Gorszący krzyż (1 Kor 1, 22-25) 3 Niedziela Wielkiego Postu B

Mądrość Jezusowego krzyża jest dla Pawła Apostoła fundamentem chrześcijańskiej jedności. Mądrości tej nie da się odkryć ani poprzez pobożność, ani poprzez ludzki, uporządkowany i logiczny opis rzeczywistości.

Apostoł odwołuje się do niej w kontekście bardzo konkretnych problemów korynckich chrześcijan. Rywalizacja w korynckiej gminie o to, kto miał „lepszego” nauczyciela wiary jest pierwszym z poruszonych przez Pawła problemów. Owocem rywalizacji jest bowiem niszczenie jedności, która według słów Jezusa jest fundamentalnym znakiem prawdziwości Jego Kościoła. Dlatego Paweł upomina rywalizujących rozłamowców słowami, które dziś mogłyby oburzyć niejednego gorliwca: „Nie ma znaczenia, od kogo usłyszałeś Dobrą Nowinę, czy od Kiko, czy od Josemarii Escrivy, czy od Blachnickiego, czy od Benedykta, czy od Franciszka, czy od kogoś jeszcze innego. Jeśli w krzyżu Chrystusowym nie odkrywasz źródła swojego życia, to nic nie znaczą wszystkie możliwe argumenty, którymi chcesz udowodnić wyższość i dojrzałość twej wiary. A rywalizacja i spory to znak, że nie przyjmujesz mądrości Chrystusowego krzyża.”

Swoim opisem misterium krzyża Paweł obnaża nieużyteczność pobożności, która jest skoncentrowana na możliwie najdoskonalszym wypełnianiu przykazań. Krzyż bowiem dla takiej pobożności jest znakiem albo nieprzestrzegania Prawa, albo dowodzi obojętności Boga, który nie odpowiada na wołanie sprawiedliwego, aby wyrwał go z mocy zła. Zaś dla przenikliwości ludzkiego rozumu, który porządkuje i używa logicznego wnioskowania, krzyż jest głupotą bowiem pokazuje, iż albo Bóg jest bezsilny wobec zła, albo nie zależy mu na zwycięstwie dobra na świecie. Poprzez wieki wiary wielu potykało się o krzyż gorszący lub odbierany jako głupstwo. Podobnie i dziś nie potrafimy sobie poradzić z jego tajemnicą. Z jednej strony krzyżem usprawiedliwiamy cierpienie człowieka: „Dlaczego buntujesz się na cierpienie? Przecież Jezus cierpiał. I to jak strasznie!”. Wówczas rozpamiętujemy niepowtarzalny ogrom cierpień Jezusa. Z drugiej strony budujemy logiczne teologie przekonujące, iż „nieskończoną obrazę Bożego Majestatu mogła zgładzić tylko nieskończona wartość cierpienia i śmierci Bożego Syna”. Ale w obu wypadkach chybiamy istotę tego, o czym naucza Paweł Apostoł. Krzyż Chrystusa jest wyborem ostatniego miejsca, stanięciem w jednym szeregu z najsłabszymi, odrzuconymi, bezsilnymi i wzgardzonymi. Krzyż jest miejscem niewolnika, który z miłości oddaje swoje życie, aby świat doświadczył miłości, w której nie ma ani krztyny przemocy.

Chrystus wybiera w człowieku to, co najsłabsze, najbardziej wzgardzone. Nie szuka w człowieku tego, co po ludzku mocne, znaczące, zwycięskie. Nawet bogatych odwiedza nie dlatego, że są bogaci, ale dlatego, że są wzgardzeni i potępiani jako złodziej i oszuści. Skoro więc w każdym człowieku wybiera to, co słabe, biedne, niemądre to co wybrał we mnie? Z powodu jakich moich słabości, głupot i nieprawości Jezus przychodzi do mnie? Jaka moja beznadziejna niewola staje się dla Niego okazją, aby w moim życiu umieścić krzyż, jako znak zwycięstwa i nowego życia, znak Bożej mądrości, sprawiedliwości, uświęcenia i odkupienia? Nie jest to pytanie retoryczne, ale też nie da się na nie odpowiedzieć jednym zdaniem. Myślę, że powracanie do tego pytania jest znakiem nieustannego wzrostu, coraz głębszego jednoczenia się z Chrystusem.

A moje słabości? To wiara w moc pobożności, którą da się „przekonać” Boga do własnych racji. Złudzenie czynienia „dla Boga” tego, co jest wyłącznie poszukiwaniem uznania, miłości, poczucia sukcesu i własnej wartości. Głębokie rozczarowanie sobą, że nie jestem lepszy od innych, że jestem zdolny uczynić to, za co innych potępiałem. I poczucie kompletnego nierozumienia swoich własnych emocji. To wszystko Jezus czyni krzyżem, na którym dokonuje się gorszące dla mnie samego umieranie moich wyobrażeń o mnie samym, o tym, jacy powinni być moi bracia w Chrystusie, jak powinien wyglądać Kościół, świat …. Jest to umieranie, aby żyć dla Boga. To, co we mnie słabe Jezus czyni krzyżem, który po ludzku wydaje się wyłącznie klęską planów, nadziei, możliwości, pragnień. Bóg w Jezusie bierze na siebie moje beznadziejne słabości, aby w nich jawną stała się Jego moc. Tajemnica skandalu i głupstwa krzyża. Tylko czy ja chcę mocy płynącej z Jezusowego krzyża? Czy chcę jak Paweł chlubić się „z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa”?

ks. Maciej Warowny

TOP