W spojrzeniu Jezusa (Mk 12,38-44)
Ludzie patrzyli z podziwem i czcią na uczonych w Piśmie – dostojnych nauczycieli teologii i prawa, przechadzających się po świątynnym dziedzińcu. Nikt za to nie spojrzał na ubogą wdowę która przyszła ze swoimi dwoma pieniążkami (Mk 12,38-44).
Jezus patrzy w inny sposób. Jego oczy są jak płomień ognia, przenikające przez to, co pozorne, w głąb ludzkich sumień (por. Ap 1,14; Jr 17,10). „Strzeżcie się uczonych w Piśmie!” Dosłownie: „Patrzcie” (gr. blépete), abyście nie dali się oszukać przez takie postępowanie.
Chwilę wcześniej Jezus mówił, że największym przykazaniem jest miłować Boga całym sercem, a bliźniego jak siebie samego (12,30-31). Uczeni w Piśmie kochają w gruncie rzeczy samych siebie, i wszystko, co czynią, czynią dla prestiżu i osobistych korzyści. Wykorzystują do tego bez skrupułów innych ludzi, a nawet Boga: „Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy”. Nawet ich długie szaty świadczą o tym, że nie są ludźmi gotowymi przepasać się, by pracować i służyć innym. Starannie budują własny wizerunek godnych szacunku i naśladowania mędrców, ale w oczach Jezusa są nauczycielami, którzy prowadzą innych ku zagładzie. „Uważajcie, nie chciejcie być tacy, jak oni!”
Jezus – prawowity Nauczyciel i Pan Świątyni ‑ zasiada przy skarbcu i przypatruje się „dającym na tacę”. Chce też nauczyć swych uczniów dostrzegać to, co naprawdę istotne. Przed skarbcem znajdowały się skarbonki w kształcie trąb, a stojący przy nich kapłani kontrolowali wrzucane monety i ogłaszali publicznie wysokość ofiar. Brzęk monet i głos kapłanów „otrąbiających” hojne ofiary bogatych służyły nie tyle chwale Bożej, co uznaniu w oczach ludzi.
Do skarbonki podeszła też biedna kobieta, która wrzuciła dwie najdrobniejsze monety, jakie były w obiegu. Nie wiedziała, że ktoś ją widzi, i pewnie najmniej ze wszystkich chciałaby zwrócić na siebie uwagę. Cienki, miedziany „leptos” ważył niecałe dwa gramy, i nie było go słychać, gdy wpadał do blaszanej tuby. Wdowa ofiarowała nie jeden ale oba pieniążki – wszystko, co miała (dosł. „całe swoje życie” – gr. „bios”). Jej dar nie miał wielkiego znaczenia dla Świątyni, która zresztą niedługo potem została zniszczona, ale miał wielką wartość w oczach Boga, w którego dłonie uboga wdowa złożyła swoje życie, wyznając niejako: „Wszystko moje jest Twoje, a Ty jesteś mój!” (por. J 17,10; Pnp 2,16). Wdowi grosz, w postaci dwóch monet, był wypełnieniem owego największego, podwójnego przykazania. Nikt nie zauważył tego aktu najwyższej miłości i zaufania poza Jezusem, który patrzył na nią z podziwem i radością. On też wyręczył świątynnych kapłanów w uroczystym ogłoszeniu wobec uczniów prawdziwej wartości jej gestu: „Wszyscy inni wrzucali z tego, co im zbywało” – a pieniądz dalej jest ich idolem – ona zaś ofiarowała Bogu i bliźnim najwięcej – samą siebie!
Wnikając w mądrość Ewangelii, uczymy się pozostawać w pełnym światła spojrzeniu Jezusa, które leczy nas z hipokryzji i ukrytego egoizmu, i pozwala widzieć prawdziwą wartość ludzkich czynów.
ks. Józef Maciąg
Źródło: „Niedziela Lubelska”