W jakim stanie trwać przy Panu? (1 Kor 7, 32-35) 4 Niedziela Zwykła B

Apostolskie rozstrzygnięcia i rady odnoszące się do małżeństwa i dziewictwa nie tracą nic z aktualności, ale trzeba zwrócić uwagę, iż większą część siódmego rozdziału Pierwszego Listu do Koryntian, należy odczytywać wyłącznie jako osobiste rady doświadczonego Apostoła.

„Pozostałym zaś mówię ja, nie Pan” – zastrzega Apostoł rozpoczynając nauczanie zawarte w wierszach 12-24, by jeszcze raz w podobny sposób podkreślić: „Nie mam zaś nakazu Pańskiego co do dziewic, lecz daję radę jako ten, który - wskutek doznanego od Pana miłosierdzia - godzien jest, aby mu wierzono”, wprowadzając dalsze apostolskie rady (ww. 25-40). Przypomnieniem tych wprowadzeń nie chcę pomniejszać znaczenia nauki Pawła, ale też nie wolno zapominać, że nie ma ona wartości doktryny sakramentalnej, a raczej odpowiada temu, co w tradycji ukształtowało się jako rady ewangeliczne. W zrozumieniu powodów, dla których Paweł w taki właśnie sposób naucza o małżeństwie i dziewictwie nie można pomijać ówczesnego powszechnego oczekiwania na szybką paruzję, które w skrajnych przypadkach prowadziło do porzucania pracy i „przejadania” posiadanych dóbr (przypadek pierwszej wspólnoty Jerozolimskiej) oraz relatywizowania, a nawet negowania, wartości rodziny.

Pierwszą trudnością wydaje się apostolska pewność, że „człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana”. W naszej epoce bezżenność wśród młodego pokolenia (także ochrzczonych) bywa raczej wyrazem niezależności, znakiem niedojrzałości do związku z drugą osobą lub też wyborem „wolności, aby swobodnie używać radości tego świata”. Nie ma to nic wspólnego z troską o sprawy Pana. Istnieje też wielki obszar bezżenności nie-wybranej, ale narzuconej sytuacją rodzinną, zawodową lub emocjonalno-psychicznymi uwarunkowaniami danej osoby. Wiele jest w naszym społeczeństwie „najstarszych sióstr” z rodzin wielodzietnych, które musiały się zajmować licznym młodszym rodzeństwem lub „ukochanych synków”, którzy nigdy nie podjęli odpowiedzialności za własne życie, lub też osób poranionych emocjonalnie, które pomimo pragnienia nie były zdolne stworzyć własnej rodziny. Lista okoliczności celibatu nie-wybranego jest bardzo długa. Nie jest to miejsce na jej tworzenie. Chodzi o uniknięcie nieporozumień co do znaczenia celibatu i rodziny, by się nie okazało, że dosłowne „aplikowanie” słów Pawła stanie się w naszych czasach niedopuszczalnym uproszczeniem.

Stabilizacja życia wspólnot chrześcijańskich i nabywane w ten sposób doświadczenie prowadzi do zgoła innej konstatacji. Młodemu biskupowi, Tymoteuszowi, Apostoł Narodów radzi: „Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, (…) dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą godnością. Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży?” A w sprawie celibatariuszek tak kontynuuje: „Do spisu należy wciągać taką wdowę, która ma co najmniej lat sześćdziesiąt, była żoną jednego męża (…). Młodszych zaś wdów nie dopuszczaj do służby Kościołowi! Odkąd bowiem znęciła je rozkosz przeciwna Chrystusowi, chcą wychodzić za mąż. Obciąża je wyrok potępienia, ponieważ złamały pierwsze zobowiązanie. Zarazem uczą się też bezczynności krążąc po domach. I nie tylko są bezczynne, lecz i rozgadane, wścibskie, rozprawiające o rzeczach niepotrzebnych. Chcę zatem żeby młodsze wychodziły za mąż, rodziły dzieci, były gospodyniami domu, żeby stronie przeciwnej nie dawały sposobności do rzucania potwarzy.”

Już Kościół pierwszego wieku odkrył wartość życia rodzinnego dla wspólnoty chrześcijańskiej oraz niebezpieczeństwo celibatu, który sam sobie wyznacza cele i drogi. Dlatego czytając Pawłowe rady dla korynckiej wspólnoty nie możemy tracić z oczu kontekstu, w którym żyje ta wspólnota i sytuacji adresatów rozważanego Listu. Problemy koryntian to rozpusta, rozwiązłość, kazirodztwo i małżeństwa mieszane, chrześcijańsko-pogańskie. W takim odniesieniu rozumiemy radykalizm rad Apostoła: przypodobać się mężowi, poganinowi, żeby nie odszedł, czy przypodobać się Panu? Zabiegać o względy żony, poganki, żeby „po chrześcijańsku” zajmowała się domem i dziećmi, czy podobać się Panu? Pawłowe rozstrzygnięcia odnoszą się do sytuacji, w których wierność Bogu może kosztować porzucenie przez małżonka. Dlatego rady swe rozpoczyna słowami, „żebyście byli wolni od utrapień”. Ale nie chodzi o absolutny brak utrapień, bowiem Paweł w kolejnym liście do Koryntian napisze: „Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne.” Dlatego kluczem dla nas we wszelkich dyskusjach „o wyższości małżeństwa czy dziewictwa” muszą pozostać ostatnie słowa dzisiejszej lektury. Małżeństwo, dziewictwo dla Królestwa Niebieskiego czy nie-wybrany celibat mają sens o ile prowadzą ku temu „byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu”.

ks. Maciej Warowny

TOP