Pan troszczy się o moje ciało (1 Kor 6, 13c-15a. 17-20) 2 Niedziela Zwykła B
Bezpośrednim kontekstem rozważanej lektury są Pawłowe wyjaśnienia Paweł dotyczące problemów niszczących koryncka wspólnotę oraz odpowiedź na pytania dotyczące małżeństwa i bezżenności. Apostoł nie pozostaje obojętny wobec trudnej sytuacji, a w tekście łatwo dostrzegamy emocje, które mu towarzyszą.
Zwłaszcza początek szóstego rozdziału świadczy, jak bardzo zależy mu na świętości braci i ich wzajemnej miłości. Dwa cytaty ukazują nam rozmiar trudności, z którymi musi się zmierzyć Apostoł: „Słyszy się powszechnie o rozpuście między wami, i to o takiej rozpuście, jaka się nie zdarza nawet wśród pogan …”; „Wy zaś, gdy macie sprawy doczesne do rozstrzygnięcia, sędziami waszymi czynicie ludzi za nic uważanych w Kościele!” Problemy obyczajowe i dyscyplinarne w Koryncie prowokują do wielorakich form upomnień, jak choćby to z szóstego rozdziału: „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego.” Paweł używa nie tylko upomnień, ale korynckie problemy stanowią punkt wyjścia dla ważnych i jasnych rozstrzygnięć teologicznych.
W rozważanej lekturze zastanawia mnie zdanie kontrastujące z naszym spojrzeniem na cielesność. W jej pierwszym wierszu Paweł stwierdza, że ciało jest dla Pana, „A PAN DLA CIAŁA”. Przyzwyczajeni do spychania cielesności z głównej linii duchowych rozważań, pozostawiamy ją wyłącznie jako przedmiot moralnej krytyki, w której podstawowym pytaniem jest wartość moralna poszczególnych czynów, zachowań i pragnień. Natomiast Paweł wprowadza nas w inny sposób patrzenia na cielesność. Ciało jest dla Pana. Ta teza w niczym nie sprzeciwia się temu, co później napisze do małżonków: „Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona.” Tak rozumiana teologia daru czynionego z własnego ciała staje się najgłębszym doświadczeniem miłość. Celibatariusz oddaje swe ciało Panu wprost, poprzez życie w czystości, małżonkowie czynią to poprzez darowanie siebie swojemu współmałżonkowi. Nie to zaskakuje, ale rzadko obecna w naszym nauczaniu druga część Pawłowego nauczania: Pan jest dla ciała. Myślę, że nie tylko ja czuję się poraniony teologią, która ciągle mówi o duszy jednoczącej się z Bogiem, o duszy będącej upragnionym zamieszkaniem Boga, duszy, duszy, duszy…. Wobec takiej teologii mam ochotę krzyczeć za Pawłem: „A ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu!”
Lakoniczne stwierdzenie Pawła „a Pan (jest) dla ciała” w kontekście denuncjowania i potępiania grzechu rozpusty wydaje się niknąć w naszej teologii moralnej, gdzie z jednej strony aptekarską wagą wyznaczamy granice grzech-dozwolone, a miejscem zamieszkiwania Boga czynimy wyłącznie duszę, zupełnie zapominając, że nawet w Niebie będziemy mieli nasze ciała, zmartwychwstałe, przemienione, ale ciała. Znamienne też dla nauczania moralnego jest stwierdzenie „dozwolone” jako antytezy dla grzechów cielesnych. Jeśli owocem grzechu jest śmierć, to antytezą dla grzechu jest świętość i życie. Zakonno-mistyczna duchowość wskazywana jako najdoskonalsza droga do świętości rodzi gorzki owoc w rzeczywistości parafialnych wspólnot. Do komunii przystępują emeryci i dzieci, a trzy czwarte zgromadzonych na Eucharystii „nie potrzebuje” jedności z Chrystusem i Kościołem. Odmawiają pacierze, przychodzą na Mszę, ale dla swoich ciał nie potrzebują Pana, bo ich ciała są dla pracy, dla seksu, dla przyjemności. A my duchowni ciągle nie potrafimy wyjść z zaklętego kręgu „duszy spotykającej Boga”, „duszy płaczącej nad swymi grzechami”, itp. i itd. Warto się wsłuchać w modlitwy, którymi wychowujemy wiernych i wcale nie ma namyśli wyłącznie języka Gorzkich Żali, czy pisanych na kolanie rozważań Drogi Krzyżowej. Chyba, że chodzi wyłącznie o „zaliczenie” tej czy innej formy pobożności bez zwracania uwagi na treści, którymi się ona karmi?
Skoro Pan jest dla mojego ciała, to nic dziwnego, że Paweł kończy napomnienie stwierdzeniem: „Chwalcie więc Boga w waszym ciele!” Dowartościowanie ciała i działania Boga w moim ciele ma szczególne miejsce w Eucharystii. To nie tylko „duchowy pokarm”, „chleb aniołów”, ale to także Ciało Chrystusa, które jest pokarmem dla mojego ciała, chorowitego, krnąbrnego, koślawego, seksualnego, łakomego. Pan jest dla ciała, abym w ciel mógł chwalić Boga. I nie ma tu nic z naiwnej idealizacji. Nie zapominam, że Paweł pisał: „jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała - będziecie żyli”. Ale równocześnie nie wolno zapomnieć, że grzech duszy to pragnienie „bycia jak Bóg’, wszelka idolatria, której naturę wyjaśnia Benedykt XVI pisząc: „Rozumiemy więc, że bożek jest pretekstem do tego, by postawić samych siebie w centrum rzeczywistości, adorując dzieło własnych rąk.” Grzech Adama i Ewy to grzech duszy i ciała. Dlatego zbawienie musi dokonać się uwzględniając i duszę, i ciało. Podwójna moralność niszcząca Kościół ma niewiele wspólnego z tym, co lewicowa nagonka mu zarzuca, ale to ciągle istniejące i podtrzymywane przez nas samych podziały w Kościół na lepszych i gorszych, duchownych i świeckich, zakonników i diecezjalnych, małżonków i stare panny (starych kawalerów). Pan jest dla ciała, aby małżonkowie mogli kochać się wzajemnie w ciele i Pan jest dla ciała, aby celibatariusze byli szczęśliwi w ciele, ofiarując je Panu.
ks. Maciej Warowny