Godni cierpieć dla imienia Jezusa (Dz 5,27b-32.40b-41) I czytanie

Uczniowie Pana Jezusa dzielą z Nim Jego los, co wyraźnie podkreśla św. Łukasz w Dziejach Apostolskich (5,17-42).

Saduceusze wtrącają ich do więzienia za głoszenie „nieprawomyślnej” nauki, która rzekomo naraża na szwank ich religijny autorytet, choć w rzeczywistości jest „dobrą nowiną” (w. 42), „słowem życia” (w. 20), orędziem o Bożym miłosierdziu większym niż ludzkie grzechy (5,31). Jest ona żywym świadectwem ludzi, którzy ‑ zanim zaczęli ją rozgłaszać ‑ sami doświadczyli duchowego zmartwychwstania z grzechu do życia w wolności i łasce. Potwierdza ją Duch Święty, który sprawia, że wielu ludzi otwiera się na słowo Boże, a samych Apostołów uzdalnia do głoszenia nauki śmiało, z przekonaniem i radością (gr. „parresía” – 4,31). Nie przejmują się oni grożącymi im represjami, ani tym, że są ludźmi prostymi, którzy nie kończyli studiów z teologii i retoryki.

           Ich przepowiadanie spotyka się ze sprzeciwem przedstawicieli jerozolimskich elit, zawiścią i gwałtownym gniewem. Arcykapłani i starsi stawiają ich przed swoim trybunałem i są gotowi ich zabić, tak samo jak Jezusa (w. 33). W rzeczywistości jednak sami zostają osądzeni jako ci, którzy nie słuchają Boga (w. 29), lecz kierują się po prostu interesem politycznym: chcą za wszelką cenę utrzymać kontrolę nad systemem religijno-społecznym, który daje im uprzywilejowaną pozycję. Nie mają innych zarzutów poza tym jednym: «My wam zabroniliśmy nauczać w Jego imię» (por. w. 28.40). Strach przed utratą władzy popycha ich do niesprawiedliwości, a następnie do zbrodni – pierwszą ich ofiarą będzie Szczepan (7,55-60). Wykorzystując swój religijny autorytet faktycznie walczą z Bogiem (5,39), co doprowadzi ich do nieuchronnego upadku.

           Na Apostołów spada chłosta, choć nie udowodniono im winy; zostają zamknięci w lochu, tak jak Jezus, i tak jak On – wolny pośród umarłych ‑ wychodzą z niego przed świtem, niczym z grobu, cudownie uwolnieni nie tylko od murów i krat, ale i od lęku przed śmiercią. Nie zamierzają się ukrywać – od wczesnego rana głoszą w świątyni Ewangelię, która jest niepowstrzymana jak rzeka; nie można jej stłumić, uwięzić ani zabić (w. 20.25.42). Płacą za to cenę osobistego cierpienia, ale towarzyszy im nadprzyrodzona radość z uczestnictwa w cierpieniach Chrystusa (1 P 4,13-16). Wiedzą, że stoją po stronie zwycięskiego Pana, i to czyni ich nieustraszonymi.

           Dzisiaj też głoszenie Ewangelii spotyka się ze sprzeciwem a nawet represjami. Dlaczego? Chyba dlatego, że nauka o Jezusie ukrzyżowanym, którego Bóg uczynił Władcą i Zbawicielem, przynosi ludziom nawrócenie i wolność. Człowiek, który przestaje współpracować ze strukturami grzechu, staje się kimś nieznośnym, ponieważ jego nawrócenie denuncjuje zło panujące w jego otoczeniu. Jego wewnętrzna wolność nie pozwala go kontrolować, dlatego jest niebezpieczny. Trzeba go jakoś zneutralizować, zanim inni pójdą za jego przykładem. O chrześcijanach tak pisał w II w. anonimowy autor „Listu do Diogneta”: «Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Słuchają ustalonych praw, a własnym życiem zwyciężają prawa. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują».

           Dzisiaj ta sól ziemi, jaką są prawdziwi, „niezwietrzali” chrześcijanie, potrzebna jest w świecie bardziej niż kiedykolwiek.

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”