Rozpal twój charyzmat! (2 Tm 1, 6-8. 13-14) 27 Ndz. Zw. C

W świecie, który porzuca chrześcijańskie drogi, w Europie, która wstydzi się swoich chrześcijańskich korzeni, łatwo możemy ulec bojaźni,

która nie jest Bożą bojaźnią, ale zwykłym strachem przed odrzuceniem, przed kpiną czy krytyką. Tak zalęknieni chrześcijanie nie tylko, że nie wyznają swej wiary w Jezusa, ale praktycznie uznają rację świata, iż każdą religię należy zamknąć w przestrzeni prywatności, bowiem nowoczesne społeczeństwa nie potrzebują wartości zrodzonych z wiary, a religie są wyłącznie zarzewiem podziałów społecznych.

W praktyce oznacza to, że świat narzuca nam bałwochwalczą wiarę w uszczęśliwiającą moc pieniądza, który faktycznie służy egocentrycznemu tworzeniu mikrokosmosów społecznych, w których każdy chce być i autonomicznym stwórcą własnej egzystencji, i słońcem, wokół którego wszystko się obraca. Dotyczy to zarówno bogaczy, którzy cumują swoje super jachty w Saint-Tropez, jak i biedaków twardo maszerujących przez Bałkany ku niemieckim „zielonym pastwiskom.” W takim kontekście Pawłowe wezwanie do rozbudzenia charyzmatu ma dla nas szczególną wagę. Bowiem szukając odpowiedzi na pytanie o chrześcijańską postawę wobec pragmatycznej auto-idolatrii, która demoralizuje i korumpuje współczesnego człowieka, Paweł wskazuje nam drogę prostą i skuteczną, mówiąc każdemu z nas: Rozpal na nowo charyzmat, który otrzymałeś poprzez włożenie na ciebie rąk apostolskich. W ten sposób wzywa nas, aby żyć pełnią wiarą tu, gdzie jesteśmy, w naszym stanie życia, bez skarżenia się, że czasy są złe.

Ale wezwanie do rozpalenia na nowo charyzmatu może rodzić w nas pytanie, o to, czym konkretnie jest charyzmat i jaki charyzmat ja otrzymałem? Nie mam zamiaru przypominać nauki o charyzmatach z Listów do Koryntian, ani też cytować Katechizmu. Osobiście często wracam do tych tekstów, szczególnie do Pierwszego Listu do Koryntian 12-14. Polecam usilnie, zwłaszcza jeśli ktoś czuje się „we mgle” wobec odpowiedzi na pytanie o swoje osobiste charyzmaty. W rozważanej lekturze za niezmiernie ważną uznaję uwagę Pawła o pochodzeniu charyzmatu Tymoteusza: otrzymał go on poprzez włożenie rąk Apostoła. Wielokrotnie w rozmowach z duchownymi o konkretnych rzeczywistościach duszpasterskich słyszałem, że „to nie mój charyzmat, to nie dla mnie, etc.” Nasze wyobrażenie o charyzmatach ogranicza się wyłącznie do naszych uzdolnień lub nabytych preferencji. Uduchowiony śpiewak, rozchwytywany kaznodzieją, dobry organizator, etc. A Paweł mówi o charyzmacie otrzymanym z władzy Kościoła. Oczywiście, że dawcą charyzmatów jest Duch Święty, ale Kościół udziela tego Ducha poprzez włożenie rąk. Przykro zdumiewają mnie duchowni, którzy otrzymali urząd i charyzmat prezbiterów, czyli starszych Kościoła, którzy kategorycznie odmawiają posługi w tej, czy innej wspólnocie parafialnej, bo to „nie ich charyzmat”. Nie potrafię nie gorszyć się zespołami księży, którzy pozostawiają jakąś rzeczywistość parafialną zainicjowaną przez ich poprzedników swemu losowi, nie czując się w obowiązku pasterskim wobec tej czy innej grupy parafialnej. Nie jestem prezbiterem dla jakiejś jednej duchowości w Kościele, ale dla Kościoła Powszechnego, w którym są różne rzeczywistości.

Włożenie rąk to nie tylko charyzmatyczne kapłaństwo czy życie zakonne. To także małżeństwo, dziewictwo lub wdowieństwo. Każdy stan życia w Kościele jest stanem charyzmatycznym. I chociaż Paweł naucza o kolejności charyzmatów - „I tak ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania rozmaitymi językami.” - to nie chodzi mu wcale o jakościowe przeciwstawianie jednych charyzmatów innym. Bowiem: „Nie może więc oko powiedzieć ręce: «Nie jesteś mi potrzebna», albo głowa nogom: «Nie potrzebuję was».” Podobnie jak skandalem jest prezbiter, który odmawia posługi jednej z grup duszpasterskich w parafii, do której został posłany przez biskupa, tłumacząc się „innym charyzmatem”, podobnie też skandalem jest małżeństwo uznające z powodu wielodzietności swą wyższość nad osobami samotnymi. Wielka szkoda, że tak rzadko Kościół polski sięga po konsekrację stanu dziewiczego czy też wdowieństwa. Może wówczas łatwiej byłoby nam uszanować osoby samotnie żyjące w świecie i nie traktować je jako „służących” wobec prezbiterów czy rodzin. Charyzmat stanu życia jest związany z konkretną posługą, bowiem każdy charyzmat jest darem dla posługi wspólnocie Kościoła. Dlatego stawiam sobie pytanie o to, jak w dzisiejszym świecie wypełniam mój charyzmat, otrzymany przez włożenie rąk następców apostołów, biskupów? Przypominam, że małżonkowie mieli też takie charyzmatyczne posłanie w świat, wyrażone modlitwą błogosławieństwa, na przykład tą: „Wśród świata bądźcie świadkami, że Bóg jest miłością, aby stroskani i ubodzy, doznawszy waszej pomocy, przyjęli was kiedyś z wdzięcznością do wiekuistego domu Boga.” Zaś osoby, które nigdy nie przeżyły takiego szczególnego momentu obdarowania charyzmatem, niech powracają do chrztu, bowiem to w nim jest korzeń i źródło wszelkiego charyzmatu. Przez chrzest bowiem staliśmy się dziećmi Bożymi, światłością świata, solą ziemi, zaczynem przemieniającym świat oraz mamy „roznosić po wszystkich miejscach woń Jego (Chrystusa) poznania.”

ks. Maciej Warowny

TOP