziała o modlitwie o uzdrowienie i co znajduje się też w normach Rytuału, pozostaje moralnie wiążące również dla modlitwy o uwolnienie:

- zezwolenie biskupa diecezjalnego na nabożeństwa (wspólnotowe) powinno być wyraźne (por. art. 4 § 3)

- ponadto konieczne jest, aby w ich przebiegu nie dochodziło, przede wszystkim ze strony tych, którzy je prowadzą, do form podobnych do histerii, sztuczności, teatralności czy sensacyjności (art. 5 § 3)

- posługiwanie się narzędziami przekazu społecznego, zwłaszcza telewizją, kiedy odbywają się modlitwy o uzdrowienie, liturgiczne czy nie liturgiczne, podlega czujności biskupa diecezjalnego zgodnie z zaleceniami kan. 823 i normami ustalonymi przez Kongregację Nauki Wiary w Instrukcji z 30 marca 1992 roku (art. 6).

- Egzorcyzm ma przebiegać w taki sposób, aby ukazywał wiarę Kościoła i uniemożliwiał interpretację jako akt magiczny czy zabobonny. Należy unikać widowiska dla obecnych. Podczas przebiegu obrzędu nie wpuszcza się środków przekazu społecznego, zarówno przed sprawowaniem obrzędu, jak i po nim, tak samo zarówno egzorcysta, jak i obecni powinni unikać rozpowszechniania wiadomości, zachowując słuszną powściągliwość (DESQ 19).

            Kapłani nie egzorcyści mogą więc modlić się o uwolnienie osób dręczonych przez demona, ale nie mogą egzorcyzmować. Mogą prowadzić zgromadzenia, które się modlą w tej intencji, ale muszą mieć aprobatę biskupa diecezjalnego miejsca, w którym się modlą. Modlitwa o uzdrowienie albo o uwolnienie nie może przerodzić się w egzorcyzm. Ze względu na delikatność sprawy i poszanowanie osób, należy troszczyć się o umiar, spokojne środowisko i modlitwę, nie można dopuszczać środków przekazu, aby podnosić widowiskowość. Modlitwy to te, o których powyżej.

            Świeccy mają bardzo ważną rolę w modlitwie wspólnotowej odmawianej z wiarą, powinni oni wspierać kapłana, który się modli i łączyć się z jego intencją. Nie mogą odmawiać modlitw egzorcyzmów, ani w formie błagalnej, ani rozkazującej, zwłaszcza nie mogą posługiwać się modlitwą Leona XIII tak w formie kompletnej, jak i częściowej.

 V. CZĘSTOTLIWOŚĆ EGZORCYZMU I GESTY WYKONYWANE LUB UNIKANE PODCZAS OBRZĘDU

  1. Częstotliwość

            Jak wynika z kronik i dokumentów, w dawnej praktyce było rzeczą normalną, że egzorcyzm na osobach rozciągał się z mocną koncentracją czasów i czasu trwania. Egzorcysta kontynuował godzinami, przez całe dnie, a czasami miesiące, dopóki osoba opętana nie została uwolniona. Praktyka ta znajduje się jeszcze w Praenotanda starego Rytuału Rzymskiego 16: „[Egzorcysta] cum viderit spiritum valde torqueri, tunc magis instet et urgeat.” e 17: “ac si videat se proficer, in ipsa [verba] perseveret per duas, tres, quatuor horas, et amplius prout poterit, donec victoriam consequatur”.

            Celem egzorcyzmu było i pozostaje wyrzucenie demona możliwie jak najprędzej. Wszelkie ociaganie czy nieusprawiedliwione zawieszenie powoduje cierpienie osoby dręczonej. I tak na przykład nie jest dozwolone przedłużanie egzorcyzmów, aby doświadczyć cudownych sytuacji czy aby zmusić do mówienia demona łudząc się, że wyciągnie się pożyteczne wiadomości itp. Możemy uważać, że takie niepokoje motywowały normy i praktykę, o których mówiliśmy.

            Dręczony wierny jest na ogół głownym zainteresowanym uzyskaniem uwolnienia, gdyż cierpienia fizyczne, psychiczne, moralne i duchowe osiagają często taką intensywność i przez tak długi czas, że poważnie zagrażają cnotom męstwa, nadziei, a nawet samej wiary. Trzeba uściślić jednak, że oprócz długotrwałej udręki spowodowanej opętaniem, podczas egzorcyzmu błogosławieństwo powoduje udrękę demona, który pod wpływem sakramentaliów i modlitwy wykręca człowieka aż po deformowanie go, wywołuje ból w różnych częściach ciała: uderzenia, zwichnięcia, zadrapania, drętwota, poparzenia, konwulsje, i nie mniejsze pod względem natężenia uczucia przerażenia, lęku, rozpaczy.... Kiedy egzorcysta się modli, człowiek cierpi, choć dobrowololnie poddaje się tym cierpieniom, wie, że musi stawić im czoła. Nawet, jeśli nie uzyska się natychmiastowego uwolnienia, rezultatem jest odczuwalne osłabienie sił demonicznych i wynikająca z tego poprawa całościowego stanu siły i zdrowia. Po egzorcyzmie człowiek może prowadzić normalne życie przez jakiś czas, przynajmniej do następnego błogosławieństwa. I tak stopniowo aż do ostatecznego uwolnienia, dręczeni przez demona odzyskują bardziej godne życie, mniej narażone na wpływy Złego.

            Jednak problem powstaje podczas egzorcyzmu. Błędną rzeczą jest wierzyć, że ludzie mogą doznawać wszelkiego rodzaju udręk i nie zachować po nich żadnej szkody czy wspomnień. Nawet kiedy następuje utrata świadomości, wszsytkie otrzymane uderzenia demona są postrzegane jak gdyby były zadawane przez kogoś fizycznie.

            Z bardziej wrażliwą na to świadomością ostatnie Obrzędy (DESQ) w numerze 34 zalecają: „Biorąc pod uwagę uwarunkowania i okoliczności życia osoby dręczonej przez szatana, niech egzorcysta swobodnie korzysta z różnych wariantów zaproponowanych w tej księdze. Zachowując strukturę celebracji, winien dobrać odpowiednie formuły i modlitwy, dostosowując je do potrzeb każdej osoby. a) Przede wszystkim niech uwzględnia fizyczny i psychiczny stan dręczonego oraz możliwość zmian w jego samopoczuciu w przeciągu dnia a nawet godziny”.

            Mówiąc innymi słowy wydaje się, że pozostaje zwrócenie uwagi na wrażliwość na pewne modlitwy bardziej niż na inne, w zależności od przypadku, ale kładzie się nacisk na roztropność, która poważnie uwzględni to, czy osoba w tym momencie jest w stanie znieść egzorcyzmy albo przez jak długi czas.

            Pożyteczna uwaga, która pochodzi z dawnych czasów, to ta dotycząca kobiet w ciąży: zaleca się, aby nie odprawiać egzorcyzmów, by nie ryzykować wywołania poronienia (por. H. Baruffaldo, Ad Rituale Romanum commentaria, Venetiis 1763, s. 231).

            Dawne rytuały przewidywały porządek dany demonowi, aby dał dokładny znak swojego ostatecznego opuszczenia, na przykład zgaszenie świecy czy coś podobnego.

            Dawny Rytuał Rzymski na początku egzorcyzmu kazał zapytać demona o imię, dzień i godzinę jego wyjścia, z jakimś znakiem, następnie w numerze 21 zalecał, że po dokonanym uwolnieniu trzeba było pouczyć osobę o unikaniu grzechów i aby nie dawała diabłu okazji do powrotu, by nie uczynić nowej sytuacji jeszcze gorszą od poprzedniej. Nam się wydaje, że wyraźnym odniesieniem jest tu Ewangelia św. Mateusza 11 albo św. Łukasza 12.

            DESQ nie przedstawia żadnego rodzaju poleceń, poza numerem 28, gdzie rozpoczyna się egzorcyzm wypowiadając „błagalną formułę skierowaną do Boga oraz formułę rozkazującą, w której w imię Chrystusa wprost wyklina diabła, wzywając go, aby odszedł od dręczonego”. Nie wspomina się już o poleceniach specyficznych dla demona, poza tym, by sobie poszedł. Natomiast w numerze 36 zaleca się uwolnionemu wiernemu, aby kontynuował modlitwę, zwłaszcza tę zaczerpniętą z Pisma św. i przystępowanie do sakramentów pokuty i Eucharystii, praktykował miłość braterską i uczynki miłosierdzia. Pożyteczne wydawało się zacytowanie fragmentu Ewangelii jako wyraźnego źródła, ponieważ podkreśla, że uwolniony wierny, który nie jest gotowy bronić łaski uwolnienia przez wierność Panu, ale będzie realizował przewrotne postępowanie, to znaczy poza łaską, naraża się na stan gorszy od poprzedniego. Wydaje się, że DESQ nawołując do wytrwania w życiu zjednoczenia z Chrystusem przez modlitwę, sakramenty i praktykowanie miłosierdzia, ma za podstawę właśnie powiedzenie Jezusa: to ta wytrwałość jest najlepszym, ostatecznym znakiem wyzwolenia. DESQ nawiązuje tu do Rytuału Rzymskiego z 1614 roku numer 21, poszerzając ogólnikowe wezwanie do tego, by nie grzeszyć i proponując w bardziej szczegółowy sposób praktykę i narzędzia życia łaski.

 

  1. Gesty

            W nowych Obrzędach, zarówno w pierwszym wydaniu typicznym z 1999 roku, jak i w drugim z 2004 roku, w Praenotanda do numeru 20, zostaje wskazane, że oprócz formuł samych egzorcyzmów trzeba zwrócić szczególną uwagę na gesty i na te obrzędy, które mają miejsce i znaczenie głównie z tego, czego używa się w okresie oczyszczenia w czasie katechumenatu. Tymi gestami są: znak krzyża, nałożenie rąk, exsufflatio i pokropienie wodą święconą. W numerze 21 zostaje wytłumaczone, że woda święcona, którą rozpoczyna się obrzęd, jest pamiątką oczyszczenia we chrzcie i broni osobę dręczoną przed zasadzkami nieprzyjaciela, a można też używać wody zmieszanej z solą.

            Po litaniach i Psalmach oraz odczytaniu Ewangelii egzorcysta nakłada rękę na osobę dręczoną, przy czym wzywa się mocy Ducha Świętego, ażeby diabeł wyszedł z tego, kto przez chrzest stał się świątynią Boga. W tym samym czasie egzorcysta może tchnąć na twarz dręczonego (por. numer 25). W końcu po Wyznaniu wiary i obietnicach chrzcielnych z wyrzeczeniem Szatana i odmówieniem Ojcze nasz, egzorcysta ukazuje krzyż osobie dręczonej i kreśli znak krzyża nad nią: taki gest oznacza władzę Chrystusa nad diabłem (por. numer 27).

            Wybór w nowym Rytuale gestów, jakie należy wykonać podczas egzorcyzmu, cechuje się wielką powściągliwością i wyraźnym nawiązaniem do gestów, jakie wykonuje się w małym egzorcyzmie, czyli w obrzędach drogi katechumenalnej przed chrztem. W ten sposób nowym gestem w stosunku do starego Rytuału wydaje się gest tchnienia na twarz osoby dręczonej, który przypomina bezpośrednio obrzęd chrztu. Gesty są ściśle związane również z odnowieniem wiary chrzcielnej i wyrzeczeniem szatana, przez co są wyraźnie związane z liturgią. Tak samo użycie wody święconej powinno przypominać obmycie chrzcielne, jak również ukazanie krzyża przypomina porażkę demona. Nałożenie rąk ma dokładne znaczenie przyzywania Ducha Świętego i jest typowym gestem kapłańskim błogosławieństwa, czy jeśli chcemy, nałożeniem rąk biskupa, aby przyzywać Ducha Świętego w bierzmowaniu czy w święceniach kapłańskich.

            Wydaje się, że wybór nowego rytuału chce wykluczyć wyraźnie każdy gest, który nie ma nawiązania do liturgii i który mógłby posłużyć do przywołania niejasności magicznego gestu: „Egzorcyzm należy sprawować w taki sposób, aby wyrażał wiarę Kościoła i nie nastręczał nikomu skojarzenia z czynnością magiczną względnie zabobonną” (DESQ 19).  Ten rodzaj gestów pochodzących z kreatywności egzorcysty może dać okazję wiernemu dręczonemu oraz obecnym wiernym, ale też delikatnie samemu egzorcyście, do myślenia, że sam gest jest źródłem mocy egzorcysty. Gdyby tak było, virtus nie pochodziłaby od Chrystusa, ale z gestu czy wymawianej formuły, jak gdyby miały one swoją własną moc.

            Jeżeli popatrzy się na gesty i znaki obecne w poprzednim Rytuale, to mamy nadmiar znaków krzyża, tradycji namaszczania olejem katechumenów (zadziwia, że nie zostało to przyjęte). Znaki krzyża w obrzędzie były wskazywane też wewnątrz samej formuły, czyli moment, ilość krzyży, a także miejsce: czoło i pierś. Ponadto elementem typowym wskazanym wyraźnie w starych Obrzędach była również stuła: podczas egzorcyzmu jej skraj był kładziony na szyi osoby egzorcyzmowanej.

            W dawnych rytuałach znajdujemy też zalecenia oprócz używania kadzidła, do przeprowadzania egzorcyzmu najlepiej w miejscach świętych: w kościele, w sanktuarium i możliwie blisko Eucharystii. Na przykład w najstarszych rytuałach z XVI wieku, po Mszy, przed ołtarzem kapłan egzorcysta zaczynał sprawować egzorcyzm. Były też zalecane możliwie jak najbliżej ciał Świętych czy z wykorzystaniem relikwii, wskazując też wielką troskę o ich ochronę w jedwabnej materii, ażeby nie doznały ani zniewagi, ani szkody. A przecież te wszystkie sposoby były bardzo dalekie od magicznej mentalności, lecz odzwierciedlały powszechne doświadczenie, jakie leżało u podstaw rytuałów: awersja osoby dręczonej do sacrum. Awersja do sacrum nie wspominana w poprzednim rytuale jako znak diagnostyczny jest wyraźnie podkreślona w obecnym obrzędzie.

            Podsumowując, byłoby rzeczą niesłuszną chcieć wyraźnie zabronić tych gestów jako noszących znamiona niejasności, czyli zbyt bliskich gestów „magicznych”.

            Nie można jednak zupełnie ignorować tego, że w przeszłości zarówno wśród świeckich, jak i kapłanów, rozpowszechniło się „kreatywne” używanie gestów i modlitw przygotowywanych w duchu skażonym zabobonem (można zobaczyć Malleus maleficarum, gdzie zaleca się używanie modlitw Kościoła itp.). Z tych powodów kardynał Boromeusz na synodach podał egzorcystom normy do ścisłego używania zatwierdzonych tekstów.

            Powinniśmy zastanowić się, czy ta „kreatywność” naznaczona nadużyciem jest naprawdę daleka mentalności naszych czasów. Bowiem łatwo jest o to, że wierni nie rozumieją dokładnie sensu znaków liturgicznych i mogą mylić je z zabobonami oraz poszukiwać analogicznych gestów typu „paraliturgicznego”. Sami kapłani, którzy są świadomi teologicznego znaczenia modlitw i gestów, odprawiając egzorcyzmy mogą popadać w podstępne niebezpieczeństwo podsuwane przez demona, który jest wielce zainteresowany subtelnym przekonaniem egzorcysty, że posiada sam z siebie charyzmat, władzę nad własnymi cnotami, jak gdyby była możliwa autonomia człowieka od virtus Christi. Krótko mówiąc, egzorcysta pomimo doskonałego przekonania, że wykonuje polecenie w imię Chrystusa i Kościoła, może ulec pokusie i uwierzyć, że może coś zrobić dzięki charyzmatowi rozumianemu jako osobiste zdolności.

            Jeden przykład niech posłuży za wszystkie: ręce kapłana są święte, ponieważ namaszczone olejem Krzyżma św. podczas świeceń. Dłoń kapłana jest namaszczona po to, aby konsekrować, rozgrzeszać i błogosławić: demon w swojej awersji do sacrum oczywiście czuje odrazę do kapłana jako takiego, a jego gest w obrzędzie przyczynia do skuteczności sakramentalnego znaku. Mimo to reakcje demona na gest i dotknięcie ręki na głowie opętanego może przekonać egzorcystę, że to jego ręka posiada cnotę egzorcyzmu, a demon zrobi wszystko, by go w tym utwierdzić. W ten sposób nieprzyjaciel małymi kroczkami zaszczepia w kapłanie grzech pychy, która przekonuje go, że jest zdolny do sprawowania egzorcyzmów, zamiast w swojej nędzy jako stworzenia całą zasługę i moc przypisywać  Chrystusowi. Dobrze w tym celu przypomnieć, że uczniom, którzy wracali radośni, bo nawet demony im się poddawały, Jezus powiedział: „Cieszcie się raczej z tego, że wasze imiona zostały zapisane w niebie”. Czyli egzorcysta jest zbawionym i powinien pamiętać, że we wszystkim jest dłużnikiem Zbawiciela.

            Egzorcyzm sprawowany wobec kobiet rodził problemy przyzwoitości z powodu kontaktu również fizycznego, jaki egzorcysta mógł mieć z opętaną. Nie można zapominać również i tego, że demon może wykorzystać okazję, aby uruchomić pokusy, które spowodują popadniecie w grzech kapłana, rujnując w ten sposób całe jego dzieło. Boromeusz tak zalecał normy roztropności: „Kiedy przeprowadzany jest egzorcyzm kobiet opętanych, niechaj odbywa się on w obecności dwóch mężczyzn godnych zaufania pod względem wieku i życia, również kobiet godnych zaufania w ten sam sposób i z tymi wszystkimi, kiedy jest możliwe krewnymi lub bliskimi opętanej (…). Kiedy egzorcyzmuje, niechaj unika kładzenia ręki na głowie czy na ciele, chyba że z wielką uczciwością i ostrożnością” (por. K. Boromeusz, Mediolan, IV).

            Rytuał Rzymski w numerze 19 nie pomija samej normy i zaleca, aby „egzorcyzmując kobietę zawsze była obecna jakaś zaufana osoba, która przytrzymuje osobę opętaną, kiedy ta jest wstrząsana przez demona; jeśli to możliwe, takie osoby powinny być z rodziny opętanej. Ponadto egzorcysta dbały o delikatność, niechaj się wystrzega mówienia czy uczynienia czegoś, co może być dla niego albo dla innych okazją do złych myśli”.

            Normy roztropnościowe nie wydają się być niestosowne, patrząc na to, co zaleca Brognolus mówiąc, że zbyt często egzorcyści przypisują sobie umiejętności lekarza. „Niektórzy dotykają rękami opętanych i będących pod wpływem uroku, i namacują dręczoną część, raz twarz, raz pierś, raz ręce i dłonie, często masując szyję i pierś, ażeby demon w kontakcie z rękami kapłańskim uciekł. (…) Kto się ośmieli zatwierdzić taki sposób egzorcyzmowania, zastanawia się autor, skoro demon jest bytem duchowym niematerialnym, to po co dotykać dręczoną część ciała? Dlatego Karol Boromeusz zakazał kontaktu z kobietami na IV synodzie mediolańskim. Zatem egzorcysta powinien być czysty w oczach, rękach i we wszystkich gestach i czynnościach, ostrożny nie tylko z sobą, ale też z opętaną, a tym bardziej, że zna swoje myśli, a także by nie zgorszyć otoczenia” (por. C. Brognolus, Alexicacon, dz. cyt., Disput. IV, Quæstio XX, s. 241). Opowiada on ponadto o zdarzeniach niektórych egzorcystów: „na kontakt z którymi czy na muśnięcie których demon udawał, że doznaje jeszcze większego cierpienia. Oby jednak takim czynem nie wzbudził innej udręki cielesnej i rozkosznej zarówno u młodej kobiety, jak i u egzorcysty, z jakiego to powodu wielu egzorcystów popadło w otchłań” (tamże).

            Gest nakładania rąk jest typowo kapłańskim gestem, zatem nie jest dobrze, ażeby posługiwali się nim wierni świeccy. Natomiast gestem, który wyraża nie tylko solidarność, ale też konkretną wolę towarzyszenia na trudnej drodze duchowego uwalniania i chrześcijańskiego życia, jest wzięcie za rękę osoby, podczas modlitwy o jej uwolnienie. Wiemy, że w wielu przypadkach opętania dręczony wierny musi być przytrzymywany z powodu gwałtowności ruchów, jakie nim rzucają. Przytrzymanie jest zawsze gestem miłości, jako opieka i wsparcie w modlitwie, ale jest tym jeszcze bardziej, kiedy ktoś jednocześnie bierze tę osobę łagodnie za rękę, aby odczuła rezultat i miłość, jakie od Boga przechodzą przez braci podczas modlitwy.

***