Niepojęty dar (Rz 11, 13-15. 29-32) 20 Niedziela Zwykła A
Przypowieść o nielitościwym dłużniku przekonuje mnie, że wobec Boga każdy z nas ma dług, którego nie jest w stanie nigdy spłacić. Dlatego Bóg darowuje nam ten dług, a tym samym ofiaruje nam wszystkie dobra nabyte „na kredyt”.
Tylko w ten sposób mogę zrozumieć, że „Bóg poddał nieposłuszeństwu, aby okazać miłosierdzie”. Zawsze byłem dłużnikiem Boga. Ale był czas, kiedy byłem zupełnie nieświadomy tego długu, nie znałem Boga. Następnie przyszedł czas, kiedy naiwnie myślałem, że moimi czynami, dobrymi, pobożnymi, płynącymi z serca, mogę spłacić zaciągnięty dług. Natomiast dziś powoli dociera do mojego serca prawda, że Bóg nie pragnie zwrotu tego długu, ale zaprasza mnie, bym darowywał wszystkim moim dłużnikom ich długi, bym budował relacje miłości opierając się na jedynym skutecznym fundamencie, czyli na przebaczeniu. Myślę, że nie tylko dla mnie ogrom daru istnienia jest niepojęty. Jeśli kiedykolwiek używamy zwrotu „ja się na ten świat nie prosiłem”, to niezależnie od kontekstu, dowodzimy, że nie rozumiemy i nie doceniamy daru życia, który otrzymaliśmy od Boga. Ale co to ma wspólnego z rozważaną lekturą? Dla mnie związek ten jest fundamentalny. Bóg nie usiłuje mnie nagiąć do posłuszeństwa, złamać mój kark, złamać wolę oporu, abym zaczął być Mu posłuszny. On ofiarowuje mi w Jezusie posłuszeństwo dopełnione, doskonałe, jedyne, jakiego On pragnie.
Dramat Izraela polega na tym, że nie chce on w Jezusie przyjąć tego daru. Izrael przypomina dłużnika, który wierzy, że swoją sprawiedliwością i dobrymi czynami zrodzonymi z posłuszeństwa Prawu Bożemu zasłużył na darowanie swych długów. Ale Miłosierdzie Boga nie wyraża się głoszeniem, że dług został zredukowany, że otrzymamy siły do jeszcze cięższej pracy, aby go spłacić, etc. Ono objawia się w słowach: „Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś”. Izrael nie rozumie, że jest wybrany, ale to nie znaczy lepszy od innych. Wybranie oznacz misję, którą Bóg powierza swemu ludowi. Natomiast lud Boży fałszywie zaczyna wierzyć, że jest milszy Bogu niż inni i pyszni się tym, uznając, że Bóg jest wierny swemu wyborowi, bowiem Izrael jest lepszy i zasługuje na to, aby być ludem Bożym. Ale nie jest to problem wyłącznie Izraela. Każdy z nas przyzwyczaja się do bycia chrześcijaninem, dzieckiem Bożym. Z łatwością oswajamy się z prawdą o miłosierdziu Bożym i głosząc, że Bóg jest miłosierny, robimy to w taki sposób, aby pokazać, jak trzeba na to miłosierdzie zasłużyć. Słowami mówimy o darmowości, a postawami pokazujemy, że Bóg nas wybrał, bo jesteśmy lepsi od innych, zasługujemy na Jego dobroć.
Przeogromna jest wiara Apostoła Narodów, który potrafi dostrzec, że z grzechu odrzucenia Mesjasza popełnionego przez Naród Wybrany, rodzi się miłosierdzie i usprawiedliwienie dla wszystkich pogan. Nie można nie powtórzyć słów Orędzia Wielkanocnego: „szczęśliwa wina, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel”. „Szczęśliwa wina” uświadamia mi i przekonuje mnie, że nie z powodu moich zasług Bóg mnie wybrał i powołał. W niczym nie byłem i nie jestem lepszy od innych, a materią, której Bóg używa, aby zbawienie dotarło do innych jest … mój grzech. Nie wydaje się to skandaliczne? A jednak dokładnie tak Paweł tłumaczy sens odrzucenia Mesjasza przez swój naród. A skoro z grzechu Bóg wyprowadza tak wielkie dobrodziejstwa dla ludzkości, to co wyprowadzi z nawrócenia się ludu Bożego? – przekonuje Apostoł. Skoro Opatrzność Boża potrafi wyprowadzać dobro ze zła tak wielkiego, jakim było odrzucenie Syna Bożego, to cóż da światu, kiedy chrześcijanie zechcą szczerym sercem nawrócić się do Boga porzucając ufność we własną pobożność, dobroć, zasługujące modlitwy? Czyli co mamy robić? Myślę, że przede wszystkim to, czego pragnie Bóg od swoich dłużników: aby zaczęli nagminnie i nałogowo darowywać długi swym dłużnikom, czyli przebaczać, przebaczać, przebaczać...
ks. Maciej Warowny