Szemranie wobec Eucharystii (J 6,41-51)

echoewangelii         Eucharystia od początku rodzi wiele pytań. Już sama zapowiedź jej ustanowienia wywołała prawdziwą burzę, której ślady są nie tylko w dzisiejszej Ewangelii, ale naznaczyły długie dzieje chrześcijaństwa.

Pytań nie należy się bać, nawet jeśli zadawane są w dość napastliwy sposób, gdyż odpowiedź już została udzielona. A jest nią Jezus Chrystus!

Niedawno pacjent, który okazał się świadkiem Jehowy, zapytał mnie: czemu oszukuję ludzi, proponując im tzw. komunię świętą? Świadomie piszę małą literą, bo ton wypowiedzi był prześmiewczy, by nie powiedzieć - szyderczy. Zarówno obecność księdza, jak i Najświętszy Sakrament odczytywane są jako jedno wielkie kłamstwo. Nie dziwię się świadkom Jehowy, dla których wszystko, co istniało wcześniej i poza tą sektą, jest zbiorowym i zamierzonym kłamstwem. Ale przecież wielu katolików stawia najróżniejsze pytania i często nigdy nie znajduje odpowiedzi. Wielu, którzy mają odwagę pytać, często w dobrej wierze, czuje się zlekceważonymi lub podejrzanymi z powodu samego faktu wyrażania swoich myśli i wątpliwości.

Oto niektóre z nich: Czy Eucharystię można zrozumieć czy wystarczy w nią jedynie wierzyć? Czy udział w niej można uczynić obowiązkiem moralnym człowieka? Czy można zmuszać do uczestnictwa we Mszy Świętej np. dorastające dzieci? Czy Eucharystia jest owocna dla kogoś, kto przeżywa ją, będąc w grzechu ciężkim? Na czym powinno polegać przygotowanie się do Eucharystii? Czy modlitwa prywatna w domu może zastąpić udział w niedzielnej Mszy Świętej? W jakim sensie wspólnota wierzących pomaga przeżyć Mszę Świętą? Jeśli nie Eucharystia, to co? Jak odróżnić istotę od formy? Co może się zmieniać, a co musi pozostać niezmienne, jeśli Eucharystia ma pozostać tym, czym jest z ustanowienia samego Chrystusa? Czy Eucharystia w formie sprawowanej przez Kościół odpowiada rzeczywistemu zamysłowi Chrystusa i czy we wszystkim wypełnia Jego wolę? I wiele innych pytań, które warto postawić „obu stronom ołtarza", wiernym i celebransom. Nie wiem, komu bardziej te pytania są potrzebne, ale wiem, że wszyscy odpowiadamy za powierzoną nam Eucharystię. W końcu to testament Chrystusa!

Jest faktem, że pytanie o udział w niedzielnej Mszy Świętej okazuje się ulubionym pytaniem duszpasterzy i najbardziej nielubianym przez wiernych. Często to jedyny sprawdzian wiary katolika i jego przynależności do Kościoła, rodzaj papierka lakmusowego, który albo zabarwi się w pożądany sposób, albo nie. Wtedy wynik testu traktowany jest jako argument dla obu stron. Im więcej padnie oskarżeń z ust duszpasterzy, tym więcej pojawi się

samousprawiedliwień w ustach wiernych.

Niestety, niewielu pyta o motywy obecności i nieobecności. A szkoda. Pomogłoby to odkryć istotę problemu. Samo jurydyczne jego postawienie raczej nie ułatwia rozwiązań. Ciekawe, że główne statystyki Kościoła tzw. dominicantes i communicantes dotyczą właśnie niedzielnej Mszy Świętej, natomiast nikt nie pyta np. Jak często obecni na Mszy Świętej spowiadają się? Ile było rzeczywistych nawróceń? Ilu ludzi pożegnało się z Kościołem? Ilu wewnętrznie zgadza się z nauczaniem Kościoła w całej rozciągłości? Itp.

Wydaje się, że najłatwiej ująć problem w statystyki, które i tak co roku spadają, czyli świadczą przeciwko nam! Liczenie owiec, a przy okazji wszystkiego, co owce dają, może być dla wrażliwszych źródłem frustracji. Mniej wrażliwi nigdy nie odkrywają istniejących związków.

Od czasów św. Piusa X, papieża, do Eucharystii przystępują małe dzieci, a potem siłą rozpędu chodzą przez jakiś czas. Jednak z każdym rokiem z coraz mniejszą chęcią, by w pewnym momencie niemal zupełnie zaprzestać. Jednak wydaje się, że problem podstawowy polega na tym, że większość z nas nie przeżyła prawdziwego wtajemniczenia w Eucharystię. W dodatku takiego, które miałoby przede wszystkim zakorzenienie w silnej wierze i świadectwie rodziny. Wystarczy przypatrzeć się postawom wielu matek i ojców, których dzieci mają przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej, przed i po uroczystości. Cała ta zewnętrzność, całe to opakowanie i forma dominuje nad tym, co niewidzialne, wręcz ukryte, a przecież najważniejsze. Może dzieci bardzo wcześnie ulegają zgorszeniu sposobem przeżywania Eucharystii przez nas dorosłych?

Trzeba więc pytać o naszą wiarę w Eucharystię, której nie da się zrozumieć. Ona wymaga przede wszystkim wiary, że to nie coś - tylko Ktoś! To Jezus Chrystus! W wieczerniku Jezus nadał ostateczny sens słowom, gestom i znakom. Te, a nie inne słowa, te, a nie inne gesty mają ten, a nie inny sens! Okazuje się, że największym problemem w dialogu ekumenicznym jest rozumienie Eucharystii: czym, a raczej Kim jest Eucharystia! Jak długo wspólnoty, które wyłoniła reformacja, nie uznają, że słowa i gesty ustanowienia Eucharystii mają sens nadany przez samego Jezusa ( a nie przez Jego uczniów!), tak długo będziemy podzieleni. Nie będzie jedności za wszelką cenę! Czy to nie straszliwy i gorszący paradoks, że przeszkodą do jedności jest sakrament jedności?

Współczesne szemranie wobec Eucharystii nie pochodzi, jak dawniej, z ust Żydów. Współczesne szemranie, niczym niestrawność, zalega serca i umysły tych, którzy mają zuchwałość nazywać siebie chrześcijanami, powołując się przy tym na Słowo Boże! Pretekstem może być wszystko! Szemranie, że co niedzielę! Szemranie - nudne kazania. Szemranie - o co chodzi ze Starym Testamentem. Szemranie - komunikat Episkopatu. Szemranie - taca. Szemranie - dewotki i mohery. Szemranie - długie ogłoszenia. Szemranie - ciasno, gorąco, daleko. Szemranie - suma odpustowa. Szemranie - kościół niedogrzany. Szemranie - remonty. Szemranie - złe nagłośnienie itp. To wszystko jest niejako na powierzchni i wokół największej Tajemnicy wiary.

Wydaje się, że szemranie wielu katolików nie dotyczy istoty Eucharystii. Często z lenistwa duchowego czy intelektualnego katolicy nie sięgają głębiej. Ilu z nas wierzy, że opłatek i wino z wodą to tylko przypadłość, materia, której liturgia potrzebuje, aby wyrazić to, co jest do końca - niewyrażalne? Ilu wierzy, że Eucharystię uobecnia na ołtarzu Duch Święty?  Ilu wierzy, że znaki ukrywają i objawiają samego Boga. Nie są to znaki przypadkowe, ale wybrane. Dlatego Eucharystia wymaga całkowitej pokory, by nikt z nas nie zawłaszczył jej dla siebie w imię nawet najświętszych racji.

I jeszcze jedno: słyszałem wielokrotnie, gdy ktoś mówił, że nie musi uczestniczyć we Mszy Świętej, gdyż woli pomodlić się samemu w domu, w lesie lub na łące. Co wtedy można (i trzeba) powiedzieć?

Rzeczywiście - nie musi! Niewolnik nie kocha. Wymuszona obecność nie daje szans nawet Bogu. To tak, jakby napełniać naczynie odwrócone do góry dnem. A co do porównywania wartości osobistej modlitwy z wartością Eucharystii, to tak, jakby porównywać łebek szpilki do kosmosu. Msza Święta ma wartość: Ofiary Ciała i Krwi Pańskiej, Słowa Bożego, wstawiennictwa Maryi i Aniołów, modlitwy Kościoła powszechnego, modlitwy Kościoła chwalebnego (wszystkich świętych, błogosławionych i zbawionych), modlitwy wszystkich obecnych na liturgii. Modlitwa prywatna jest warta tyle, ile wart jest modlący się człowiek. Sama próba porównania jest dowodem pychy. Jeśli człowiek przecenia wartość swojej modlitwy, nigdy nie doceni tego, co zrobił dla niego ktoś inny. Kto? Bóg i wspólnota wierzących. Nigdy nie doceni Eucharystii!

 

ks. Ryszard K. Winiarski, Puławy

TOP