Lekarstwo na największe kłamstwo (Jk 1, 17-18. 21b-22. 27) 22 Niedziela Zwykła B

Oszukiwanie samego siebie w psychologii przynależy do domeny mechanizmów obronnych. Lista ich głównych postaci, za Wikipedią, jest następująca: wyparcie, zaprzeczenie, reakcja upozorowana, projekcja, przemieszczenie, sublimacja, izolacja, intelektualizacja, racjonalizacja, anulowanie, regresja, identyfikacja z agresorem.

A to wszystko po to, aby poradzić sobie z wewnętrznymi konfliktami, aby zapanować na lękiem, frustracją czy poczuciem winy. Wprawdzie Echo Apostoła nie jest po to, aby psychologizować Słowo Boże, ale Słowo dociera do nas realnych, podlegających prawom naszej ludzkiej natury. Dlatego warto poświęcić trochę czasu na poznanie i rozumienie wyżej wymienionych, najczęściej nieuświadomionych zachowań, od których nikt nie jest wolny. Bowiem największym i najpoważniejszym kłamstwem człowieka jest oszukiwanie samego siebie, życie w wewnętrznym zakłamaniu, co w Ewangeliach jest ukazane i piętnowane jako faryzeizm. Warto także sobie uświadomić, że główną postawą człowieka, na którą spadają Chrystusowe „Biada wam …”, to właśnie obłuda, której synonimem w Ewangeliach jest faryzeizm.

Jeśli odważymy się na zestawienie psychologicznej prawdy o naszych wewnętrznych zakłamaniach z nauczaniem Jakuba Apostoła, to wprowadzanie słowa w czyn staje się autentycznym i jedynym sposobem na wychodzenie z wewnętrznych kłamstw, zaprzeczeń, iluzji i obłudy. Ale jakie wprowadzanie w czyn? Na pewno nie takie, jak wielokrotnie dostrzegamy w Ewangeliach u uczonych w Piśmie i faryzeuszy. Oni byli święcie przekonani, iż „wprowadzają słowo w czyn” w każdym najmniejszym detalu. Dziesięcina z kopru i kminku oraz przecedzanie komara to wymowne przykłady tej skrupulatności. Ale takie „wprowadzanie w czyn” staje się przedmiotem Jezusowych przekleństw (Mt 23). Drogę codziennego rozliczania się z swoich „moralnych sprawności”, zaznaczania krzyżykami, co udało mi się już osiągnąć i w czym jestem lepszy niż moi bliźni musimy definitywnie porzucić. Pełne nadziei na uznanie wmawianie sobie, że tylu ludzi postępuje gorzej niż my, jest faryzeizmem par excellence. Skrupulatne gesty liturgiczne, precyzyjnie wymawiane formuły, najlepiej po łacinie, pełne wewnętrznego napięcia i koncentracji na każdym słowie odmawianie różańców, litanii i koronek też staje się ślepą uliczką.

Jakub Apostoł wskazuje na jedyne źródło i środek wprowadzania słowa w czyn w łasce: „Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł”. Nie ma w tym naszej zasługi. Jesteśmy darem od Boga dla nas samych, zrodzeni przez Jego słowo. Moje ciało, emocje, psychika są mi dane przez Ojca świateł. Dlatego nie mogę ich odrzucić, ale przyjąć „w duchu łagodności”. Przyjąć siebie, swoje słabości, napięcia, niepewności, aspiracje, doświadczone zranienia i prawdę o popełnionym złu w duchu łagodności wydaje się mi niemożliwe. Ale Jakub nie domaga się nagłej i natychmiastowej zmiany. Zresztą jak miałaby ona przebiegać? On nas zaprasza do stałego, codziennego przeżywania siebie w relacji do Ojca. Środkiem do wychodzenia z hipokryzji nam właściwej jest po prostu codzienne karmienie się Słowem Boga, nieustanne zwracanie się ku temu jedynemu źródłu prawdy i życia. A weryfikacją autentycznej relacji do Ojca zrodzonej z poddania się słowu jest nasza postawa wobec bliźnich, duch miłosierdzia i miłości, który nie szuka uznania w oczach świata. Słowo bowiem przyjęte i przeżywane w codzienności naszych słabości i ułomności sprawia, że przestajemy żyć według wzorców tego świata, a żyjemy „posłuszni prawdzie celem zdobycia nieobłudnej miłości bratniej”.

ks. Maciej Warowny

TOP