Prawo życia to śmierć dla prawa (Ga 1, 1-2. 6-10) Dziewiąta Niedziela zwykła C

echo_apostola

Jak mogę nienawidzić kogoś, kogo kocha Bóg? Nienawiść czy też pogarda wobec mojego brata stają się odrzuceniem tych, którzy go kochają. W konsekwencji, nienawidząc brata zawsze odrzucam samego Boga. Podobnie odrzucam Boga w nieakceptacji i nie-kochaniu siebie samego. Odcinając się zaś od Boga nigdy nie osiągnę szczęścia wpisanego w Boży projekt stworzenia. Nie znając Boga, Abraham, ojciec wiary, znajduje się w dramatycznym momencie poczucia niespełnienia swego życia. Właśnie wówczas Bóg daje mu obietnicę ziemi i potomstwa. Abraham wierzy Bogu, przyjmuje Jego obietnicę i czyni z niej swoją nadzieję i tarczę wobec wszystkich możliwych przeciwności. Wiara Abrahama jest dla Pawła nienaruszalnym modelem, który ma się zrealizować w życiu chrześcijan. Doprowadzić do zaufania Bogu, Jego obietnicom i Jego miłości to cel Pawłowego głoszenia Ewangelii, Ewangelii o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, Syna Bożego, w którego Imię otrzymujemy przebaczenie grzechów i życie wieczne. Kto przez wiarę wchodzi do wód chrztu staje się nowym stworzeniem, nie żyje już dla siebie i dla swoich pożądliwości, ale dla Boga, pełni Jego wolę i jest świadkiem śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Tak naucza Paweł.

Ewangelia zachwyca prostotą. Jestem grzesznikiem, za którego Bóg wydał Swego Syna na śmierć. Przekleństwo, czyli kara za niedopełnienie prawa, nieprzestrzeganie przykazań, spada na Jezusa. On stał się przekleństwem, utożsamił się z moim nieszczęściem, lękiem, niesprawiedliwością i przybił je do krzyża. Definitywnie zniszczył. A powstawszy z martwych, pragnie, byśmy nasze nieszczęśliwe i grzeszne życie przyłączyli do Jego życia chwalebnego. Potrzeba tylko poprzez wiarę i chrzest uśmiercić grzesznika. Zdeprawowany Adam, który żyje we mnie, który szczyci się swoimi siłami, rywalizuje z Bogiem i braćmi lub też potępia się za swoje słabości i nie kocha siebie, musi umrzeć. Dopiero wówczas może narodzić się we mnie Chrystus, Nowy Adam, który wyrywa mnie z zamkniętego kręgu JA-PRAWO-SAMOZACHWYT lub SAMOPOTĘPIENIE. Niestety, opcja „innej Ewangelii”, czyli w wypadku Galatów, zbawienia, do którego dochodzimy mocą własnej sprawiedliwości w przestrzeganiu Bożego prawa, wydaje się nam prostsza. Zaprzeczamy darmowości Ewangelii i staramy się odnaleźć dające się zachować prawo, aby mieć pewność własnych zasług.

Poczucie zasługi i poczucie krzywdy są dość banalnymi siłami napędzającymi nasze życie. Zachwyt sobą jest w konsekwencji podobny do samopotępienia. „Nie nadaję się, nigdy się nie zmienię, to nigdy mi się nie uda” jest paradoksalnie owocem życia pod prawem. Człowiek zapatrzony w siebie i dumny z zachowywania całego prawa trwa w podobnym nieszczęściu, co potępiający siebie nieudacznik. Obaj wierzą, że kluczem do szczęścia i zbawienia jest … skrupulatne przestrzeganie prawa. Zależność od prawa rodzi w konsekwencji hipokryzję, kiedy ulegamy złudzeniu, że przestrzegamy wszystkie przykazania lub też głęboką frustracje, jeśli pomimo naszych wysiłków nie osiągamy zamierzonych celów. Dobry plan na życie przedstawiony Bogu do realizacji nie spełnia się. Pomysły na świetną pracę, ewangelizację, rodzinę nie dochodzą do skutku. Wtedy pojawia się poczucie porażki, zawód, jednym słowem frustracja. Jest ona tym większa, im piękniejszy wydawał się nam upragniony cel. A z frustracją „radzimy sobie” agresją, apatią czy regresją. Agresja może tak samo odnosić się do innych jak i do mnie samego. W apatii sami czujemy się bezsilni i taką samą bezsilność przypisujemy Bogu. Regresja to takie chowanie się za spódnicę mamy, bo tam kiedyś czuliśmy się bezpieczni.

Ale dlaczego rodzi się we mnie potrzeba powrotu do prawa, do poczucia, że jestem zdolny o własnych siłach wypełnić wszystko, co Bóg mi nakazuje? Dlaczego chcę przynależeć do „kręgu wybranych”, „lepszych”, „wtajemniczonych”? Dlaczego usłyszawszy Dobrą Nowinę o miłości Boga powracam do Adamowej rywalizacji z Bogiem oraz w swoich siłach i zasługach upatruję drogę do szczęścia? Czyż nie dlatego, że Ewangelia krzyża i zmartwychwstania, Ewangelia nawrócenia i złożenia ufności w Bogu, jawi się jako coś niekonkretnego, niemożliwego do wprowadzenia? Pełnienie woli Boga odbieramy jako ograniczenie naszej wolności, a niewiara we własną sprawiedliwość zdaje nam się obrazą dla naszej godności. I tu jest pułapka. Bo to nie my mamy wprowadzać Ewangelię w nasze życie, ale Bóg to uczyni. Ewangelia jest wyborem Jezusa, jako „sposób na życie”. Ona nie jest siłą, która nas wywyższa, lecz przeciwnie, pozwala zająć ostatnie miejsce i odkryć siebie, jako umiłowane dziecko Boga nawet wówczas, kiedy w oczach ludzi jesteśmy totalnymi bankrutami. Dzięki Ewangelii nie muszę czuć się lepszy, dzięki niej także bezowocność moich wysiłków staje się miejscem intymnego spotkania z Bogiem: „Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.” Wówczas także naszym udziałem staje się świadectwo Pawła: „ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża.”

ks. Maciej Warowny, Francja

TOP