Dotykanie łaski Boga (Tt 2, 11-14) Narodzenie Pańskie, Msza w nocy
Pisząc o oczekiwaniu błogosławione nadziei i objawienia się chwały Boga, Paweł Apostoł ukazuje istotny rys chrześcijańskiej postawy, w której życie prawe i pobożne jest zawsze naznaczone oczekiwaniem „czegoś więcej”, pragnieniem swego ostatecznego dopełnienia w wieczności.
Ten eschatologiczny wymiar uzmysławia nam, że w czasie ziemskiej wędrówki nie dostrzegamy jeszcze pełni Bożej chwały. Tym bardziej, że w historii zbawienia chwała Chrystusa objawia się w przedziwny sposób. Najpierw jest to Niemowlę tak ubogie, że zrodzone w stajni, pośród zwierząt. Później jest to Nauczyciel, który działa poza oficjalnym nurtem nauczania religijnego Izraela, otoczony grupą prostych rybaków, ale także celników i kobiet nie zawsze najlepszej reputacji, a nie wybitnymi znawcami Prawa i obyczajów religijnych Narodu Wybranego. A na końcu chwałę swoją ukazuje poprzez śmierć na krzyżu, potraktowany jak przestępca, którego kara ma być odstraszającym przykładem dla wszystkich innych wichrzycieli religijnych ówczesnej epoki.
Poprzez wieki historii zbawienia Bóg przygotowywał swój lud na przyjęcie Jego łaski, bez której, co wydaje się ewidentne dla Pawła, nie potrafimy żyć inaczej, jak tylko bezbożnie, według światowych żądz, bezrozumnie i niesprawiedliwie. Jednak łaska Boga ma przedziwną cechę „ukrywania się” przed naszymi oczyma w tym, co po ludzku słabe, bezbronne, co się nie narzuca, nie stawia warunków, nie dopomina się swoich słusznych praw i nie grozi ciężkimi konsekwencjami. Tajemnica Bożej miłości, przyjmującej ludzkie ciało, wkraczającej w obszary najbardziej codziennego życia, jakie możemy sobie wyobrazić, staje się centralnym punktem ludzkiego zbawienia. Bóg wkracza w świat na obrzeżach ludzkiego życia, na marginesie cywilizacji rzymskiego prawa, greckiej filozofii i monoteistycznej religii judaizmu. Swoim narodzeniem w takim właśnie kontekście Bóg wyprowadza nas z tego, co nam wydaje się wielkie, nieodzowne, potężne i wspaniałe. Osiągnięcia ludzkich cywilizacji oraz inteligencja „wielkich tego świata” nie potrafią dostrzec obecności jedynej przyczyny swego istnienia, obecności Boga i Zbawiciela. A ludzkie serca, tęskniąca za miłością, podpowiadające, że szczęście jest w kochaniu i byciu kochany, skazują na banicję szopy Tego, który jest Miłością, par excellence.
Niestety także dziś usuwanie Boga na obrzeża życia trwa w najlepsze. Ale nie mam na myśli ani współczesnej polityki, ani kultury czy sztuki, czy też nowoczesnego stylu życia. Odmawiamy Bogu miejsca w naszym życiu przede wszystkim poprzez pobożne westchnienia, wzruszenia, nastrojowe pastorałki, płaczliwe wspomnienia tych, których w tym roku nie będzie z nami przy wigilijnym stole. Bowiem bożonarodzeniowy nastrój uczyniliśmy czymś „wyjątkowym” w ciągu roku. Tajemnicę Bożej obecności w centrum ludzkich słabości ograniczyliśmy do kilku godzin wzruszeń nad „Jezuskiem płaczącym w zimnej stajence”. A przecież Narodzenie Pańskie jest największym objawieniem Boga, który miłuje to, co słabe, kruche, bezbronne. Wcielenie Bożego Syna jest świętem pokoju, który rodzi się nie na sposób średniowiecznych rozejmów, ogłaszanych na czas świąt, ale poprzez akceptację moich słabości, słabości moich braci, pogodzenie się ze swoimi przegranymi, przyznanie się do popełnionych błędów, swej niewiedzy, niedoskonałości, ograniczoności. Autentyczny pokój rodzi się bowiem z pojednania się z samym sobą, ze swoją naturą, jej kruchością, z niedoskonałością świata, w którym żyjemy. Wówczas także znikają wszelkie usprawiedliwienia dla przemocy. Bowiem Bóg wkroczył w ten świat ukazując tym wydarzeniem, że to jest Jego świat, że On ten świat miłuje właśnie takim kruchym, takim słabym. Narodzenie Pańskie to święto ludzkiej kruchości, która tak bardzo podoba się Bogu, że przyjmuje ją za swoją. Dlatego dla mnie osobiście najpiękniejszym owocem Bożego Narodzenia jest doświadczenie obecności Boga w mojej słabości i kruchości, które On tak bardzo ukochał.
ks. Maciej Warowny